Nico szedł do sali wejściowej z bijącym sercem. Ciągle się obawiał, że wszystko okaże się żartem: Will go oleje albo opatrznie zinterpretuje motywacje Ślizgona. Tylko że Nico już zdążył zdać sobie sprawę z tego, że Will taki nie jest.
Puchon już czekał i szeroko się uśmiechnął na widok Nica. Ślizgon nie zamierzał mu odpowiadać w podobny sposób. Zachował chłodną powagę.
– Cześć – przywitał się Nico.
– Hej, idziemy?
– Po to tu przyszedłem.
Nico pogratulował sobie w myślach obcesowego podejścia, a potem ruszył w kierunku wyjścia z zamku, mając nadzieję, że Will podąża za nim. Zbeształ się w myślach i spróbował od nowa.
– Przestałeś łykać to świństwo?
– Jakie świństwo? – zdziwił się Will.
– Eliksir pobudzający.
– Ach, muszę się nim czasem wspomagać. Nie za często, ale dwa razy w miesiącu to konieczność. Mam dyżury prefekta w nocy.
Nico nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Nigdy nie zastanawiał się, skąd się biorą prefekci patrolujący zamek w nocy o północy.
– Hm... Nie wiedziałem, że tak to jest urządzone.
– Niestety, trzeba sobie jakoś radzić. Czasem, gdy mam szczęście i dyżur wypada w piątek lub sobotę, to mogę odespać następnego dnia.
– Beznadzieja – prychnął Nico. – Powinni to jakoś inaczej rozplanować. Czy dyrekcja nie myśli o tym, że prefekci mają następnego dnia zajęcia?
– Wiesz, jak to jest. Założę się, że ten system był wymyślony lata temu, a skoro funkcjonuje, to po co zmieniać?
Nico trochę inaczej spojrzał na Willa. Do tej pory był przekonany, że eliksir pobudzający to niepotrzebny dodatek. Kaprys. Posądzał Willa o naukę po nocach i przerost ambicji, a nie o zwykłe „nie miałem, kiedy się wyspać, bo obowiązki".
– A ty, skąd tak dobrze się znasz na eliksirze pobudzającym? – spytał Will.
– Moja... Moja opiekunka go nadużywała – odpowiedział Nico, niechętnie wspominając Alecto, która nocami załatwiała jakieś szemrane sprawy, a w dzień wracała do niego i Bianki i udawała, że spała w swoim łóżku. Nie była jednak tak sprytna, by ukryć buteleczki po eliksirze w innym miejscu niż pod komodą w swojej sypialni.
Will tylko pokiwał głową, wyczuwając, że to nie jest rzecz, o której Nico chciałby gadać.
– Co zrobisz, gdy dadzą ci odznakę naczelnego? – Nico pospiesznie zmienił kierunek rozmowy.
– Czy oczekujesz odpowiedzi: „zesram się"?
Nicowi zadrżały usta, kiedy próbował się nie uśmiechnąć.
– Mniej więcej – przytaknął.
– Zrezygnuję z quidditcha. Znaczy nie całkiem. Oddam odznakę kapitana, bo z gry nie chciałbym rezygnować. Lubię to. Ale przynajmniej kierowanie drużyną chciałbym komuś oddać.
Nico westchnął w duchu. Uświadomił sobie, że się martwi. Nie chciał, by obowiązki przytłaczały Willa.
– Szkoda by było, gdybyś zrezygnował.
– Nie chciałbym rezygnować, ale jak każdy mam swoje granice.
Nico chętnie by teraz poklepał Willa po plecach albo wziął go za rękę, ale jakoś nie wydawało mu się to stosowne.
CZYTASZ
Jak nie zostać nekromantą | Solangelo crossover
FanficNico jest synem zbiega i mordercy. Zazdrości wszystkim ludziom, którzy nie muszą nieść tego ciężaru, takim jak na przykład Will Solace. Will jest człowiekiem, który nie ma prawa istnieć. Szkolny prymus, prefekt i kapitan szkolnej drużyny quidditcha...