🐾Rozdział 35🐾

2.1K 98 11
                                    

~ Derek ~

Od wesela Petera i Melissy minął miesiąc. Co za tym idzie? Dzisiaj są urodziny Mojej słodkiej Omegi. Zaplanowałem już cały dzień, dlatego nie śpię już od piątej. Stiles nawet nie zauważył jak wyszedłem z naszego pokoju.

- Wszystko gotowe? - zapytałem Theo, który wrócił z dworu.

- Tak. Mniej więcej..

- To mniej czy więcej?! - warknąłem, bo wszystko musi być podpięte na ostatni guzik.

- Więcej! Ok? - krzyknął i uniósł ręce do góry w obronnym geście.

Westchnąłem i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Ten dzień ma być najlepszy i najbardziej zapamiętany dla Mojej Omegi. Oznaczenie jest ważne dla niego, dla mnie i dla całego stada.

Luna od zawsze była jedną z najważniejszych posad w watasze. Nie dość, że jest matką następców Alfy Stada, to jeszcze pilnuje wszystkiego. Ma zawsze ostatnie zdanie i jest kotwicą dla przywódcy.

Stiles nadaje się idealnie na Lunę mojego stada. Zdeterminowany, inteligentny i władczy. Te cechy bardzo mu się przydadzą i dzięki nim będzie sprawiedliwy w osądzaniu podwładnych.

Uśmiechnąłem się na te myśli i upiłem łyk kawy. Muszę jeszcze iść do garderoby i się przebrać, bo w samych dresach nie wypada iść na własną ceremonię.

Skierowałem się do naszej sypialni i po cichu wszedłem do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Wybrałem najładniejsze ciuchy i poszedłem do łazienki, aby się trochę ogarnąć.

Zostawiłem kilkudniowy zarost, umyłem włosy i umyłem zęby, wliczając w to kły. Muszą być czyste, bo jednak muszę je wbić w delikatną skórę mojego słodziaka. Przebrałem się i wprowadziłem kilka poprawek.

Jestem gotowy.

Wyszedłem i spojrzałem w kierunku łóżka. Uśmiechnąłem się szeroko na widok Stilesa rozłożonego na łóżku, z otwartymi lekko ustami i śpiącego twardym snem. Podszedłem do niego i przeczesałem delikatnie jego włosy. Zamruczał cicho i zmienił pozycję na bok. Zaśmiałem się i wyszedłem z pomieszczenia.

- Wow.. - usłyszałem za sobą na korytarzu - Wyglądasz znakomicie.

- Dziękuję. - odwróciłem się w stronę głosu - A jak tam moje przyszłe kuzynostwo?

- Śpią, wraz z twoją ciocią. - odpowiedział Peter z uśmiechem i ziewnął - Spokojnie. Wstaną na twoją ceremonię. - zapewnił i podszedł do mnie poprawiając kołnierzyk od koszuli - Teraz jest idealnie.

- Dzięki. - uśmiechnąłem się do niego.

- Wiedziałem, że ten dzień w końcu nadejdzie, ale nie wiedziałem, że znajdziesz sobie tak niesamowitą omegę. - dodał po chwili - Naprawdę jest jedyny w swoim rodzaju. Pierwszy raz widzę omegę, która od urodzenia nadaje się na Lunę Stada.

- To prawda. Jest idealny, pod każdym względem. - powiedziałem i przytuliłem go - Dziękuję, wujku. Za wszystko.

Poczułem jak starszy oddaje gest i się uśmiecha. Rzadko nazywam go wujkiem, dlatego wiem, że się wzruszył. Nie żebym nie lubił tak do niego mówić, po prostu po tym co stało się kiedyś przestałem go tak nazywać. Ale teraz gdy jesteśmy starsi, on jest żonaty, a ja oznaczę dzisiaj omegę, nie sądzę, abyśmy wspominali dawne głupoty.

Rodzina to rodzina. Jej się nie wybiera.

Pożegnałem się z Peterem i zszedłem na dół. Muszę jeszcze przygotować parę rzeczy i będę musiał wziąć do tego kilka osób.

My Alpha // [18+] (A/B/O)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz