Hermiona została przywitana przez promienny uśmiech Lizzy, kiedy przybyła do pracy w środowy poranek. Piękna, siwa wiedźma podążyła za Hermioną do jej gabinetu.
- Rozumiem, że czujesz się lepiej, Hermiono?
Hermiona odwróciła się do niej, posyłając jej mały uśmiech.
- Tak, dziękuję, Lizzy. Mogę prosić o chwilę? Potem omówimy to, co przegapiłam przez ostatnie kilka dni.
– Jasne, zrobię herbatę. Lizzy wyszła z gabinetu Hermiony, zamykając za sobą drzwi.
Hermiona nie była przygotowana na jej reakcję na ponowne wejście do biura. Tego ranka czuła się tak silna psychicznie, jakby to wszystko już się skończyło. Ale wejście do biura, do tego samego pokoju, w którym dowiedziała się o zdradzie Theo, sprawiło, że wszystko wróciło z powrotem, uderzając ją jak tłuczek. Najwyraźniej nie była z tym wszystkim pogodzona tak bardzo, jak myślała.
Nagle zrobiło jej się zimno, włosy na jej ramionach stanęły dęba. Wyciągnęła sweter z haczyka z tyłu drzwi i włożyła go, nie dbając o to, że całkowicie kolidował z jej sukienką. Zmusiła się, by podejść do krzesła i usiąść. Spojrzała na duże biurko przed nią. Powierzchnia była teraz czysta, ale mogła wyraźnie wyobrazić sobie dzienniki leżące przed nią. Oczywiście Theo je zabrał. Nie spodziewała się, że zastanie je wciąż leżące na jej biurku, ale jakoś ich nieobecność była rażąca, a nawet niepokojąca.
Otworzyła prawą dolną szufladę i włożyła do niej torebkę. Wypuściła powoli powietrze, po czym ponownie podniosła wzrok. Jej oczy powędrowały do różnych zdjęć Theo, które miała w swoim biurze. Na przykład zdjęcie na jej biurku zostało zrobione w Boże Narodzenie u Harry'ego. Podniosła je i wrzuciła do kosza.
Jej wzrok następnie skierował się na oprawione zdjęcie na ścianie, które zostało zrobione pod palmą z zachodzącym słońcem i oceanem za nimi. To zdjęcie zostało zrobione na Hawajach w ich drugą rocznicę. To było tuż przed jego romansem, jeśli mówił prawdę. Podeszła bliżej do zdjęcia, skupiając się na jego niebieskich oczach, które błyszczały, gdy patrzył na nią ze zdjęcia w dół i z powrotem. Jego uśmiech był promienny i wyglądał szczerze. Zdjęła zdjęcie i schowała je w kącie, z jakiegoś powodu nie chcąc go wyrzucić.
Następne zdjęcie zostało zrobione, gdy się spotykali. Stali na terenie Hogwartu, za nimi piękny zamek. Szkoła wzniosła pomnik ku czci wszystkich, którzy zginęli w bitwie z Voldemortem. Tego dnia miało miejsce poświęcenie pomnika i odsłonięcie zakończonego remontu. Uczestniczyły setki czarownic i czarodziejów. To była pierwsza randka Theo i Hermiony na publicznym wydarzeniu. Spore zamieszanie wywołało to, że Hermiona Granger spotykała się nie tylko ze Ślizgonem, ale także synem Śmierciożercy. To zdjęcie również ściągnęła w dół i położyła razem z pierwszym.
Następna ramka zawierała kolaż zdjęć. Theo był w niektórych z nich, ale głównie zawierały zdjęcia jej z przyjaciółmi. Zostawiła je i podeszła do ostatniego jej zdjęcia z Theo. Zdjęcie zostało zrobione trzy lata temu, gdy byli na wakacjach w USA. Miał już około dwóch lat romansu. Stała przed nim, a on obejmował ją ramionami. Uśmiechali się do aparatu, a za nimi Wielki Kanion. Zdjęła zdjęcie i wrzuciła je do kosza razem z tym, który leżał na jej biurku. W jej oczach jej małżeństwo było prawdziwe tylko przed jego romansem, więc wszystko, co jej powiedział lub zrobił z nią przez ostatnie pięć lat, było kłamstwem, fałszywym życiem.
Spojrzała na swoje biurko, a potem jeszcze raz rozejrzała się po biurze. Poczuła, że konieczna jest zmiana. Machnięciem różdżki meble w jej gabinecie poruszyły się. Jej biurko, już nie stało przed głównym oknem, znajdowało się teraz po drugiej stronie pokoju, pod oknem wychodzącym na alejkę. Zamiast tego przesunęła kredens, by spoczął pod głównym oknem. Będzie musiała powiesić nowe obrazy i nałożyć świeżą warstwę farby, innego koloru... Może coś nieco jaśniejszego.
CZYTASZ
Romans
FanfictionZbliża się jej siódma rocznica ślubu, Hermiona nie czuje się zadowolona. Historia o zdradzie, przebaczeniu i miłości. Tytuł oryginału: The Affair Autorzy oryginału: LissaDream i SnowBlind12 Parring: Dramione Ilość rozdziałów: 33 Zgoda na tłumaczeni...