~35~

124 4 6
                                    

„Noc”

Położyliśmy się. Przytuliłam się do Boga, a głowę położyłam na jego torsie. Objął mnie ramieniem. Tworzyłam na klatce piersiowej kłamcy różne wzory.

W końcu zaczęłam.

- Loki? - Powiedziałam niepewnie.

- Tak?

- Co byś zrobił, gdybym chciała się stąd wyrwać? Inaczej niż dziś.

- To znaczy?

- Zostawić to. Wyjechać. Zmienić miejsce.

- Nie podoba Ci się tutaj? - Podniosłam głowę. Bóg na mnie spojrzał. Złożył delikatny pocałunek na dłoni i powiedział:

- Ruszyłbym z tobą. Niestety nawet i na koniec Wszechświata. Muszę być przy tobie przez cały czas. Nawet gdy nie ma mnie obok.

Rozłożyłam ramiona, leżąc na partnerze. Był środek nocy, godzina trzecia nad ranem. A ja wciąż nie wiedziałam, co mam robić, jak prowadzić swoje życie. Nie mogłam spać, moja głowa została zajęta przez ogrom myśli. Pojawiło się milion pytań i zero odpowiedzi. Znów zgubiłam drogę. Znów nie wiedziałam co mam robić. Żyłam, aby czas upływał. Tylko po co?

Leżąc na czarnowłosym, myślałam o wszystkim. Odsunęłam się i położyłam na boku, plecami do kłamcy. Położyłam dłonie na odkryte ramiona. Zrobiło mi się chłodno. Czułam się zagubiona. Pierwszy raz doświadczyłam tego stanu.

- Odsuwasz się ode mnie, mimo tego, że jest Ci zimno. Jaki ma to sens?

- Nie wiem - wpatrywałam się w drzwi tarasowe. - Przysuń się.

Loki zmniejszył dzielącą nas odległość. Położył dłoń na mojej tali i przysunął do siebie.

Leżałam plecami, aby nie ukazać swej twarzy. Było mi przykro. Na Holupagaminous widziałam wiele szczęśliwych rodzin. Matki, ojcowie, dzieci, partnerzy. Nigdy nie będę miała takiej rodziny. Nigdy. Miałam szczęśliwą rodzinę. Połowiczną, jednak szczęśliwą. Uciekłam na inną planetę z Bogiem Kłamstw, przez którego cały czas jestem oszukiwana, a kilka bądź kilkanaście godzin temu pobiłam i być może również spaliłam kobietę, której nie znałam, a wyrok wydałam.

Złapałam i przyłożyłam dłoń Lokiego do serca. Czułam przez jego dłoń bicie mojego serca.

- Nie może przestać. Wszechświat mi na to nie pozwoli - traciłam wszystko. Od domu i rodziny po prawa do wszystkiego. Nawet do śmierci.

Oczy zaczynały mnie piec. Nie płakałam, jednak czułam ból. Coraz częściej mrugałam, coraz mniej widziałam. Obraz drzwi stawał się coraz mniej widoczny.

Gdybym w tym monecie została zapytana „Co się dzieje?”, nie potrafiłabym nawet odpowiedzieć.

- Nie chciałbym twojej śmierci. Nie byłaby ona dla mnie łaskawa. Wolałbym tego nie dożyć.

- Ja będę musiała. Ty nie będziesz żył wiecznie. Milionów czy miliardów lat. Ciebie nie będzie przez ten czas. Pozostanę sama pośród całego wszechświata. Bez pomocy, bez słowa.

- Nie dorównam twego wieku, jednak nie śpieszy mi się do śmierci. A wyznaczony czas spędzę z tobą. Skoro jestem tutaj teraz, pewien czas jeszcze został nam wspólnie przypisany. Spędziłem już z tobą trochę, więc aby tego nie stracić, nie przypisać mu marnotrawstwa, zostanę z tobą.

Mogłyby być to moje jedyne obawy. Śmierć bliskich, samotność.

- Nie chcę być sama. Samotność jest okropna - pomyślałam o tym, jak Tony mnie zostawiał, aby wyjechać czy pobyt w więzieniu. Wszystko pozostawiło po sobie ślad.

- To i tak nadejdzie. Nie lękaj się życia. Sami opracowujemy scenariusze naszego życia. Jesteśmy władcami własnego losu. Dzieje się to, na co pozwalasz, by się działo - Loki wstał. - Nie pozwól, aby ktokolwiek tobą zawładnął. Nie pozwól, aby samotność ciebie przejęła, gdy nie jesteś sama. Nigdy nie będziesz sama. Zawsze, obok będzie ktoś, kogo kochasz.

- Kocham tylko ciebie.

- Dlatego tutaj jestem. Żebyś wiedziała, że kochasz. Abyś mogła czuć się bezpieczna i rozważna. Moim zadaniem jest cię chronić.

- Nawet gdy powiem, że cię nienawidzę?

- Robisz to, od kiedy się poznaliśmy. To jest to, co nas łączy i rozdziela.

- Moja koszula.

Loki uśmiechnął się.

- Pewnie - Loki wstał z łóżka - śpij. Zaśnij, nie bój się. Będę tutaj. Z twojej głowy nigdy się mnie nie pozbędziesz.

Zanim zasnęłam, leżałam. Długo. Pomimo zapewnień zielonookiego, miałam obawy. Duże niepewności, brak szczerości.

Gdy rano się obudziłam, Laufeyson nie był obecny w domu. Nie było go.

- Loki? - Zapytałam wystraszona. Zaczęłam się rozglądać.

- Tutaj jestem - Bóg siedział przy stoliku.

Opadłam na plecy. Strach, stres, a teraz... Nic?

- Jak samopoczucie? - Zapytał z jadalni.

- A jakie być powinno?

- Nie wiem, dlatego pytam.

- Myślałam, że znów mnie zostawiłeś. Jak wtedy, w więzieniu.

- Nie zostawiłem. Nie do końca.

- Wiedziałeś, że będąc tam, byłam święcie przekonana, że o mnie zapomniałeś, tak po prostu odszedłeś? Mnie oddałeś, a sam uciekłeś.

- Nigdy o tobie nie zapomniałem. I najprawdopodobniej nie zapomnę. I nie oddam cię w ręce wroga, uciekając.

- Miałam zostać poddana czyszczeniu pamięci. Gdyby to zrobili, już nigdy bym cię nie rozpoznała. Nie byłabym tutaj z tobą. Zrobiliby ze mnie marionetkę. Maszynę do walki. Zniszczyliby mnie. Zniszczyliby nas. Zaczynali, jednak uwolniłam magię. Zniszczyłam wszystko, jednak za długo się ociągałam. Znów mnie złapali.

- Jennifer...

Podniosłam się i usiadłam.

- Gdyby mnie przejęli, zabiłabym cię. Nawet i bez tego z chęcią bym to zrobiła. Coś mi się wydaje, że i tak to ja z tobą skończę.






THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz