14. Zajęte

677 46 88
                                    

Will był zły. Wkurzało go zdystansowane zachowanie Cecila i Lou Ellen i miał ochotę udusić tego pierwszego za wspominanie ojca Nica. Wiedział, że gdyby Ślizgon wyszedł z gospody, Will powinien pójść za nim, a to by pogłębiło konflikt.

Kufle były puste. Nikt jakoś nie kwapił się, by zamówić następną kolejkę. Nico siedział ze skwaszoną miną. Lou Ellen i Cecil zaczęli rozmawiać ze sobą.

– Idziemy? – spytał Nico z nadzieją.

– Gdzie? – Will miał świadomość, że najbliższe plany Nica nie uwzględniają jego przyjaciół.

– Nie wiem, połazić.

– My też już będziemy się zbierać – odezwała się Lou Ellen. – Muszę kupić trochę rzeczy w papierniczym.

Chyba wszyscy byli zadowoleni z zakończenia tego spotkania, choć Will wolałby, żeby rozstawali się w innych nastrojach.

Wyjście na zewnątrz było małym szokiem termicznym. W gospodzie było ciepło, może trochę za ciepło. Will wzdrygnął się, gdy wiatr przeniknął jego szatę. Ruszyli z Nikiem w przeciwną stronę niż Lou i Cecil. Will kopnął jakiś uliczny kamień.

– Nie było tak źle – powiedział na to Nico.

– Skoro tak uważasz. – Will wzruszył ramionami.

– Nie lubię, gdy ktoś mi wyciąga...

– Wiem – przerwał mu Will.

Nico westchnął.

– Starałem się, dobra?

– Wiem – powtórzył Will. – Widziałem przecież.

– Jesteś na mnie zły?

– Nie, jestem zły, że to nie wychodzi. Chciałbym, żeby wszystko było dobrze.

Nico wsunął rękę w jego dłoń. Była jeszcze bardziej zziębnięta niż zwykle. Will schował ich ręce w swojej kieszeni.

– Myślisz, że nadaję się na aurora? – spytał Nico.

Will zauważył subtelną zmianę tematu i był za nią wdzięczny.

– Dlaczego nie? Skoro masz dobre oceny i niezły refleks, to poradzisz sobie jako auror.

– Obawiam się, że to nie jest dobry pomysł, skoro mój ojciec był aurorem.

– Nie musisz być taki jak on – odpowiedział Will. – Możesz wybrać własną drogę.

– Chodzi mi raczej o to, że pewnego dnia możemy się znaleźć po przeciwnych stronach barykady i będę musiał zrobić coś, czego nie chcę. Złapać go i oddać w ręce dementorów.

– Och.

– Wracamy do zamku? – Nico znowu zmienił temat. – Jest koszmarnie zimno. Ogrzałbym się... w łazience prefektów.

*

Jason Grace widział już różne dziwne i straszne rzeczy w swoim życiu, ale widok, który zobaczył tym razem, miał się wypalić w jego mózgu na długo. Może gdyby nie całował się z Piper od razu po wypowiedzeniu hasła, to szybciej zauważyłby, że coś nie gra. Oderwał się od jej ust i zerknął ponad jej głową przez okulary, które zaczęły mu zaparowywać od razu po wejściu do łazienki.

Na podłodze przy basenie leżało dwóch nagich nastolatków. Jason się zdenerwował. To było miejsce jego i Piper. To tutaj przestał być prawiczkiem.

Chłopak, blondyn, och, Jason go rozpoznał. Will Solace, prefekt Hufflpuffu, osoba, która powinna stać na straży praworządności, a nie gzić się, gdzie popadnie. Dziewczyna, brunetka... Zaraz, to nie dziewczyna. To drugi chłopak. Nico di Angelo. Will leżał na nim i wyglądało na to, że ocierają się... penisami. Jason nie był żadnym homofobem, ale nie chciał tego widzieć.

Piper wydała z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk. Na podłodze się zakotłowało. Di Angelo odepchnął od siebie Solace'a, który wpadł do basenu. Ślizgon chwycił pospiesznie jakąś szatę leżącą na podłodze i zakrył sobie nią krocze.

– Co wy tu robicie? – spytał Jason, choć było całkiem jasne, co robią.

Di Angelo miał w dłoni różdżkę.

– Wydupiajcie stąd – syknął.

– Nico, to moja różdżka – powiedział z pretensją Solace, któremu udało się wynurzyć głowę z wody.

– To nasze miejsce – zaprotestował Jason.

– Już nie. Zajęte – odpowiedział di Angelo. Jedną dłonią ciągle trzymał różdżkę, drugą przytrzymywał ubranie, by zakrywać nagość. Wyglądało to nieco groteskowo.

Jason poczuł, że Piper ciągnie go za ramię.

– Chodź.


Szybko. Nerwowo. Bez przyjemności. Tak Nico podsumowałby to, co się stało później. Zestresowany Will wkładał już bieliznę, a Nico znowu miał ochotę poprosić: „przytul mnie".

– Myślałem, że to miejsce jest zabezpieczone przed wtargnięciem innych – odezwał się Ślizgon.

– Trzeba przesunąć posążek żaby tyłem do wejścia. To taka tabliczka „zajęte". Zapomniałem tego zrobić – odpowiedział Will, wciągając skarpetki.

– Lepiej nie zapominać o takich rzeczach – burknął Nico.

– Przepraszam. Myślisz, że na nas naskarżą?

– Żartujesz? – prychnął Nico. – Jeśli chodzi o Gryfonów, to możemy być spokojni. Nie odważą się. Co by mieli powiedzieć? Mieliśmy ochotę na numerek w łazience, ale było zajęte?

Will nie odpowiedział. Próbował znaleźć przód i tył swojej szaty.

– I co to był za tekst? „To moja różdżka"? – denerwował się Nico. – Myślisz, że nie wiedziałem? Chwyciłem pierwsze, co mi wpadło. Nie powinieneś mi przeszkadzać, gdy próbuję zastraszyć intruzów.

Will przestał wygładzać rękawy.

– A wyżywasz się na mnie, bo to moja wina, że przyszli? – spytał.

Nico przez chwilę miał ochotę krzyknąć, że tak, ale się powstrzymał.

– To nie tak powinno wyglądać – odpowiedział Nico, starając się nie podnosić głosu.

– Co nie powinno tak wyglądać? – spytał Will, a Nico odniósł wrażenie, że jest prowokowany. Nie da się. Nie będzie grał w grę Puchona.

– Chciałbym tylko miejsca, gdzie mógłbym się czuć bezpiecznie. Nie spieszyć się. Móc odpocząć.

– Też bym chciał, ale nie wiem, gdzie jest takie miejsce. To szkoła. Przykro mi.

– Nie wściekaj się – poprosił Nico, nie mogąc uwierzyć, że ta rozmowa skręca w takim kierunku.

Will przejechał dłonią po włosach, które napuszyły się po kąpieli. Westchnął. Podszedł do wciąż nagiego Nica siedzącego na podłodze. Wyciągnął dłoń.

– Chodźmy, nie chcę tu dłużej zostawać.

Jak nie zostać nekromantą | Solangelo crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz