Natapirowała włosy. Paznokcie pomalowała na czarno. Kreski pociągnęła prawie do skroni. Koronkowa czarna bluzka, na to czarna długa suknia. Błyszczące glany. Wielka skórzana walizka. Kierowca się przestraszył.
– Wyprowadzasz się do Transylwanii?
Ludzie na korytarzu odprowadzali ją wzrokiem.
– Wróciła z 2010 roku?
Jakaś nauczycielka pokiwała palcem.
– Wróć do szatni i natychmiast zmień buty!
Na auli panował chaos. Czerwona bibuła, którymi mieli zakryć okna, ciągle się odklejała. W sali za sceną nie było miejsca, bo leżało tam całe mnóstwo rupieci i starych piłek do siatkówki, więc chór, aniołki i cała reszta skandowała swoje kwestie na auli, tuż obok krzątającej się grupy bojowej Magdy. Grupa bojowa roznosiła fancy stroje wyciągnięte z lumpa i strychów, ustawiała krzesła, które ciągle któryś z wkurzonych aktorów trącał, wspinała się na drabinę, by poprawić bibułę i robiła mnóstwo zamieszania.
– Nareszcie! Lena! – wykrzyknęły jednocześnie Emilia i Magda. Po chwili Lenę otoczył tłum z milionem pytań.
– Lena! A w tym akcie drugim to kto pierwszy wychodzi? Ja czy Ola? Bo Ola mówi, że ona!
– Ta cholerna bibuła się nie trzyma!
– Kocioł jest brudny!
– Świece kiedy będziemy podpalać?
– A Monika nie pamięta swojego tekstu!
– Ja w tym nie będę występować! Mówiłaś, że mogę się ubrać jak zawsze – narzekała Mimi.
– Nikt tak nie mówił! – odkrzyknęła laska z grupy bojowej, która razem z Magdą przemierzyła wszystkie płockie lumpeksy. – Chyba że na co dzień ubierasz się jak Paris Hilton?
Mimi nadęła policzki. Według niej sztuce bliżej było do festiwalu kiczu, niż do Dziadów.
– Lena! Lena, mamy problem z dźwiękiem! Muzyka świszczy!
Lena wspięła się na scenę. Walizka była ciężka, ale nie pozwoliła nikomu jej wnieść.
– Postawcie stół, szybko! – rozkazała. – Tak, przykryć obrusem. Przyniosłyście czarny obrus?
Otworzyła walizkę. Wszyscy wskoczyli na scenę, żeby zobaczyć, co ona tam przywiozła.
– Tablica Ouija. Gotowi?
Zapanowała cisza. Ktoś odchrząknął.
– To bezpieczne?
Lena wywróciła oczami.
– Robimy dziady, do cholery. To antonim bezpieczeństwa.
Zza kulis wyszła Patrycja w białej sukni, z wiankiem na podkręconych ciemnych włosach, z jakimś patykiem w dłoni i pluszakiem-owcą pod pachą. Wyglądała tak, jakby myślała, że wszyscy tylko czekają na jej wyjście. Pachniała na pięć metrów słodkimi perfumami i chyba było jej ciężko od tego zapachu, bo ciągle wzdychała.
Lena czuła, jak cały mozolnie wypracowany spokój wewnętrzny pryska jak bańka mydlana.
– Co. Ty. Kurwa. Założyłaś.
Wszyscy podniecili się wizją nadchodzącej dramy i zupełnie zapomnieli o tablicy Ouija, bibułach i kotłach.
– Jak to co? – Patrycja z trudem unosiła powieki, bo specjalnie z okazji sztuki dokleiła sobie rzęsy. – Myślałaś, że założę te lateksowe wdzianko? Ubiegałam się o rolę Zosi, a nie lambadziary!
CZYTASZ
Kawa z automatu [zakończone]
أدب المراهقينEmilia nie jest dobra w trygonometrii, ale ma wiele innych zalet, o których nie mówi koleżankom, ale które chętnie pokazuje kolegom. Lena po kolejnej sprzeczce z księdzem planuje założenie sekty. Magda zastanawia się, czy bycie normalną to nowy stop...