29. Szybcy i wściekli

18 4 5
                                    

- Musisz mówić głośniej.

Mimi jęknęła.

- Może po prostu dajcie mi mikrofon?

- Widziałaś kiedyś aktorów w teatrze z mikrofonem? - Lena traciła cierpliwość.

- No dajcie już jej ten mikrofon, bo nigdy nie skończymy - narzekała Patrycja. - Mam dziś plany.

- Nikt nie wyjdzie, póki nie skończymy prób.

- Leena... - Emilia też już nie miała sił. Tęsknie patrzyła przez okno; było tak słonecznie, zielono i cudownie, a ona siedziała tu już drugą godzinę i słuchała Mimi, która bez przerwy powtarzała „Bez cierpienia nie ma zbawienia, mym cierpieniem było wieczne pragnienie natchnienia". Siedziała obok Patrycji, która wzięła sobie swoją rolę do serca: cały skrypt był pomazany zakreślaczem, niektóre słowa podkreśliła, niektóre wykreśliła.

- Przyłożyłaś się - skomentowała Emilia.

- A ty już umiesz?

- To trzy zdania, co tu umieć?

- Farciara.

Lena zerknęła w ich stronę. Emilia zaczynała się jej bać. Lena, od kiedy wzięła się za swoją sztukę, cierpiała na poważny kijowdupizm.

- Emilia, wskakuj na scenę.

- Może jakieś proszę?

Z ociąganiem wstała ze swojego miejsca i weszła na scenę. Widziała przed sobą Lenę i wszystkich aktorów. Poczuła, że pocą jej się dłonie. Naprawdę będzie tu cała szkoła? Nauczyciele? Nie, na pewno... Może w ogóle nikt nie przyjdzie? Oby to nie wypaliło... Może zachorować? Wyjechać? Zmienić szkołę? Dobra, weź się w garść, to trzy zdania...

- Pamiętasz, kiedy wchodzisz?

- Gdy zawyją wilki, prawda?

- I usłyszysz uderzenie w bęben. Więc teraz odtwórzmy to, schowaj się tam, tak, tam z lewej. Najpierw będzie ciemno przez chwilę, bo Grzesiek musi zdążyć postawić krzesło. A potem wilki, uderzenie w bęben i wychodzisz. Czaisz?

Emilia schowała się w pomieszczeniu za sceną. Serce biło jej jak szalone. Zerknęła na kartkę z kwestią. Wygram każdą bitwę, póki strach przezwycięża miłość, a wy, marne robactwo, nigdy nie zrozumiecie swej siły...

- Auuuu! - rozległo się coś w stylu wycia wilka.

Nie zrozumiecie siły, bo nie miłość wami prowadzi, a strach...

- Bum, bum!

Strach, acha, strach, siła, ok, jasne...

- Halo! Był już bęben!

Emilia wyskoczyła na środek sceny.

- Nie, nie, nie! - Lena aż wstała. - Wróć i wyjdź jak zło, a nie jakbyś zaraz miała tańczyć krakowiaka!

Wróciła i wzięła głęboki wdech. Ok, dobra, skupienie na twarzy, jestem złem, jestem jak Neo, totalna chillera w biodrach, zaraz mi tu podadzą cygaro.

Wycie, bęben. Luźnym krokiem ruszyła w stronę krzesła.

- Nie, no błagam cię, Eminem wyszedł na scenę.

- No przecież dobry krok robię! - oburzyła się Emilia.

- Zerknij na nas z pogardą i lekkim uśmieszkiem, o, coś w tym stylu - Lena zmrużyła oczy i uniosła kącik ust. - Okej?

- Dobra, a możemy bez tych bębnów już?

- Nie, wytrenuj odruch bezwarunkowy. Na wycie i bęben przeistaczasz się w Widmo.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz