🐾Rozdział 19🐾

2.3K 104 10
                                    

~ Melissa ~

Zaprowadziliśmy Buck'a do pokoju tak jak kazał Derek. Jest cały zapłakany, co jest bardzo nie dobre dla dzieci.

Skoro już wiem, że jest w ciąży, to będę musiała się nim zająć. Ciąża u męskich omeg nie jest pewna w stu procentach i nie przebiega jak normalna. Poza tym, my wilkołaki mamy ciążę cztery miesiące, więc tym bardziej trzeba się nim zaopiekować.

- Bucky.. Skarbie.. - zaczął Jake przytulając młodszego do siebie - Nie płacz już.. Wszystko będzie dobrze.

- Twój Alfa ma racje. To, że Cole się zdenerwował, nie znaczy że będzie cały czas zły. Musi trochę ochłonąć. - powiedziałam spokojnie i pogłaskałam go po ramieniu.

Omega trochę się uspokoiła, jednak łzy dalej były widoczne. Poniekąd go rozumiem. Jest młody i można powiedzieć, że głupi. Z tego co mi opowiadał Peter, to od małego wychowywał się z samymi braćmi, więc Cole się nimi opiekował. Jest dla niego jak taki tata.

A wiadomo jak to jest, kiedy młodszy jest w ciąży i to w tak młodym wieku...

- B.boli mnie brzuch. - powiedział po chwili cichutko Buck.

Przestraszyłam się, bo możliwe, że to coś związanego z ciążą. Od razu kazałam alfie go położyć na łóżku. Podeszłam do omegi i zaczęłam delikatnie badać brzuszek. Jeszcze nie było oznaki, że są tam małe szczeniaki, jednak czuję, że jest ciężarny.

- Gdzie cię dokładnie boli? - spytałam i dotknęłam jednego miejsca na brzuchu - Tutaj? - pokiwał przecząco głową, więc dotknęłam trochę niżej - Tutaj?

- Mhm! - jęknął z bólu i podkulił trochę nogi.

- Ok. Jake? Idź do mojego pokoju, trzecie drzwi na lewo i przynieś mi czerwoną torbę. - rozkazałam, a alfa szybko wybiegł z pomieszczenia.

- A.a jak to szczeniaki? Proszę.. Tylko nie... - zaczął mamrotać i znów łzy poleciały mu po policzkach.

- Spokojnie. - przeczesałam mu delikatnie włosy - Nic ci nie będzie. Szczeniakom też. Wszystko będzie dobrze. - pocieszałam go i modliłam się, aby Jake się pospieszył.

Po chwili drzwi otworzyły się z impetem i wpadł przez nie Jake wraz z Peterem, który podał mi torbę.

- Ten idiota nie potrafi szukać! - krzyknął zasapany staruszek wskazując na alfę.

- Jestem pod wpływem emocji! - oddał mu młodszy i podbiegł do łóżka łapiąc omegę za rękę - No już jestem skarbie. Wszystko dobrze. - ucałował go w czoło - Moje maleństwa. - dodał na co się uśmiechnęłam.

Już nie pamiętam jak to jest, kiedy jesteś się w ciąży i twój partner się o ciebie martwi. Co prawda doświadczyłam tego tylko przez dwa miesiące. Cierpliwość, troska, miłość, zamartwianie się.. To właśnie czują nasi partnerzy.

Jeśli chodzi o alfę i omegę, to te uczucia są dwa razy silniejsze. Do dzisiaj relacja pomiędzy nimi nie jest do końca wiadoma oraz opisana. Połączenie to bardzo silna więź, która trwa aż do śmierci. Można ją zerwać tylko zabijając jednego z kochanków.

W starych księgach czytałam również, że istnieje coś takiego jak Ukrtra Omega i Ukryta Alfa. Jest to podobno najsilniejsza więź. Wilki są ukryte pod postacią bet i tylko omega wie, że musi znaleźć swoją drugą połówkę. Alfa jest w tym czasie uśpiony i jedyne co go obudzi, to silny zapach feromonów.

Według mnie są to tylko bajki dla małych, ciekawskich wilczków, które marzą o idealnym związku. Nigdy nie mówiłam tej legendy Scottowi, jednak domyślam się, że sam sobie o niej przeczytał.

Czemu teraz o tym myślę? Po prostu coś mi nie pasuje w zachowaniu Isaaca względem mojego syna. Nie znają się za dobrze, a od pierwszego wejrzenia blondyn jest bardzo przychylny. Nie potrafi się od niego oderwać.

- I jak z nim? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Petera.

- Dobrze. - odpowiedziałam nadal badając brzuch omegi - Ale musimy uważać, aby nie dostał ataku paniki. - dodałam, a Jake zmarszczył brwi.

- Czemu musimy uważać? Atak paniki nie jest chyba aż taki groźny. - powiedział przeczesując młodszemu włosy.

- Niby tak, ale on jest w ciąży i może mu to zaszkodzić. Do tego nie wiemy vo w takiej sytuacji zrobi. - wytłumaczyłam i spakowałam torbę.

- Dziękuję. - usłyszałam cichy głos Buck'a.

- Nie ma za co. To moja praca. - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po ramieniu - Odpoczywaj. Jak twój brat się uspokoi na pewno do ciebie zajrzy. - dodałam i wraz z Peterem opuściliśmy pomieszczenie.

Wpatrywałam się w podłogę i rozmyślałam nad zabiegiem, który muszę jutro wykonać. Nic nie może się spieprzyć, bo inaczej Luna nie przeżyje. Muszę wszystko przygotować i zapytać Dereka, czy mają jakieś szpitalne sprzęty u siebie.

Gdy doszłam do drzwi od mojego pokoju poczułam jak zostaję objęta rękoma od tyłu w talii. Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam większą rękę swoją dłonią.

- Myślisz o tym, prawda? - spytał starszy kładąc głowę na moim ramieniu. Westchnęłam i pokiwałam delikatnie głową.

- Boję się, Peter. Boję się, że coś pójdzie nie tak i będę miała go na sumieniu. - powiedziałam cicho, prawie że płaczliwie.

- Hej. - obrócił mnie do siebie przodem i spojrzał w oczy - Wszystko będzie dobrze. Damy rade. Mamy jeden z najnowszych sprzętów szpitalnych w magazynie. Nikt na razie ich nie używał, ponieważ nie mieliśmy medyka. Ale teraz jesteś i na pewno uda ci się go uratować. - dodał i złożył krótki pocałunek na moim czole.

Uśmiechnęłam się, a kilka łez spłynęło mi po policzkach. Cieszę się, że spotkałam w swoim życiu Petera. Jest opiekuńczy i wie jak poprawić mi humor.

Starszy starł kciukami słoną wodę z mojej skóry i powoli oraz delikatnie zaczął całować moje usta. Pocałunek był spokojny i przepełniony uczuciami. Ani on ani ja nie chcemy się z niczym spieszyć. Jakieś dziwne uczucie pojawiło się między nami, jednak na razie nie chcę rozmyślać co to jest. Chcę za to żyć chwilą i przejmować się zdrowiem Luny.

Muszę go uratować.

- Wszystko się ułoży. - powiedział odrywając się ode mnie.

Pokiwałam głową i zaprosiłam go do siebie. Otworzyłam drzwi po czym poszłam odłożyć torbę na miejsce. Peter usiadł na łóżku i mi się przyglądał. Poczułam jak moje policzki stają się ciepłe, a na usta wszedł szeroki uśmiech.

Zachowuję się jak jakaś zakochana nastolatka!

- Masz śliczny uśmiech. - skomplementował i wyciągnął do mnie rękę.

Po chwili namysłu przyjęłam ją. Siedziałam teraz na jego kolanach i zaczęłam się śmiać. Złączyliśmy nasze dłonie splatając palce ze sobą. Spojrzałam na to, a mój uśmiech stał się jeszcze większy.

Przeniosłam wzrok na mężczyznę i drugą rękę położyłam na jego policzku, a następnie wpiłam się w jego usta. Peter od razu odpowiedział na pieszczotę i drugą rękę położył na moje biodro lekko je ściskając.

- Jesteś cudowna. - powiedział gdy przerwaliśmy - Piękna, mądra, opiekuńcza.. Idealna. - spojrzał mi w oczy i palcami odgarnął kosmyk włosów - Nie bój się jutra. Wierzę, że ci się uda. Jeśli potrzebujesz jakiejkolwiek pomocy.. dostaniesz ją. - dodał z uśmiechem.

- Dziękuję, Peter. - rzekłam ze łzami w oczach i przytuliłam go - Za wszystko.

^^^^^^^^^^

Taki luźny rozdzialik, ponieważ niestety, bądź stety zbliżamy się do wspomnianego zabiegu.
Jeszcze nie wiem jak go napiszę, ale spróbuję. Najwyżej mnie wyśmiejecie i powiecie, że nie umiem pisać.

(Przepraszam za błędy)

Miłego czytania na Wattpadzie♡♡

My Alpha // [18+] (A/B/O)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz