2. O kim?

93 15 17
                                    

Mimo że nawet nie znała jej wcześniej, poczuła się przez nią oszukana i opuszczona. Z jakiej racji mogła nie przychodzić do szkoły? Była tylko pierwszego i drugiego dnia. Została wezwana do tablicy na ostatniej lekcji, matematyce, i nic nie potrafiła obliczyć. Emilia w takiej sytuacji pewnie by się zasmuciła, nerwowo rozejrzała po klasie, przeprosiła, że w ogóle istnieje i nie wie czegoś o jakichś tam ułamkach, bo przecież człowiek rodzi się z taką wiedzą i to naturalne, że od razu powinna jechać kredą po tablicy, a nie sterczeć jak debil i czekać na pomoc.

Nauczycielka niezbyt miło skomentowała długie do pasa białe włosy Leny, jej skórzaną spódniczkę ledwo przykrywającą kościsty tyłek i ciężkie czarne buty, których nie zmieniła na białe trampki jak dyrektor przykazał. Lena wzruszyła ramionami, powiedziała, że rozwiązywać nie będzie, bo nie chce, wróciła na miejsce i dosyć głośno powiadomiła wszystkich, że idzie zapalić. Emilia oczywiście nie miała nic przeciwko paleniu, ale wypadałoby, by koleżanka wróciła z tego palenia, a nie wracała już tydzień.

Dobrze, wróciła raz. Przyszła ni stąd, ni zowąd na lekcję wuefu, spytała, kto tutaj jest trenerem, bo najwyraźniej nie było to jasne na pierwszy rzut oka – wuefiści nie zawsze wyglądają na osoby, zajmujące się sportem – i podała jakiś świstek papieru.

– Proszę mi tu podpisać.

– Co to? Zwolnienie?

– Tak. Roczne. Za rok będzie kolejne.

– A co ci jest?

– Jeśli mówię, że za rok będzie kolejne, to nie musisz się przejmować.

– Pani.

– Pani Lena Jesen. Tak, proszę podpisać.

– Mówię, że nie jesteśmy na ty.

– Nie jesteśmy, a czemu tak uważasz?

Emilia pokochała Lenę od pierwszego wejrzenia. Kochała wiele osób, wielu chłopaków, wielu nawet dłużej niż trzy tygodnie, ale Lena była KIMŚ. Oczywiście, ta miłość nie mogła być zdrowa, bo była zatruta sporą dawką zazdrości. Emilia też miała urodę i silne łokcie, ale czasem ją coś stopowało i dobrze wiedziała, co – za dużo myślenia, za mało wcielania w życie. Gdy Lena była obok, też potrafiła działać, a gdy jej nie było, szybko rozpływała się w zupie codzienności. Miała więc jeden, bardzo ważny cel: usidlić i pokonać. Ale jak walczyć z osobą, która nawet nie stawia się na ring?

– O czym myślisz? – spytała Madzia, gdy stały przy automacie do kawy, który potrafił też zrobić przesłodzoną herbatę i gorzki barszcz.

– O Lenie.

– O kim?

Emilia rzuciła jej zniesmaczone spojrzenie. Jak można nie znać Leny?

– O takiej dziewczynie z mojej klasy.

– Fajna?

Emilia pokiwała twierdząco głową. Madzia poczuła się totalnie olana. Przechodziła teraz trudny moment, bo zmiana szkoły nie była dla niej czymś łatwym, a sprawę pogorszała niezbyt przyjemna atmosfera wokół, a tu jeszcze jej jedyna przyjaciółka myślała o innej. Nie to, że się nie przyzwyczaiła, że Emilia nie za bardzo wnika w jej problemy, ale teraz naprawdę jej potrzebowała.

– Wiesz, kto chodzi do mojej klasy? – spytała Madzia, by trochę przejąć inicjatywę w rozmowie.

– Kto?

– Patrycja.

Emilia teatralnie opluła się kawą za dwa złote, jęknęła głośno i westchnęła.

– No nie wierzę. Nie miała iść do Małacha?

– No najwyraźniej nie.

– Wszędzie za mną lata.

Emilia w skrajnym stopniu uważała się za pępek świata, ale Magda nie chciała wyprowadzać jej z błędu, bo wiedziała, czym może się to skończyć. Zainteresowanie psychologią dało jej świadomość, że z ludźmi z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi lepiej nie żartować, zwłaszcza jeśli oni o tym nie wiedzą i się nie leczą.

– Urządza imprezę. Taką wiesz. Otrzęsiny.

– Zaprosiła cię?

– Chyba wszystkich zaprosi.

– Muszę jak najszybciej dorobić się domu z basenem i to zanim skończę liceum.

– Po co? Przynajmniej nie musisz po nikim sprzątać.

Emilia z uznaniem pokiwała głową. Była dumna, że ma tak mądrą przyjaciółkę, na dodatek artystkę.

– A właśnie, o co chodzi z tą twoją klasą, że jest artystyczna?

Madzia wzruszyła ramionami.

– Nie wiem. Chyba przejdę do twojej.

– Po co?

Madzię zasmuciła taka reakcja. Oczekiwała raczej radości.

– Bo co ja będę robić po artystycznej? Podobno ktoś chce się przepisać z twojej. Wymienimy się miejscami.

Oho, pomyślała Emilia, chyba wiem o co chodzi. Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Magda MUSI zostać w swojej klasie i śledzić Patrycję.

– Zastanów się, czy dasz radę. Trzeba robić jakieś skomplikowane wykresy i w ogóle.

– TY jakoś dajesz radę.

– Ale TY chciałaś zawsze pisać i rysować.

Rozległ się dzwonek.

– No ale wiesz, Madzia, jak uważasz.

Wiedziała, że te słowa wprowadzają w największe zamieszanie. „Rób jak uważasz" zawsze powodowało, że podejmowała złą decyzję. Miała nadzieję, że sprawdzi się i w tym przypadku.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz