10. Nie spodziewany gość.

530 49 4
                                    

Obudziłam się, jak zawszę. Szkoda że sen nie może trwać w nieskończoność. Była sobota, więc nie musiałam schodzić z łóżka. Jednak matka zrobiła śniadanie i mnie wołała. Ruszyłam dupę z łóżka i zeszłam na dół. Czekały tam na mnie naleśniki, mniam... pycha. Kochałam je, gdy je zjadłam, ubrałam się i uczesałam. Claudia, dawno z nią nie rozmawiałam. Postanowiłam do niej zadzwonić, gdy odebrała.. powiedziałam: 

-No hej, chcesz wyjść? 

-Yyy.. Lucy? Dzisiaj? Serio? Nie mogę, jadę do wujka. Wybacz. 

-No spoko, więc papa. 

-Paa i jeszcze raz przepraszam- rozłączyłam się. Położyłam się na łóżku, myśląc co będę robić przez ten cały dzień. Pomyślałam że może spotkam Jeffa w parku, więc pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu kierując się do parku. Gdy już w nim byłam, rzeczywiście Jeff tam siedział. Podeszłam i powiedziałam: 

-Hej. 

-Oooo, hej- wstał i mnie przytulił- Co dzisiaj będziesz robić? 

-Nie mam pojęcia.

-A może, chciałabyś... u mnie.. może, przenocować?- a ja cała się zarumieniłam. 

-Jeśli chcesz to mogę- odwróciłam głowę, żeby nie widział jak się zarumieniłam. Zaśmiał się i powiedział że będzie tutaj o 17, będzie czekać. 

Poszłam do domu, żeby się spakować. Podeszłam do mamy i się spytałam czy mi pozwoli na nocowanie u... koleżanki? No w sumie, to dziwne by było jakbym powiedziała "Mamusiu, mogę nocować u mojego kolegi który jest psychopatą?". Nie, nie. Musiałam skłamać. Oczywiście moja matka się zgodziła. Spakowałam piżamę, szczotkę do włosów, do zębów.. i ogólnie wszystko co było mi potrzebne. Przed 17 pożegnałam się z moją matką i wyszłam z domu. 

Gdy byłam w parku, Jeff już tam stał i czekał. Gdy mnie zobaczył, podbiegł do mnie i się przywitał. Chwycił mnie za rękę i szliśmy wolnym krokiem do jego domu. Nie bałam się tego ciemnego lasu, bo wiedziałam że on będzie przy mnie. Gdy doszliśmy, był tam Jack i Ben. Slendera nie było, dziwne. Może siedzi we własnym domu. Przywitałam się z chłopakami, i Jeff pokazał mi swój pokój. Miał ciemne ściany, duże czarne łóżko, szafę, lustro.. i nie było żadnej krwi. Powiedział: 

-A więc, tutaj będziemy spali. 

-My? Razem? W jednym łóżku?- Jeff się zaśmiał, a ja się zarumieniłam.. położyłam torbę na jego łóżku. 

-Chodź, chce ci coś pokazać.

-Okej- chwycił mnie za rękę i wyciągnął z domu. Szliśmy do jakiegoś lasu, dość blisko to było. Gdy doszliśmy, było tam tak pięknie. Jeff usiadł na trawie, podeszłam do niego i usiadłam obok niego. Wpatrywaliśmy się w księżyc oraz gwiazdy. Było tak romantycznie, po krótkiej chwili zaczęli puszczać fajerwerki. I to się ułożyło w napis "Moja Lucy". Ojeju, jak słodko. Odwrócił się do mnie i powiedział: 

-Kocham Cię. 

-Ojeju, Jeff- łzy zaczęły lecieć z mojej twarzy, nie ze smutku, tylko ze szczęścia- Też cię kocham! 

Przybliżyłam się do niego, nasze twarze były blisko. Pocałowałam go. Następnie usiadłam na nim, położyłam go. On mnie przybliżał do siebie coraz bardziej, obróciliśmy się na trawie. Teraz to on siedział na mnie, całował mnie po szyi, było mi tak miło. Szepnął mi do ucha: "Już na zawszę razem". I nagle ktoś do nas podszedł, Jeff wstał ze mnie i pomógł mi stanąć na równe nogi. 

To niemożliwe, to był/była.... 

------------------------------------------

O to następny rozdział :3 
Jak myślicie, kto to był? XD 

Go to sleep...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz