~67~

42 1 0
                                    

„Wojny dopiero początek”

Trzydzieści jeden lat — taki wiek towarzyszył mi (sugerując się czasem Ziemskim), w czasie gdy wróciłam do domu. Dopiero, teraz gdy wszystko okazało się obce, a mogło być najbliższe w świecie, zrozumiałam, jak bardzo zaniedbałam życie. Mając szanse — wiele szans — za każdym razem odwracałam głowę, a moje życie przemijało bez chwili przerwy. Zostawiając w tyle najlepsze, niewykorzystane lata życia, zostając z niczym, zaczynając od nowa, miałam postawić się prawdzie. W świecie, w którym panowałam, było to niewykonalne. Niepożądane.

Starzejąc się, moje ciało przestało zmieniać się kilka lat temu, możliwe, że w połowie wyroku wydanego przez Przedwiecznego, jak i Oskarżyciela. Moje ciało, mój umysł zatrzymał się, aby dorastać przez miliony lat — nie dziesiątki.

Poznając każdą, kiedyś bliską osobę od nowa, dla większości byłam w stanie wyczytać bliską śmierć. Zaś dla świata, który rozwinął się i zmienił nie do poznania, widziałam upadek.

***

Siedząc na miejscu pasażera, jadąc wraz z Peterem do domu nad klifem, obserwowałam, jak bardzo mężczyzna się zmienił. Nie tylko wygląd, a i charakter. To już nie był ten sam Peter Parker, z którym kiedyś mieszkałam.

— Gdy zniknęłaś, wyprowadziłem się. Opuszczając planetę, ujrzeliśmy wiele pyłu, huk i trzęsienie. Również głazy, które upadły w jaskini. Loki dopowiedział, a szanse na Twój szybki powrót zniknęły. Nie zostałem, nie mieszkałem tutaj bez ciebie. Wyprowadziłem się, a Tony chciał zadbać, aby dom nie zmienił się w opuszczony budynek. Przyjeżdżam tutaj co ja jakiś czas, wszystko jest tak, jak było kiedyś. Jednak bez ciebie, wspomnienia tracą swą ostrość i przesłanie.

— Minęły lata, już nic nie jest takie samo. Świat zmienił się nie do poznania, choćby patrząc na to, jaką ochronę posiada Ziemia. Będąc tam przez te wszystkie lata, nie skupiałam się na czasie. We Wszechświecie czas płynie inaczej niż na Ziemi. Czas to tylko pojęcie względne. Gdy umawiamy się, odbieramy jedynie stosowne przenośnie, przez które czas został na Ziemi uporządkowany, aby wszystko wydawało się mniej chaotyczne. We wszechświecie spędziłam dziesiątki lat, które mijały jak czas na Ziemi. Przestałam pamiętać, myśleć, przejmować się. Zapomniałam o tym świecie. Wszystko stało się obce. Straciłam was w dniu, w którym zobaczyłam koniec świata. Koniec, który nadchodzi.

— Spójrz, ile lat minęło. Jeszcze wszyscy żyjemy. Świat jeszcze się nie kończy. Dostaliśmy pewną szansę. Szansę którą każdy wykorzystuje. Również i ty wracając tutaj. Koniec świata nie nastąpi teraz. Nagle.

— Koniec świata nie następuje z dnia na dzień. Rozciąga się latami, a nawet dziesiątkami. Świat obumiera, czuć to poprzez brak magii, którego dostatek nie doskwiera. Tak jak wszechświat, wszyscy ci, których miałam blisko odeszli. Nie mogę mieć tego za złe, to nie był twój wybór. Wasz — powiedziałam, a Peter odpowiedział po niespełna minucie.

— Świat się rozbudowuje, wszystko wzbogaca się w energii. Wszystko się zmienia, przemienia na lepsze. Nie możemy dłużej żałować, tego, co było. Zwłaszcza jeśli osoby własnej w tym nie było. Nieobecność boli najbardziej, poprzez nieświadomość.

— W tym świecie nic nie zmienia się na lepsze. Wszystko się odwróciło od planów pierworodnych. Przez nieobecność zawodzi wszystko. — Zbliżając się do posesji, zauważyłam pierścień zdobiący palec serdeczny mężczyzny. Nagle zmieniłam temat jak i atmosferę. — Powróciłeś do studiów po tym wszystkim?

— Tak. Od razu. Nie traciłem czasu. Wiedziałem, że nie wrócisz, nie zajmowałem tym głowy. Tak jak nakazałaś postępować.

— Ominęło mnie więcej, niż mogłabym sądzić? — Pytając, Parker zdał sobie sprawę, o co dokładnie pytałam. Wiedział, że zauważyłam obrączkę.

THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz