27. Dżungla

19 5 10
                                    

Emilia już pół godziny trajkotała o tym, jak okrutnie została potraktowana. Madzia cierpliwie znosiła te męki, ale tylko dlatego, że bardzo bała się wrócić do domu. Znowu podejdzie do lustra sprawdzić, czy brzuch jest już bardzo widoczny, będzie obliczać, którego dnia mogła mieć dni płodne, przeczesywać fora i grupy, żeby się dowiedzieć, na ile procent może być w ciąży. Widziała nawet test online, w którym jej wyszło, że są nikłe szanse, ale co to znaczy nikła szansa? Ludzie wygrywają jakoś w totka, a jakie jest prawdopodobieństwo? Na niczym innym nie mogła się skupić.

– Magda, ty mnie w ogóle słuchasz? Nic nie komentujesz! Jesteś po stronie Leny?

– Nie, nie. Myślisz, że plemniki mogą wędrować z uda aż no, tam? I żyć trzy dni na kołdrze? – szeptała, bo nie chciała, żeby ktoś usłyszał.

– Kto ci takich pierdół nagadał?

– Nikt. – Magda wzruszyła ramionami.

– Słuchaj, może pójdź do gina?

– Nie mogę. Czytałam, że przed osiemnastką trzeba z rodzicem.

– Co? To głupie. Możesz się ruchać, ale nie możesz do gina?

– No tak czytałam. A ty już byłaś kiedyś?

– Tak, ale mama mnie przyprowadziła. Ale była chyba tylko w recepcji. Szczerze, to nie pamiętam, miałam z dwanaście lat.

– I jak było? Usiądziemy?

Świeciło słońce, ale było dość zimno, więc Emilia nie była zbyt zadowolona z konieczności siedzenia na zimnie. Ostatecznie się zgodziła.

– Mówię ci, za dobrze nie pamiętam. Zerknęła i tyle. Nawet mi nic nie wsadziła, dziwne, nie? Co to za badanie? Sprawdziła, czy się golę?

Magda się skrzywiła. Nie chciałaby, by ktoś sprawdzał, czy się goli. Ani tym bardziej jej coś wsadzał.

– Ale jak się tak stresujesz, to może warto pójść. Nagadaj mamie, że swędzi cię, czy coś.

– Nie będę matce takich rzeczy mówić! – wykrzyknęła Madzia. Była bliska płaczu.

– Dobra, cicho, luzuj.

Emilia wyjęła telefon i wpisała w przeglądarkę „ginekolog Płock prywatnie". Zadzwoniła do pierwszego. Madzi aż opadła szczęka ze zdziwienia, nie sądziła, że to takie proste, zadzwonić do kogoś nieznajomego. Ona nawet gdy musiała zadzwonić po pizzę zapisywała sobie tekst na kartce, żeby nic nie pomylić.

– Dzień dobry, aha, aha, no, mogę się umówić? Kiedy terminy? Nie, nie NFZ, prywatnie. Aha, aha, a po piętnastej? No, mega, a jak mam poniżej osiemnastu, to muszę z rodzicem? Aha, no, jasne. Tak, mama się zgadza. Ale nie, proszę pani, o szesnastej to mama jeszcze w pracy. Nie, ja po siedemnastej to mam szkołę muzyczną. Tak, haha, na flecie. Tak, aha, proszę zapisać na czternastą w takim razie, Emilia Kalińska. Ile kosztuje? No, jasne, dobra. Nie, nie, nie planowanie ciąży. A co, dla stałych klientów są zniżki? Ha-ha, nie, nie. Jasne. Kontrolna, tak. No to umówione, dziękuję, miłego dnia, pozdrawiam. Uff!

Madzia patrzyła na Emilię z podziwem.

– Wow. Wow. Jak?

– Miła babka. To jutro masz o czternastej, na Dobrzyńskiej, tylko przygotuj dwie stówy.

– Ej... zapisałaś na swoje nazwisko! – nagle do Magdy dotarła straszna prawda.

– A, no tak, nic, pójdę z tobą, powiem, że ja się rozmyśliłam.

Magda pokręciła głową.

– Możesz zadzwonić i to odkręcić?

– Co ty taka spięta jesteś? Myślisz, że w ogóle patrzą, kto przychodzi? Hajs na stół i możesz mieć na imię Jan Paweł Drugi, i tak cię przebadają. Moja mama tak zawsze tak robi. Zapisuje siebie do dentysty, a potem wrzuca do gabinetu tatę albo mnie, zależy, kogo wyciągnie.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz