26. Przestań węszyć

422 34 22
                                    

Will nie trzymał Nica za rękę, kiedy szli na powalentynkową randkę do Hogsmeade. Ślizgon chyba sobie tego nie życzył, bo szedł z opuszczoną głową i skrzyżowanymi ramionami, trochę, jakby chciał ochronić się przed przenikliwym zimnem.

– Okryj się chociaż bardziej tym szalikiem, skoro nie masz czapki – odezwał się Will.

– Wyglądam w czapce jak debil – odpowiedział Nico, szczękając zębami. Starał się ułożyć szalik tak, by zakrywał mu uszy.

Will objął go ramieniem i przyciągnął do siebie.

– A bez czapki marzniesz jak debil – podsumował go Puchon.

Nico z wdzięcznością przełożył swoją rękę na talię Willa.

– Napisała, że przyjdzie, choć niechętnie – powiedział Ślizgon.

Will nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Przez ostatni tydzień Nico nie gadał praktycznie o niczym innym, a teraz zaczynał się powtarzać. Udało mu się nakłonić Alecto, by spotkała się z nim podczas wypadu do Hogsmeade, a Nico miał przygotowaną długą listę pytań i gróźb w razie odmowy odpowiedzi.

– A jak nie przyjdzie, to po prostu pójdziemy do Pani Puddifoot na herbatę – odpowiedział Will, świadomie starając się podpuścić Nica. Ślizgon w odwecie podjął próbę uszczypnięcia go przez warstwy ubrań.

– Nie będziemy przecież zabierać Grace'owi i McLean kolejnej miejscówki – prychnął Nico. – Jak nie przyjdzie, to... Uch... Oczywiście nic nie będę mógł jej zrobić.

– Przyjdzie, a ty odmrozisz sobie uszy – pocieszył go Will.

Brnęli dalej w milczeniu. Prawe ramię Willa znowu ćmiło bólem, jakby nie podobała mu się pogoda. Nie byłoby tak okropnie zimno, gdyby nie wiatr, który nie traktował poważnie ich ciepłych ubrań. Will miał serdecznie dość zimy, a luty wystawiał jego cierpliwość na próbę. Puchon czuł, że ma coraz mniej energii i wyczekiwał roztopów i dłuższych dni. Zima to taka śmieszna pora roku, kiedy o szesnastej niektórzy ludzie zaczynają cię żegnać słowem „dobranoc".

Podeszli do Wrzeszczącej Chaty i stanęli tak, by nie było ich widać od ulicy, a także by choć odrobinę osłonić się od wiatru. Trzęsący się Nico przylgnął jeszcze mocniej do Willa.

– Zamarzam – jęknął Ślizgon. – Która godzina?

Will podniósł rękę, by zerknąć na zegarek, co nie było wcale takie łatwe, kiedy urządzenie było zakryte niczym środek cebuli kilkoma warstwami.

– Za pięć – odpowiedział Will, kiedy w końcu udało mu się ustalić czas.

Nico zaczął głośno tupać, by się trochę rozgrzać, a Will mocniej nasunął czapkę na uszy i kiedy już miał zaproponować, żeby odpuścili, zanim zamienią się w mrożonki, z tyłu za nimi szczęknął zamek. Will prawie dostał zawału. Wrzeszcząca Chata uznawana była za nawiedzoną, więc otwierające się nagle jej drzwi były co najmniej niepokojące.

– Właźcie szybko do środka! – powiedziała Alecto, chwytając ich za kołnierze. Zatrzasnęła drzwi za nimi.

Było tu tylko odrobinę lepiej niż na zewnątrz, ale Will przynajmniej był wdzięczny, że nie przewiewa mu nerek.

Alecto stanęła przed nimi w rozkroku i z wyciągniętą różdżką, jakby szykowała się do ataku.

– Jak się tu dostałaś? – spytał Nico.

– Nie twój interes – odrzekła. – Każdy auror powinien umieć działać w trudnych warunkach i z zaskoczenia.

– A ty dlaczego zostałaś aurorem? – zainteresował się Ślizgon.

– O tym chciałeś gadać? – Jej ostry ton sugerował zniecierpliwienie.

– Nie, ale od tego możemy zacząć. Dlaczego specjalistka od czarnej magii zdecydowała się na bycie aurorem?

Alecto wzruszyła ramionami, milczała. Jasnym było, że nie zamierza odpowiadać na to pytanie.

– To ty zdradziłaś moich rodziców? – wypalił Nico, a Will szybko wymacał różdżkę na wypadek, gdyby Alecto zamierzała ich w tym momencie spalić na popiół.

– Nie wiem, o czym mówisz – wycedziła. – Mam odpowiadać na twoje urojenia?

– Wiedziałaś, że moja matka jest nekromantką. Wiedziałaś, że ojciec próbuje ją chronić. Ty to wszystko wiedziałaś. Dlaczego mam nie podejrzewać, że to ty doniosłaś do ludzi, którzy są odpowiedzialni za wtargnięcie do naszego domu i zabicie mojej matki?

Alecto nie wyglądała na zdziwioną informacjami padającymi z ust Nica.

– I co z tego, że wiedziałam?! Twoja matka była szalona! Myślała, że może łazić sobie po świecie zmarłych jak koza po łące. Co trzeba mieć w głowie, żeby pójść tam... – urwała.

Nico zacisnął pięści.

– Nie mów tak o niej!

– Dlaczego? Chcesz przecież prawdy. Pomagałam twojemu ojcu. Pomogłam zabrać nienarodzone dziecko z miejsca, z którego nie ma odwrotu. Pomogłam mu ukrywać wszystko przed naszymi przełożonymi. Naraziłam swoją karierę, by chronić waszą rodzinę!

– Na co liczyłaś?

– Na nic! – krzyknęła. – Przyjaźniłam się z twoim ojcem!

– To kto ich zdradził, jeśli to nie byłaś ty?

Alecto zwlekała z odpowiedzią. Will poczuł, że kręci mu się w głowie.

– Zeus i Posejdon – odezwał się po raz pierwszy, odkąd znaleźli się w chacie.

Alecto uniosła jedną brew, jakby nagle zauważyła ciekawe zjawisko, a potem zaśmiała się ochryple.

– Więc nie zadajesz się z totalnymi idiotami, Nico. Owszem, po akcji, w której zginęła Maria, obydwaj dostali ciepłe posadki w Hogwarcie i uprzejmą prośbę, żeby zamknęli japę. Informacja o tym, że ktoś sobie łaził przez tyle czasu do świata zmarłych bez ponoszenia konsekwencji, nie byłaby zbyt pożądana.

– A mój ojciec?

– Miał tyle rozumu, żeby uciec, zanim go udupili.

– I terroryzować ludzi inferiusami?

Wzruszyła ramionami.

– Twój ojciec musi się sam z tego wykaraskać.

– Czyli twoim zdaniem jest niewinny? – drążył Nico.

– Twój ojciec jest zbiegiem, najbardziej poszukiwaną osobą w kraju, a ty jako jego synuś powinieneś nie wychylać nosa. Przestań węszyć, smarkaczu. Jeden fałszywy ruch, a zainteresują się tobą moi przełożeni, a uwierz mi, że w ministerstwie nienawidzą ludzi umoczonych w czarną magię. Jeśli zrobisz coś głupiego, to nawet ja nie będę mogła ci pomóc.

– A jak skończę siedemnaście lat? – spytał Nico.

– Co?

– Nadal będziesz się mną opiekować?

– Zobowiązanie, które nas łączy, wygaśnie – odpowiedziała Alecto. – Ale na twoim miejscu, obawiałabym się tego dnia. Nigdy nie wiesz, za jakie głupstwo można trafić do Azkabanu.

– Nie jestem głupi – burknął Nico.

– Może nie, ale jesteś młody i naiwny – prychnęła. – Mam nadzieję, że otrzymasz szansę, żeby z tego wyrosnąć. Ale dość marnowania mojego czasu.

– Jeszcze nie skończyłem! – zdenerwował się Nico.

– Ale ja tak!

– Mam pytania...

– A ja mam robotę – przerwała mu. – Siedź w Hogwarcie, ucz się pilnie i bądź grzeczny, a wszystko będzie dobrze. A ty – zwróciła się niespodziewanie do Willa – jak ci tam? Jeśli masz jakikolwiek wpływ na niego – pokazała Nica podbródkiem – to dopilnuj, by nie robił głupstw.

– Alecto! – warknął Nico, ale kobieta deportowała się z cichym pyknięciem.

Jak nie zostać nekromantą | Solangelo crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz