~51~

57 1 0
                                    

„Spokój”

Po wygranej wojnie z Thanosem, wszyscy avengersi (i nie tylko) udali się do domu, w którym znów miałam mieszkać. Według innych kontynuować życie z Tonym.

Dom, w którym się wychowałam, spędziłam prawie całe życie.

Zorganizowaliśmy imprezę, aby uczcić przede wszystkim wygraną z Thanosem, a moją „przemianę”. Punkt drugi był fatygą mścicieli.

Byłam w moim pokoju i przygotowywałam się do zejścia na dół. Leżałam w wannie z gorącą wodą. Moja skóra na pewno zaczerwieniła się, jednak wysoka piana ograniczała mój widok.

Wychyliłam głowę ponad wodę.

Kiedy ostatni raz dane mi było tak wypocząć.

— Żyjesz jeszcze? — Zapytał Loki.

— Pytasz o to? Liczyłeś na brak odpowiedzi?

— Lepiej, gdybyś jeszcze trochę podychała — Loki odchodząc od futryny drzwi, zbliżył się do lustra. Widząc siebie w odbiciu lustrzanym, przeczesał włosy i zaczął robić niezidentyfikowane miny.

— Pozujesz do magazynu?

— Nie, ludzie nie powinni widzieć doskonałej twarzy, kiedy tylko chcą, dodatkowo czerpać z tego przyjemność. Kiedy masz zamiar wyjść?

— Nie wiem, odpoczywam — zamknęłam oczy.

— Właśnie widzę.

Przez powieki ujrzałam światło.

Zaczyna się.

Otworzyłam oczy. Miał na sobie garnitur.

Uśmiechnęłam się i podniosłam, aby lepiej widzieć. Zeskanowałam Boga od góry do dołu.

— Po imprezie będę na ciebie czekała. Albo na odwrót. Będziesz spał ze mną. Wolałabym, żebyś nie wpadł, na żaden głupi pomysł, nie chcę poszukiwać ani twoich zwłoków, ani mojego ojca, bądź kogoś innego.

— Nie mam w planach robić nic podobnego — Loki się uśmiechnął. — Jednak wieczorem liczę na coś więcej.

— Zależy, na co liczysz.

Loki nie odpowiedział, tylko podał mi ręcznik. Przyjęłam go, a on wyszedł.

Słyszałam, że przeszedł do garderoby. Miałam chwilę.

Po wszystkich ścinach, podłodze i suficie rozniosłam magię.
Miałam pewność, że nikt mnie nie zobaczy.

Zanurzyłam się w wodzie, jednak ciecz zmieniła się w centrum wszechświata. Przez kilkanaście sekund spadałam z prędkością światła. Miałam na sobie strój, który miałam na sobie podczas walki.

Ciasno upięte włosy, związane w wysoką kitkę. Przyległa czarna koszulka z odkrytymi ramionami, do tego czarne spodnie. Miękkie i rozciągliwe jeansy. Od samego karku po sam tułów i przez brzuch nałożony miałam szeroki skórzany pas zawiązywany na brzuchu. Ciemne buty nad kostkę z trzy centymetrowym obcasem. Opaska na udo i ramię, i magia, która widocznie przechodziła przez moje ciało.

Znów to samo.

***

Zatrzymałam się w przestrzeni. Tutaj nie było lądu.

— Jestem. Przyleciałam. Nie trzeba tego przedłużać. — Powiedziałam i zamknęłam oczy.

Gdy widziałam jedynie czerń, czułam, jak moje dłonie oddalają się od mojego ciała. Nogi układają się na sobie, prawie jakbym kucała. Głowa prosto, a ja czuję się, jak przywiązana łańcuchem za ręce i przykneblowana.

THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz