18. Pogonisz za dwoma zającami...

30 5 9
                                    

Intensywne światło. Zupełnie inne łóżko, trochę twardszy materac, ogromna poduszka, w której można było się zapaść. Jasna tapeta w romby, kółka i kwadraty, kolory przepływające od różu do błękitów, jak niebo o wschodzie słońca. Pościel pachniała proszkiem do prania i drewnem – pościel dla gości była trzymana w starej, drewnianej szafie. Szafie dokładnie takiej, jak ta prowadząca do Narni.

W domu były dwa tajemnicze przejścia, które widziała tylko dwa razy w życiu, w dzieciństwie. Wspomnienia były już tak odległe, że czasem zastanawiała się, czy na pewno to była prawda. Nie mogła tego sprawdzić, bo jedno tajemnicze przejście było pod szafką na buty w przedpokoju, i to nie taką prostą szafeczką, a ogromną i ciężką. W pamięci miała następujący obraz: dziadek z tatą odciągają szafę na kurtki, a potem przesuwają szafkę na buty i dziadek przekręca klucz w podłodze. Otwierają i schodzą w dół, a ona pyta, czy też może. Dziadek mówi, że ma iść do pokoju, a ona zawsze słuchała dziadka. Nie przez strach. Nie bała się go – nikogo się nie bała. Ale odczuwała wyjątkowy respekt przed tym ogromnym mężczyzną, którego czasem widywała w mundurze z mnóstwem odznak.

Drugie tajemnicze przejście było na piętrze, w pokoju dla gości, w którym stała ta wielka, straszna szafa i łóżko z wysokim wezgłowiem. I kolejna migawka z dzieciństwa: dziadek i ojciec odsuwają łóżko i szafę. Ukazują się drzwiczki o wymiarach około metr na metr. Dziadek przekręca klucz, a wtedy tata zerka na drzwi i widzi tam Lenę.

– Lena, idź się bawić i zamknij drzwi.

Lena patrzy to na ojca, to na dziadka, który klęczy przy tajemniczych drzwiczkach. Nie chce iść się bawić, bo fajniej byłoby zobaczyć, co tak ukrywają. Ale wtedy dziadek robi poważną minę i Lena posłusznie wychodzi.

Mama jej mówiła, że ma bujną wyobraźnię, i tak było, miała bujną wyobraźnię, ale nie sądziła, że jej się to wszystko wydawało. Babcia powiedziała po prostu „no, mamy bunkier". Na tekst Leny, że bunkier powinien być chyba pod ziemią, a drugie przejście jest w pokoju gości na piętrze, babcia odpowiedziała, że nie ma żadnego tajemniczego przejścia. „Z taką wyobraźnią to tylko książki pisać".

Za każdym razem, gdy przyjeżdżała, chciała sprawdzić, czy naprawdę to jej się tylko przywidziało – ale zawsze było też mnóstwo gości, którzy mogliby ją przyłapać. Próbowała zamknąć się w pokoju gościnnym i samodzielnie odsunąć łóżko i szafę, ale nie było to fizycznie możliwe. Co jakiś czas podchodziła do wezgłowia łóżka, próbowała je przesunąć, a potem tęsknie zerkała na miejsce, w którym powinno być tajemnicze przejście, po czym rezygnowała. Czasem obawiała się, że w rzeczywistości tam naprawdę nic nie ma i wszystko jej się przyśniło. Wydawało jej się, że lepiej się nie rozczarowywać. W końcu rozczarować się – znaczy przestać wierzyć w czary.

Gdy budziła się w innym łóżku niż zazwyczaj, potrzebowała paru minut, żeby zrozumieć, gdzie się znajduje. Już słyszała, że większość domowników nie śpi – z dołu dochodziły podniosłe głosy, muzyka, uderzenia talerzy czy garnków. Nikt jej nie budził, bo, jak się zdawało, nie była zbyt dobrym pomocnikiem w kuchni.

Przebrała się i zeszła na dół. Ojciec i wujek wnosili właśnie trzeci stół do salonu.

– Lena, przetrzyj stoły! – wydał rozkaz ojciec, tak jakby nie zauważył, że dopiero wstała. Kiwnęła głową, ale wcale nie zamierzała tego robić.

Podeszła do choinki i wzięła głęboki wdech: uwielbiała ten żywiczny, leśny zapach, połączony ze świeżością zimy i nagrzanym plastikiem lampeczek choinkowych.

– O, Lena!

Babcia zauważyła ją i ruszyła w jej stronę. Zamiast tweedu miła dziś na sobie kaszmirowy komplecik, przystrojony czerwonym fartuchem kuchennym z napisem „Happy Xmas". Objęła ją i Lena poczuła przyjemną mieszankę Lancome Tresor i starej wersji Opium YSL.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz