7. Olśnienie

33 8 4
                                    

– Dziś tak wcześnie?

Podczas gdy kierowca wolno dopalał papierosa, Lena wskoczyła na tylne siedzenie. Było wyjątkowo słonecznie, aż zbyt słonecznie, zbyt idealnie, by jechać do szkoły. Taki dzień można byłoby lepiej wykorzystać, na przykład popijając kremową czarną kawę w mikroskopijnej filiżance na południu Włoch. Albo wolno schodzić po stromych, wybitych w zboczu schodkach w Chorwacji, zmierzając do morza. Albo po prostu wyjść na taras i patrzeć przed siebie.

Lena jeszcze raz przeczytała wypracowania. Nie mogła zdecydować się, które jest lepsze.

Kierowca wsiadł do środka i westchnął. Często tak wzdychał, ale mało mówił. Lena wiedziała, że ją lubi, bo rzadko go zagadywała, nigdy nie pośpieszała i pozwalała mu podczas odwożenia do szkoły zatrzymywać się i załatwiać swoje sprawy. Nie przeszkadzało jej to, bo nigdy nigdzie się nie śpieszyła, ale tym razem pierwszą lekcją był polski. Poza tym, dziś miało się odbyć pierwsze spotkanie grupy, a że cały weekend spędziła na pisaniu idealnych wypracowań, przygotowania do inauguracyjnej przemowy musiały zostać przeprowadzone na lekcjach. Dawno nie miała tak dużo na głowie, więc w ostatniej chwili chciała wrócić do domu i wyjść na taras, ale przecież nie mogła wszystkich zawieść. To znaczy, wiadomo kogo. Nieobecność na własnej grupie oświecenia duchowego mogłaby jakoś wytłumaczyć tym, że największym oświeceniem jest zrozumienie, że każdy jest dla siebie mistrzem i nie potrzebuje przewodnika, ale istniały podejrzenia, że to nie wystarczy, by zaliczyć religię. Jestem aktorką na tej scenie życia, powtórzyła sobie w myślach. Nie mam żadnego cholernego dublera. Ani grafiki komputerowej. Ani zielonego ekranu. Chyba. A co jeśli cały świat to zielony ekran? Te myśli ją trochę przygniotły, więc wróciła do czytania.

– Proszę pana – zagadała kierowcę. – Kogo pan woli, Mickiewicza czy Słowackiego?

– Z romantyków uznaję tylko Byrona – odparł, po czym włączył jedną ze swoich składanek ze smutnym rockiem, dając jej do zrozumienia, że rozmowa zakończona. Jego składanka była wyjątkowo przygnębiająca, więc przez chwilę próbowała go przekonać do włączenia innej składanki, ale on stwierdził, że jest zbyt „skoczna", tak jakby zaproponowała mu zespół śpiewający szanty. Poddała się i postanowiła zabrać sobie popadające w głębokie tęsknoty wypracowanie ze Słowackim, bo nie chciała, by Dawid – jeżeli w ogóle do tego dojdzie – przeczytał i pomyślał, że ona jest jakaś emo. Zauważyła, że ma kilka nowych wiadomości od nowego kolegi, ale nie miała ochoty odpisywać na „co tam", „co robisz" i „czym się zajmujesz", bo przecież nie mogła odpisać „rozrywam się między Słowackim i Mickiewiczem", „namawiam kierowcę na RHCP", bo skąd mogła widzieć, czy jej nowy kolega zna się na literaturze i zespołach, może pomyśli sobie jakieś zbereźne rzeczy, a mógł, bo przez jakiś czas wypisywał naprawdę kosmicznie głupie i zboczone rzeczy. Jeszcze pomyli RHCP z BDSM, a nazwiska powiąże w ogóle z jakimiś ludźmi z osiedla i kto wie, jak to się skończy. Napisała „nic, a ty" i szczerze mówiąc, to i tak chyba był już koniec tego romansu.

– Zajadę na stację – obwieścił kierowca.

Lena spojrzała na zegarek. Było mało czasu.

– Spóźnimy się.

– I tak się spóźnimy. Przejazd kolejowy zamknięty.

Pierwszy raz doszło do niej, dlaczego tak często stoją w korku w małym mieście. Wcześniej nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Zrobiło jej się przykro, że ktoś zaprojektował miasto w tak dziwny sposób, że przez środek przebiegają tory, ale nie było wyjścia. Miała ochotę napisać Dawidowi, że ma wypracowanie, ale się spóźni, ale równie dobrze mogłaby napisać, że spóźni się na randkę, bo goli nogi. Małe sekrety mogą zostać małymi sekretami.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz