~11~

356 16 13
                                    

„Ostatnie dni”

Następne dwa dni minęły spokojnie i przyjemnie. Kończyły nam się już pomysły na wolny czas, więc wpadliśmy na pomysł, aby trzeciego dnia mojego pobytu w siedzibie zrobić małe spotkanie. Niektórzy od razu się zgodzili na przyjazd, a innych trzeba było namawiać. Ostatecznie przyjechali Clint, Peter, Wanda i Sam.

W budynku zaczęło robić się wesoło. Po głosowaniu sprawiedliwie padło na maraton filmów. Cały wieczór i prawie całą noc oglądaliśmy Szybkich i wściekłych.

W czwartkowe popołudnie o godzinie trzynastej dopiero nieliczni zaczęli wynurzać się z pokoi. Miał to być mój ostatni dzień w siedzibie, więc chcieliśmy zrobić imprezę trochę większą niż ta dzień prędzej.

Wszyscy byliśmy w salonie i siedzieliśmy na podłodze na rozłożonej macie. Każdy opowiadał świetne historie z życia, tylko ja siedziałam i z jednej strony byłam rozbawiona opowieściami innych, a z drugiej smutna, bo w moim życiu nigdy nie wydarzyło się nic ciekawego. A jak już miało miejsce, to nie mogłam nikomu o tym powiedzieć.

Po dłuższym czasie zaczęliśmy grać w prawdę. Padła moja kolej.

- Tak więc kto z nas wszystkich najbardziej ci się podoba? - Odparł rozbawiony Clint z butelką alkoholu w ręce.

- Miało być bez takich pytań.

- Nie wstydź się. Tutaj każdy zna każdego. Możemy wiedzieć takie rzeczy.

- Nie potrafię wybrać - naprawdę nie potrafiłam.

- Musisz.

- Każdy z was jest na swój sposób piękny.

- Nie musisz przecież jednego z nas, dziewczyny też są do wyboru.

- Myślisz, że miałam na myśli was? Chciałbyś - po dłuższym rozmyślaniu już chyba wiedziałam - grabisz sobie, Clint.

- Dawaj.

Po krótkim namyśle wybrałam.

- Steve.

- Za staruszka się bierzesz? Ciekawe co na to Twój ojciec - Clint najwyraźniej dobrze się bawił, śmiejąc się z innych. Roześmiał się jak dziecko.

- Wiek to tylko liczba. Ciekawa byłaby para 15-latki ze 100-latkiem. Tata nie ma nic do powiedzenia.

- Jeszcze nie mam stu lat - Steve wtrącił i udawał urażonego.

Każdy zaczął się śmiać. Po niedługim czasie włączyliśmy muzykę, zaczęliśmy tańczyć i każdy sobie co nieco wypił. Jedni więcej, drudzy mniej. I tak to zleciał cały dzień, wieczór i noc.

Rano obudziłam się na jednej z kanap. Spałam na niej razem ze Stevem. Wstając z kanapy, mając zamiar udać się w stronę pokoju, moje nogi były jak z waty, przez co potknęłam się i upadłam, uderzając się nosem centralne w róg stolika.

- Ała! - Krzyknęłam, bo bolało, jak nie wiem. - Idealny początek dnia — poczułam i zobaczyłam, że zaczęła mi lecieć krew.

- Co się dzieje? - Usłyszałam głos sztucznej inteligencji.

- Co tutaj robisz? - Zapytałam, kierując się do kuchni, tym samym podtrzymując dłonią krwotok nosa.

- Odwiedziłem to miejsce, ponieważ Wanda miała wrócić do domu o godzinie dwunastej, lecz się nie zjawiła. Niestety każdy obywatel tego budynku spoczywa w innym miejscu, w pomieszczeniu nieodpowiednim dla tej osoby, mogę więc sądzić, że wczorajszego wieczoru zamiast spokojnego spotkania towarzyskiego zostało zorganizowane spotkanie z alkoholem. Wanda ani żaden inny członek zebrania nie poinformował mnie o tym, co działo się ubiegłego wieczoru - Vision po swojej wypowiedzi zaczął mi się przyglądać - Jennifer, czy substancja wydobywająca się z twojego nosa to krew?

- Tak - odpowiedziałam zdecydowanym tonem z szeroko otwartymi oczami, po tym, co usłyszałam chwilę po przebudzeniu.

Sięgnęłam do jednej z szafek i wyjęłam z niej apteczkę.

- Od kiedy tutaj jesteś?

- Od trzech godzin, trzydziestu ośmiu minut i dwudziestu dziewięciu sekund.

- Bez szczegółów, która godzina?

- 15:26.

- Tata niedługo będzie!

Podekscytowana i zestresowana ruszyłam w stronę pokoju, aby przygotować się na przyjazd Tony'ego. Zamiast tego pociągnęłam za sobą bandaż, który pociągnął za sobą całą apteczkę, a ta zaś spadła na podłogę powodując głośny hałas. Jeszcze zaspana potknęłam się o własne nogi, które zostały owinięte bandażem, wywaliłam się i uderzyłam lewym barkiem o blat, kiedy próbowałam się go złapać, lecz ten mi się wyślizgnął.

- Boże no! - Wykrzyknęłam, nie do końca świadomie tego, co się stało, a bólu, jaki odczułam.

W salonie spał Steve, Clint i Natasha. Wszyscy automatycznie zerwali się ze snu.

- Wybaczcie, nie chciałam.

- Co my tu - nie dokończył Clint próbujący jeszcze otworzyć oczy.

- Śpicie - odpowiedziałam spokojnie - spaliście - poprawiłam się.

- Ale mam kaca... cholera... - Steve, który właśnie stanął do pionu, spojrzał na Clinta, aby go upomnieć, a ten od razu odciągnął wzrok i zajął się swoją głową.

- Jest godzina prawie 16, a o koło 17 ma być tata i trzeba tu trochę ogarnąć.

- Kiedy wstałaś? Zazwyczaj wstajesz ostatnia - odezwał się Steve, który podniósł się z kanapy.

- Chciałam się napić, wstałam i na dobry początek dnia się przewróciłam - spojrzałam na podejrzliwego Steve’a - później, gdy poszłam do kuchni, również się wywaliłam o tutaj — wskazałam na miejsce zbrodni.

- Trzeba ci opatrzyć ranę - spojrzałam na Natashe z pytajnikiem na twarzy.

Opatrywać mi ramię?

Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że z mojego nosa nadal leciała krew. Zauważyłam również, że miałam już niemałą czerwoną plamę na koszulce. Skierowałam się do Natashy, po czym udałyśmy się do laboratorium, bo apteczka kuchenna nie była w najlepszym stanie.

Jak się okazało Peter i Bruce spali w laboratorium, Wanda w swoim pokoju zaś ja ze Steve’em na jednej kanapie, a Natasha i Clint na fotelach.

Bruce opatrzył mój nos. Był trochę rozcięty, jednak to nic poważnego. Jak na taki krwotok to dobrze.

Zdążyliśmy ogarnąć wnętrze i wyszliśmy na zewnątrz. Rozmawialiśmy i siedzieliśmy na ławkach, które znajdowały się kilka metrów od głównych drzwi.

- Kto pamięta wieczór? - Zaczęła Natasha.

- Ja tylko pamiętam, że Jennifer ostro polewała - odpowiedział Clint.

- Ja? Chyba za dużo wypiłeś, zwidy miałeś.

- A kto nie ma kaca? - Zaczął się bronić ubawiony łucznik.

Chyba nikt.

- Nie mam, bo nie piłam, a co do polewania może pomyliłeś mnie z Nat.

Natasha zaśmiała się, a Clint wykrzywił twarz w grymasie.

- Ciekawe, kiedy będą.

- Dajmy im jeszcze chwilę - odpowiedział Bruce.

Pięć minut później przyjechali. Ucieszyłam się. Na mojej twarzy zagościł duży uśmiech. Do czasu, aż zobaczyłam Pepper. Znikł tak szybko, jak tylko się pojawił.






THE DAUGHTER OF THE UNIVERSE || Córka WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz