~58~

38 2 1
                                    

„Myśli”

Siedemnaście dni później

— Wciąż miewasz wątpliwości — powiedział Ultron, zbliżając się do mojej celi.

Obróciłam głowę, spojrzałam prosto na robota.

— Nie mam wątpliwości, jasno powiedziałam, że tego nie chcę. Mogę tutaj siedzieć jeszcze długo, jednak pamiętaj, póki wszystko ze mną dobrze, zdania nie zmienię.

— Dzisiaj zmienisz zdanie. Świat zmieni dziś swój wygląd, jak i znaczenie. Odmieni pozory i wiele poglądów.

— Co masz zamiar zrobić?

— Dobrze wiesz. Ktoś dzisiaj wojnę wygra — Ultron odwrócił się ode mnie, jednak przekręcił głowę w moją stronę — Ktoś dzisiaj wojnę przegra — powiedział i odszedł.

Znów opuściłam głowę. Wszystko przypominało mi czasy, gdy byłam zamknięta w więzieniu. Brak wyjść, brak zdolności magi, brak swobody oraz istoty po drugiej stronie chcące zrobić ze mnie swą maszynę do walki.

Wszystko to stawało się coraz widniejsze z mojej strony — wszystko krzyżowało się w stronę mego złamania, abym przestała przejmować się Ziemią i oddała służbie. Na tym to polega. Życie albo służba. Nie można tego łączyć. Jeśli nie wybierzesz strony, wszechświat dopomoże na swą korzyść.

***

Leżałam na podłodze. Ręka pod głową i leżałam. Próbowałam wytrzymać ból w ciele. Pomijając sytuację, od pierwszego dnia wszystko bolało mnie od twardej powierzchni, pachniało robotami, wyglądało jak powojenny, podziemny świat.

Również brak magii w ciele oznaczał niegojące się rany, przystwarzające ból i zakażenia.

Mimo to śmierć nie została przypisana.

Nie spałam, jednak miałam sen.

Wygrana. Dla Avengers wojna wygrana.

Szli tutaj. Szukali mnie.

— Sprawdzicie wszystko, to tutaj powinna być.

Wszyscy się rozdzielili i zaczęli szukać. Przeszukiwali każde pomieszczenie, każdy kąt, każdą skrzynię czy maszynę.

Nie są tutaj tylko z mojego powodu, muszą odebrać co ich. Wizję.

— Jennifer, to ty? Jennifer! Tutaj jest! — Krzyczał Clint — Jennifer, Słyszysz mnie?

— Jennifer, jeszcze raz, słyszysz mnie?

— Tak, słyszę. Idźcie już, nie chcę śnić.

— Jakie śnić? Wstawaj, idziemy.

Otworzyłam oczy. Wszystko wyglądało jak normalne. Clint był przy mnie, a kolejny do celi wszedł Thor.

— Nie no teraz to na pewno sen.

— Jennifer, to nie sen — czułam, jak Clint mnie uderzył.

— Nie bij, czuję to.

— Czujesz? No właśnie, czyli to nie sen. Wstań.

Wstałam. Wszystko czułam.

Przeszłam kilka metrów — mogłam iść normalnie.

Przebiegłam kilka metrów — mogłam biec normalnie.

Przeleciałam kilka metrów — mogłam latać normalnie.

Mogłam używać magi.

Wszystko było normalne, nie takie jak w snach, na pograniczu.

THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz