Rozdział 1

2.1K 44 2
                                    

Sapnęła, gdy złapał ją i pochylił do przodu, z niecierpliwością rozrywając jej majtki. Wydała pisk, zanim jej usta nagle zostały zamknięte.

- Nie mów, Granger – rozkazał jasnowłosy czarodziej. - Nie wydawaj dźwięku. - Natychmiast znalazł się w jej wnętrzu... wchodził, brał, posiadał, zabierał. Minął już ponad tydzień, a on był wygłodniały. Poczuła, jak knebel zaciska się, odciągając jej głowę do tyłu, jak wodze na koniu, gdy wbił się w nią od tyłu. To było rozpaczliwe i naglące, niemal okrutne z powodu cielesnej potrzeby. Przyszła jej do głowy tylko jedna spójna myśl; niebo.

Cztery Miesiące Wcześniej

Hermiona nakrywała do stołu, kiedy Theo wszedł do mieszkania. Podszedł do niej i cmoknął ustami jej policzek, po czym poklepał ją po plecach i poszedł do ich sypialni, żeby się przebrać. Hermiona westchnęła, obserwując jego oddalającą się postać. Kochała swojego męża. Był dla niej dobry, a ona niczego więcej nie chciała... może z wyjątkiem pasji, która kiedyś ich pochłonęła. Zanim się pobrali, ich życie seksualne było idealne i tak pozostało przez pierwsze kilka lat małżeństwa. Teraz jednak, dwa tygodnie przed ich siódmą rocznicą, Hermiona czuła się niespełniona. Każdy dzień był przewidywalny. Każde spotkanie seksualne było praktycznie napisane w scenariuszu – a przynajmniej tak się czuła. Najpierw całowali się, a potem wchodził, dopóki nie doszła. Następnie przewracał się na plecy, gdzie ona rzucała się na niego, siadając na nim okrakiem, w którym to czasie ujeżdżała go do końca i od czasu do czasu, jeśli miała szczęście, miała drugi orgazm. Chociaż, kiedy już to się stało, to zamykała oczy i wyobraźnia zabierała ją w odległe miejsce.

Dni były zawsze takie same. Śniadanie o siódmej czterdzieści pięć, zanim wyszła do pracy o ósmej piętnaście, a następnie jego wyjazd o ósmej czterdzieści pięć. Wracała do domu o czwartej trzydzieści i miała już nakrywać do stołu, kiedy on przybędzie przez Fiuu o szóstej. Kolacja o szóstej trzydzieści, telewizja do dziesiątej, a potem do łóżka. Seks był w sobotnie wieczory i sporadycznie w piątki, jeśli wychodzili i pili. Wpadli w tę okropnie nudną egzystencję i Hermiona nie sądziła, by mogła to dłużej znieść.

Odkładała na stół makaron z krewetkami, kiedy wysunął krzesło i zajął miejsce. Usiadła naprzeciwko niego i jedli w swoim zwykłym, wygodnym milczeniu. Kręcąc makaron na łyżkę, obserwowała swojego czarodzieja i próbowała zobaczyć tego samego mężczyznę, którego uwielbiała siedem lat temu. Jego ciemne włosy były teraz krótko przycięte, ale wciąż miał te same piękne niebieskie oczy. Poczuła, jak jej serce trochę się rozpływa, kiedy spojrzał na nią i przyłapał ją na gapieniu się. Posłał jej uroczy uśmiech, który zawsze sprawiał, że jej serce przyspieszyło. Czuła różowy odcień na policzkach, gdy jej myśli wędrowały.

- Co? – zapytał, wciąż się uśmiechając.

Hermiona wzruszyła ramionami, gdy spojrzała z powrotem na swój talerz i ugryzła krewetki.

– Och, nic. Po prostu wspominam nas, kiedy po raz pierwszy zaczęliśmy się spotykać. - Włożyła krewetki do ust i uśmiechnęła się lekko podczas żucia.

– To był dobry czas, prawda?m - zapytał z szerokim uśmiechem. - Byłem w tobie zakochany już po jednej randce.

Przełknęła i przypomniała sobie ten czas w swoim życiu. Wtedy wszystko było takie jasne i obiecujące – jej kariera i jej życie osobiste. Zakochała się w nim natychmiast. Uśmiechnęła się żartobliwie.

- Dla mnie też było to szybko. Naprawdę mnie to zaskoczyło. - Obserwowała go, gdy kontynuował jedzenie. - Pamiętasz, jak nie mogliśmy oderwać od siebie rąk?

Zaśmiał się, wycierając usta.

- To cud, że kiedykolwiek wyszliśmy z domu.

Hermiona postanowiła rzucić aluzję.

RomansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz