Obudziłam się, było deszczowo za oknem. Wstałam i zrobiłam to co codziennie, mianowicie ubrałam się, uczesałam i zjadłam śniadanie. Miałam chęć się przejść, więc wyszłam z domu. Na podwórku było dość dziwnie, wszystko było inne niż zawsze. Miałam chęć zabić kogoś, coś szeptało mi do ucha żebym to zrobiła. Te uczucie długo mnie męczyło, po długim czasie wygrałam. Szłam przez nie znane mi ulice. Doszłam do parku który bardzo kochałam.
Szłam z uśmiechem na twarzy, chodź miałam chęć płakać. Doszłam do ławki na której ciągle siedział Jeff. Popatrzyłam się na nią, Jeff siedział tam, nie sam.. tam była jeszcze Jane. Cofałam się, oni rozmawiali. Było czuć ich radość, moje serce zaczęło wariować. Myślałam że ono mi wyskoczy, trzęsłam się. Siedziałam na trawie i patrzyłam się na nich, nie wiedziałam co się dzieje. Po długim czasie Jane wstała, podała rękę dla Jeffa i pocałowała go. Wtedy nie wytrzymałam, łzy leciały mi z oczu.
Wstałam i zaczęłam biec przez park, następnie przez ulice. Nie zatrzymywałam się. Dobiegłam do domu, zamknęłam się w pokoju. Siedziałam przy zgaszonym świetle, przytulałam się do swojego misia i płakałam w jego ramię. Przeklinałam pod nosem, czuje się taka nie potrzebna. Ale on mnie kochał, dlaczego zrobił mi to?! Zamknęłam oczy, trzymałam coś ostrego w ręku. Z każdą sekundą nóż był bliżej moich żył, nie dałam rady tego zrobić.
Rzuciłam nóż przed siebie, wytarłam łzy. Myślałam nad tym wszystkim dość długo. Krzyczałam, śmiejąc się. Miałam uśmiech na twarzy.
***
Obudziłam się, Jeff leżał koło mnie. Gwałtownie usiadłam, Jeff otworzył wolno oczy, podniósł rękę i położył mnie ponownie. Zaczęłam płakać, to był tylko zły sen. Wtuliłam się w Jeffa i spytałam się:
-Jeff, co się wczoraj stało?
-Uratowałem Cię- powiedział zaspanym głosem- A reszta to nie ważne.
-Aha, okej.
Jeff wstał i pomógł mi stanąć na równe nogi. Ubrałam się, i zrobiłam nam śniadanie. Co nie co umiałam gotować. Zrobiłam nam naleśniki, chyba jemu to smakowało. Cieszyłam się, w końcu ktoś docenił mój talent. Jak zjedliśmy to włączyłam laptop i obejrzeliśmy jakiś film. Później mu opowiedziałam ten cały sen. Jeff tylko na to powiedział:
-Nie martw się, nigdy cię nie zdradzę.
-Kocham Cię- pocałowałam go, a on to odwzajemnił.
Spędziliśmy dość długo czasu na gadaniu. Nastał wieczór, Jeff musiał już iść. Pożegnałam się z nim i wyszedł moim oknem. Nie wiedziałam co porobić, siedziałam na łóżku i wyglądałam jakbym czekała na zbawienie. Ktoś pukał w moje drzwi do pokoju, otworzyłam. Weszła do środka Jane.
-Czego tutaj chcesz?- byłam zła że przyszła tutaj.
-Jak widać, pocięłaś się? Haha, żałosne. Jak Jeff mógł wybrać taką szmatę jak ty.
-Przyszłaś tu tylko po to żeby się naśmiewać?
-Tak. Bo z takiej żałosnej lali warto jest- po tych słowach wyszła.
Nie wiem co to miało być, ale gdy wyszła rozśmieszyła mnie. Śmiałam się na cały głos, w moim śmiechu można było usłyszeć jakbym była szalona. Gdy skończyłam poszłam poczytać książkę. Minęły jakieś dwie godziny, później poszłam spać.
--------------------------------------------------
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału. Ale jakoś nie miałam pomysłu :/
A ten rozdział jest jakiś gówniany, wybaczcie XDD
Przy następnym bardziej się postaram :>
Ale jak wam się ten podoba? ;)
CZYTASZ
Go to sleep...
RomanceHej. Mam na imię Lucy, jestem szesnastoletnią dziewczyną. Mieszkam tylko z matką, gdyż mój ojciec zostawił nas z nie wyjaśnionych przyczyn. Ogólnie czasami jeżdżę do niego, ale jeśli pytam o tą jego wyprowadzkę to nie odpowiada. Od 12 roku życia, za...