Rozdział 33

1K 30 0
                                    

Hermiona nie mogła uwierzyć w to, czego właśnie była świadkiem. Siedziała z niedowierzaniem, nie mówiąc ani słowa, gdy lustro pokazywało śmiech przez łzy Ezmireldy przeglądającej stos zdjęć. Narcyza wydawała się pocieszać wiedźmę, ale nawet Hermiona zdała sobie sprawę, że to gra w politykę. Każda czarownica miała teraz coś na drugą. Ezmirelda trzymała skandaliczne zdjęcia matki ich wnuka, a Malfoyowie trzymali skandaliczne zdjęcia i listy samej Ezmireldy.

Lucjusz wszedł do gabinetu i podszedł do baru, nalewając sobie szklankę ognistej whisky, podczas gdy dwa skrzaty domowe weszły, by zdjąć lustro.

– Nie... nie wiem, co powiedzieć. - Hermiona powiedziała miękkim, oszołomionym głosem. Draco wydawał się tak samo zagubiony w słowach jak ona. Po prostu ścisnął jej rękę, obserwując swojego ojca z lekko opuszczoną szczęką.

Lucjusz odwrócił się do niej i posłał jej oceniające spojrzenie.

- Mam nadzieję, że nauczyłaś się dzisiaj kilku rzeczy, Hermiono. Po pierwsze – my, Malfoyowie, zawsze będziemy chronić swoich; po drugi – poznanie cudzej tajemnicy... ich słabości nigdy nie boli. Ten folder nigdy nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie zagroziła tobie, przyszłej żonie i matce Malfoya.

Popijał drinka i uśmiechnął się, siadając na fotelu z mahoniowym oparciem, naprzeciw nich.

- Jestem pewien, że masz typową dla Gryffindoru odpowiedź na temat tego, jak okropny jest szantaż i jak ludzie mają szlachetne serce i że niepotrzebne jest wywieranie wpływu na innych. - Odłożył resztę drinka.

Hermiona zaśmiała się bez humoru.

- Myślę, że pomyliłeś Gryffindor z Hufflepuffem. Nie jestem tak naiwna, panie Malfoy. Jestem wstrząśnięta, że miałeś ten folder. - Czując się pewnie, nazwała rzeczy po imieniu. - Oczywiście, nie jestem też wystarczająco naiwna, by sądzić, że nie wywierasz też na mnie wpływu.

Głowa Lucjusza opadła do tyłu, gdy śmiał się serdecznie.

- Jeszcze zrobimy z ciebie porządnego Ślizgona, moja droga.

Draco potrząsnął głową.

- On się droczy, kochanie. Malfoyowie nie grożą i nie wywierają na siebie wpływu. - Spojrzał na ojca i dodał wyzywającym tonem. - Czy nie mam racji, Ojcze?

Lucjusz postawił pustą szklankę na stole obok niego.

- Oczywiście. - Uśmiechnął się nieco diabelsko do Hermiony, a ona stwierdziła, że ​​wije się lekko pod jego spojrzeniem. – Więzy małżeńskie Malfoyów są potężne. Są bardzo starą magią i zapobiegają wszelkim rodzajom zdrady po obu stronach. Wstał i podszedł do baru, nalewając sobie kolejnego drinka. - Jak zobaczysz podczas ceremonii, Cissa i ja również złożymy przysięgę; przysięgę, że będziemy chronić wasz związek, a także ciebie i twoje szczęście. - Odwrócił się do niej. Patrząc na jej kontemplacyjne spojrzenie, kontynuował. - Innymi słowy, więzy obejmują więcej niż proste śluby miłości, szacunku i wierności między wami dwojgiem. Jako jego rodzice będziemy zobowiązani chronićcię tak, jakbyś była naszą własną córką. - Wrócił na swoje krzesło i westchnął, na jego twarzy pojawił się wyraz rozczarowania i rezygnacji. - To jeden z powodów, dla których nie walczyliśmy z Tory o rozwód Draco. Narcyza i ja musieliśmy dbać o jej dobro, jak również o naszego syn.

Hermiona nigdy o czymś takim nie słyszała. Nic dziwnego, że Malfoyowie sami byli tak niesamowicie opiekuńczy. Wymagały tego ich śluby.

Hermiona odwróciła się do Draco i stwierdziła, że ​​jego oczy były miękkie i skupione na jej. Posłała mu uspokajający uśmiech i spojrzała na swojego przyszłego teścia. Jakoś wiedziała, że ​​Lucjusz znajdzie lukę, jeśli kiedykolwiek będzie to nieuniknione. Nie żeby było to konieczne; Hermiona zamierzała zrobić wszystko, co w jej mocy, aby być dobrą żoną Draco i wspaniałą matką dla ich dzieci.

RomansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz