6. Love-hate relationship

62 9 8
                                    

Usłyszeli stuk obcasików. Ucichli.

– Przygotowani, mam nadzieję.

Emilia rzuciła się na swoje miejsce. Jak tu przyjemnie. Cieplutko. Jestem tu zupełnie niewidoczna, prawda?

Babka od matematyki była jakaś poddenerwowana. O tak, bała się. Och, gdyby zrobić jej tak na złość! Sprawić, by cierpiała tak jak my! Niech poczuje ból! Och, gdyby tak...

Emilia zamknęła oczy.

Rozdano kartki. Nikt nawet na nie nie spojrzał. Nikt nie trzymał długopisów. Wszyscy tępym wzrokiem wpatrywali się w nauczycielkę.

– Zaczynamy pisać! Piszemy! Wyjmijcie długopisy!

Nikt się nie ruszył. Nawet nie mrugnął. Cichy bunt.

– Co wam jest!? Wszystkim powstawiam pały! Nikt nie zda! Nie dopuszczę do matury, słyszycie?

Początkowa wściekłość przeradzała się w rozpacz.

Nikt na to nie zwracał uwagi. Nikt się nie poddał, nie zlitował. Byli niczym posągi. Puste kartki trafiły do jej drżących rąk.

– Emilia, masz już pierwsze? – usłyszała szept Leny.

Emilia obudziła się z cudownego snu.

Cholera. Tylko nie trójkąty.

– Sinus, nie? Bierzesz z sinusa? Jak leciała ta reguła? W pierwszej wszystkie są dodatnie, w drugiej tylko sinus, w trzeciej tangens i cotangens...?

– Sinus cosinus, daj Boże, dwa minus...

– Ostatnia ławka!

– O, Chryste.

Emilia nie miała pojęcia, co tu w ogóle robi. Lena chyba też, ale Lena miała bogatych starych, więc co za różnica, czy umiała coś obliczać, czy nie. Dziwne, że w ogóle przyszła na ten sprawdzian. Rozejrzała się i zwinnym ruchem położyła telefon na udach. Jak na złość, zasięg był słaby i Internet ładował się wieki. Nagle zauważyła, że ma nowe wiadomości.

Masz pierwsze?

Napisał Michał, a on siedział trzy ławki przed nią.

Nie, a ty?

Nie miała pierwszego i nie miała ochoty wyszukiwać odpowiedzi w necie. Lena też odpuściła, zaczęła bazgrać na kartce. Już dostała opieprz od faceta od gery za, jak to określił, „gołe dupy" (i jak to określiła Lena, „akty") narysowane na arkuszu, ale jak widać, nie dała się tak łatwo złamać.

Telefon zawibrował. Emilia otworzyła wiadomość i zobaczyła zdjęcie rozwiązanego zadania.

– Lena, mamy to – mruknęła i położyła telefon na lewym udzie, by koleżanka miała lepszy widok.

– Jesen, co robisz? – warknęła nauczycielka. – Gdzie zerkasz? Mam kazać wam postawić tornistry na stół?

Wszystkich rozbawiło słowo „tornister", a Lena i Emilia w pośpiechu spisywały z telefonu.

– Jesen!

– Co! – Lena odkrzyknęła i odłożyła długopis. – Może mi pani nie przeszkadzać w pisaniu sprawdzianu?

Nauczycielka wybałuszyła oczy.

– Widzę, że zerkasz na coś pod stołem!

Emilia lekko szturchnęła koleżankę, by nie wdawała się w dalszą dyskusję.

– Uspokój się, dziś idziemy na imprezę.

Lena wywróciła oczami. Rozległ się dzwonek i tradycyjnie poszły uśmierzyć sprawdzianowy ból kawą z automatu. Przy automacie stała Madzia, popijająca tak zwane mochaccino, czyli pseudokawę z pseudoczekoladą.

Kawa z automatu [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz