Otworzyłem je .
Był w nim pierścionek.
Srebrny pierścień który miał na środku węża.
Założyłem go na jej palec serdeczny u prawej dłoni.
Ja miałem sygnet .
Również srebrny .
Jednak mój nie miał węża a wyciętą dziurkę w kształcie tego gada .
-Wracaj do nas Mary . Wracaj do mnie..- I pocałowałem ją w sine usta .
◇•◇
Pov narratorJedenasty marca nastał.
I był najcudowniejszym dniem.
Mary w końcu otworzyła oczy.
W końcu się przebudziła i zaczęła funkcjonować po takim czasie.
Kiedy się obudziła i normalnie wszystko słyszała myślała, że się popłacze ze szczęścia.
Tak bardzo się cieszyła, że w końcu uwolniła się od tej ciemności, ciszy oraz okropnego uczucia obłąkania.
Piękny uśmiech zawitał na jej ustach, a oczy zaczęły mieć te iskierki, które zawsze w nich były.
Szczęśliwi nauczyciele od razu zaczęli się więcej wypowiadać, uśmiechać..
Nawet zaczęli mieć o wiele lepsze humory i nie musieli się już obawiać o krytyczny stan nastolatki.
Mary pytała nie raz, nie dwa, pielęgniarki ze Skrzydła Szpitalnego, co jej dolegało, że się nie mogła obudzić przez te 5 dni, lecz nie uzyskała sensownej odpowiedzi.
Kobieta starała się jej wytłumaczyć , że sama dokładnie nie wie jaki był powód nagłego zemdlenia.
Bo to prawda.
Nie wiedziała.
Mimo licznych badań pod jakie ją poddawano nic sensownego nie wychodziło.
A jak już to mówiono, że dziewczyna z nagłego szoku, adrenaliny, stresu oraz strachu doznała szoku wewnętrznego przez który zemdlała .
Ale to i tak nie wyjaśnia czemu aż przez cztery dni była w śpiączce..
◇•◇
Mary dopiero po kilku godzinach przebudzenia , zorientowała się, że na jej palcu gości dumnie pierścionek z wężem.
Nie wiedziała od kogo go dostała, lecz wiedziała jedno.
Był przepiękny.
Kochała srebro.
Złoto również darzyła nie małą sympatią, lecz to nie to samo.
Złota biżuteria wydawała jej się mniej elegancka.
Nawet jeżeli Smith Manor był typowo prowadzony w kolorach bieli oraz złota, ona jako jedyna nie zbyt za tym przepadała.
CZYTASZ
âïžððªððÌ ððžð³ðª||ð£ðžð¶ ððªð»ð¿ðžðµðž ð¡ð²ðððµð®âïž
Romanceâïžð¿âðŠâð°âðŽâð³âðšâð¿âðŽâð³âðªââïž ð©!POPRAWIONA!ð© 37/37 ððððð§ðððŠ ðð€ðð ð ð ððððŠðððð§ððŠ, ððð€ðð€ðŠ ðððððð ð ð§ðððððŠ.. -ðâ ð ð§ðððð . ð ðððð ðððððð ððŠð Ì ðð¢ð§Ìð ðð ðððððÌšðð . ðð€ððð...