~25~

161 6 8
                                    

„Przesłuchanie”

Następny dzień

Mając ograniczone ruchy do minimum, przez cały czas mogłam tylko siedzieć to na łóżku to na podłodze. Leżenie było cięższe niż próba uwolnienia się. Mając metalowe kajdany na dłoniach, zaprowadzone za siebie, wrzynały mi się w plecy, gdy leżałam. Nie mogłam tego dłużej robić.

Gdy powstałam, aby rozprostować nogi, wokół mojej celi zbierali się strażnicy.

Siedziałam na łóżku. Oparłam głowę o ścianę, zamknęłam oczy. Chciałam się wyciszyć, mimo faktu, iż ciągle słyszałam głównie swój oddech i nic więcej. Chciałam odpocząć. Przenieść się do swojego świata. Nie mieć problemów. Być wolna, jak zawsze chciałam. Być sobą. Co zaś dostałam? Klatkę. Zamknięcie. Związane kończyny.

Na salę wszedł sekretarz. Nie chciałam go widzieć, słyszeć. Nie przyszedł sam, miał za sobą mężczyznę. Nie znałam go. Wnioskując po jego wyglądzie, charakterystycznej teczce, którą trzymał w ręku, wiedziałam, że nadszedł czas na przesłuchania.

Jeszcze tego mi brakowało.

Gdy mężczyźni przekroczyli próg drzwi, miałam dość, na samą myśl, że będą próbowali wydobyć ze mnie informacje. Tak bardzo tego nie chciałam. Co mogę wiedzieć? Nawet nie wiem, jak wygląda teraz Nowy Jork. Nie wiem, jaką mamy pogodę, którą godzinę.

Dwóch mężczyzn w garniturach, podeszło do mojej celi.

- Jennifer Stark, Romuald Trauf przeprowadzi z tobą rozmowę - zaczął sekretarz.

Skinęłam głową. Brak zainteresowania z mojej strony był widoczny. Wciąż siedziałam oparta o ścianę.

- W takim razie zostawiam was tutaj, mam nadzieję, że wszystko pójdzie bez komplikacji. Jennifer, prosiłbym o to, abyś nie sprawiała problemów. Jeśli będzie sytuacja, w której będziemy musieli interweniować, od razu wkroczymy. Powodzenia - powiedział do Traufa i wyszedł.

- Oczywiście, dziękuję - odpowiedział, gdy sekretarz zniknął za drzwiami. Spojrzałam na mężczyznę za celą. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitur, który ściągnął. Koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Był dobrze zbudowany, materiał koszuli idealnie opinał mięśnie. Do tego kilkudniowy zarost i okulary.

- Nazywam się Romuald Trauf - mężczyzna skierował rękę w moją stronę. Uniosłam brwi. Chciałam dać mu do zrozumienia, że jeśli jest to żart to naprawdę słaby, a jeśli nie i jest takim idiotą, współczuję jego współpracownikom. Pomyślałam o generale i strażnikach, którzy obserwują nas z kamer.

Ja sama nie mam możliwości złączyć swoich dłoni, a co dopiero jego. Nawet gdybym mogła, bym tego nie uczyniła.

- Zapomniałem. Wybacz - zabrał dłoń. - Przejdźmy do tego, po co się tutaj zjawiłem. Zacznijmy od początku. Nazywasz się Jennifer Stark - facet z teczką usiadł do stolika, który stał kilka metrów od mojej celi. - Wymagam od ciebie komunikacji. Jeżeli jedno z nas będzie milczeć, niczego nie osiągniemy, jedynie tracimy czas.

- Co tutaj osiągnąć? Dostałeś karty z moimi danymi, życiorysem, wszystkim, co jest ze mną związane i zdążyłeś to przeczytać już co najmniej trzy razy. Czego więc chcesz jeszcze wiedzieć? Dlaczego miał miejsce najazd? Czym są moje moce? Nie mam pojęcia, już teraz mogę ci to powiedzieć.

- Wiem, że nie jest Ci łatwo, jednak dobrze wiesz, że musisz przez to przejść z własnej winy czy może bardziej głupoty i zachcianek? — Przewróciłam oczami. Zwierzchnik Thaddeusa szukał czegoś w teczce. - Zadam ci teraz kilka pytań, liczę na to, że udzielisz mi na nie odpowiedzi. Może tak być? - Wyciągnął arkusz papierów i zaczął czytać. Spojrzałam na niego. - Jakie masz zamiary wobec ludzkości oraz zamieszkanej przez nas planety? Po twoim ostatnim szczodrym występie nie wiemy, czy mamy się bać, czy może raczej śmiać.

Mężczyzna zabawiał się mną. Lustrował mnie wzrokiem, bawił się w kotka i myszkę. Wstał z krzesła i przysiadł na stoliku. Był młody, miał nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Był przystojny, jednak lekceważył mnie. Wiedział, że w odpowiedni sposób dowiedziałby się ode mnie wszystkiego. Jednak warunki na to nie pozwalały.

- Mam Ci wyśpiewać cały mój plan? - Uniosłam brwi. - Ach, no tak, ten plan jeszcze trzeba mieć - uśmiechnęłam się.

- Mam rozumieć, że to, co robisz, nie jest całkiem przemyślane i robisz to spontanicznie?

- Może tak być - zaśmiałam się. Nie było sensu kłamać. A mogłam wszystkim dostarczyć kabaret i różnych zagwozdek.

Mężczyzna westchnął.

- Mam świadomość, że nie chcesz tutaj przebywać, jednak to jest dla ciebie dobre rozwiązanie. Dla ciebie, jak i dla świata. A jak widać, może nawet spójny plan wymyślisz?

- Dobre? Chcesz wiedzieć, co jest dla mnie dobre? Na pewno nie siedzenie w klatce z gównianymi bransoletami na ciele!

- Proszę, o spokój.

- Wiesz, o co ja proszę? O zostawienie mnie. Nic wam nie da przetrzymywanie mnie. I tak stąd wyjdę prędzej czy później. Może będzie to dziś, jutro, a może za tydzień. Mogę to zrobić, gdy będziecie spali, wtedy wyjdę, obudzę was, wypowiem, jakimi ludźmi jesteście i wykończę. Wyjdę na świat, a wy w akcie zemsty i desperacji zrzucicie na mnie bombę atomową, aby mnie unicestwić? Może tak być. Jednak nie zginę. Ucieknę, wy zabijecie masę cywili, zniszczycie miasto i wszystko wokół. Wyjdzie na to, że planeta zniszczona, a ja żywa i rozwścieczona. Więc co teraz? Zwiększycie mi trzykrotnie zabezpieczenia, ochronę i zakopiecie w celi pod oceanem, żebym nie uciekła? Czy spławicie, bo przecież jestem wariatką, która ubzdurała sobie zniszczenie wszechświata? Ziemia i tak zostanie zniszczona. A wtedy na nic zdadzą się wasze starania.

- Dryfujemy na oceanie.

- Dzięki za wydanie położenia.

- A ja za plany i przemyślenia. Panno Jennifer Stark, proszę o - przerwałam mężczyźnie.

- A ja proszę, żebyś stąd wyszedł. Nie mam zamiaru na nic ci odpowiadać. I jeszcze raz nazwiesz mnie panną, a nogi ci z dupy powyrywam, jak stąd wyjdę. W pierwszej kolejności.

- Przyszedłem tutaj po twoją diagnozę. Chciałbyś może usłyszeć parę słów ode mnie? Na temat twojej świetlnej przyszłości - Podszedł do mojej celi. Parsknęłam, widząc jego nędzne zachowanie. - W takim razie dowidzenia, możliwe w najbliższym czasie do zobaczenia - po tych słowach puścił mi oczko, zabrał teczkę i wyszedł.

Na temat mojej świetlnej przyszłości? Idealnie w punkt. Będę się przemieszczała po całym wszechświecie, więc będzie, jak najbardziej świetlana. Opisując tym pierwotne znaczenie, tego, co powiedział.

Siedziałam i wpatrywałam się w ścianę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Mam być zła? A może nie? Nic nie wiedziałam. Nawet tego, czy Loki jeszcze o mnie pamięta.

Czego jednak jestem pewna w tej chwili? Tego, że tym razem ojciec mnie nie wyciągnie? Na pewno.





THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz