17. Lany Poniedziałek.

456 51 3
                                    

Obudziłam się, leżałam głową na klatce piersiowej Jeffa. Czułam jego cudny kaloryfer. Nie miałam siły się ruszyć, Jeff otworzył powoli oczy, uśmiechnął się i powiedział: 

-Dzień dobry Kochanie.

-Dzień dobry- wtuliłam się jeszcze bardziej w jego ciało. 

-Spokojnie, bo mnie jeszcze udusisz- zaśmiał się, a ja się zarumieniłam- aż tak podoba ci się moja klata? 

-No ja, ten, no... bo wiesz- nie wiedziałam co odpowiedzieć. 

-Nie musisz mi się tutaj tłumaczyć- ponownie się zaśmiał. 

-Nie ruszaj się- usiadłam na nim i nachyliłam się. 

On podniósł rękę i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie. 

Przerwał nam mój telefon, dzwoniła moja mama. Odebrałam: 

-Hej mamo. 

-Hej. O której wrócisz do domu? 

-Nie wiem.

-To o 17 najpóźniej.

-Okej, pa. 

-Pa- rozłączyła się. 

Była godzina 11, aż tak długo leżałam z Jeffem w łóżku? To jest możliwe? Ehh.. nie dziwie się że aż tak długo się w niego wtulałam, taki ma cudny kaloryfer. 

Podeszłam do łóżka i zobaczyłam że nie ma tam Jeffa. Zdziwiłam się, przecież przed chwilą leżał tutaj. Poczułam ręce na moich ustach i brzuchu. Trzymały mnie mocno. Byłam blisko pewnej postaci, czułam ten wyrzeźbiony tors przez bluzę. Wiedziałam że to będzie Jeff. Postać ciągnęła mnie do łazienki, co on chce zrobić? Podniósł mnie. Dziwne, uważam że jestem ciężka. Ale okej, w jednej minucie znalazłam się w wannie pełnej wody. Popatrzyłam się na tą postać, to był Jeff. 

-Haha- zaśmiał się Jeff. 

-Co to miało być?

-Lany poniedziałek. 

-To już dzisiaj?- zapomniałam. 

-Jak widać. 

Wstałam i wyszłam z wanny. Podeszłam do Jeffa cała mokra przytuliłam się do niego. On mi nie próbował mi się wyrwać, ale skoro dziś lany poniedziałek wrzuciłam go do wody. Cały mokry siedział w wannie. 

-Haha. I kto teraz się śmieje ostatni? 

-Osz ty, kobieto- zaśmieliśmy się we dwóch. 

Wyszedł z wanny przeze mnie musiał chodzić bez bluzy. Ups, dla mnie się to opłacało, ja mialam jeszcze strój w którym przyszłam do Jeffa, ale jakoś nie miałam chęci się w niego ubrać. Podeszłam do Jeffa i powiedziałam: 

-Jeff, czy masz jakieś ubranie? 

-A co się stało?

-Po prostu nie mam w co się ubrać.

-Okej, zaraz ci dam. 

-Oki. 

Po 5 minutach poszłam do pokoju Jeffa, na jego łóżku leżały ubrania, wzięłam je i poszłam do łazienki. 

Krótkie spodenki były troszeczkę za duże dla mnie, ale jakoś się trzymały. Bluzka sięgała mi do uda. Gdy już się ubrałam to weszłam do salonu, gdzie siedział Jeff przed telewizją. Usiadłam koło niego i odezwał się pierwszy: 

-Jak chcesz możesz zabrać te ubranie. 

-Dziękuje. 

-A wiesz że jest już 16? 

-Nie długo trzeba będzie się pożegnać. 

-Tak, wiem. 

Siedzieliśmy przed telewizją jakieś pół godziny. Później musiałam iść. Jeff mnie tym razem nie odprowadził, leniuch jeden. 

Wróciłam do domu, zjadłam coś, pogadałam troszeczkę sobie z mamą i poszłam do swojego pokoju. 

Weszłam na fb i popisałam sobie z Claudią. Jutro już do szkoły, więc spakowałam się, pooglądałam jakieś filmiki na yt i po jakimś czasie poszłam spać. 

----------------------------------------------------------------

Przepraszam że tak długo nie było rozdziału :c 
Wybaczcie, ale jakoś weny nie miałam :/ 
Wiem że lany poniedziałek był już dość dawno XD 
Ale chciałam coś o nim napisać c: 
I jak wam się podoba ten rozdział? :3 
Zostawcie ślad po sobie, to strasznie motywuje do dalszego pisania! Dzięki ;) 

Go to sleep...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz