Rozdział 32

696 24 1
                                    

Gdy tylko Theo wyszedł z pokoju, Draco wspiął się na szpitalne łóżko, by przyciągnąć Hermionę do siebie i otoczyć ją swoimi ramionami.

Jej słowa były niemal monotonne. Nie było pociągania nosem ani szlochów paniki. Po prostu przedstawiła prawdę taką, jaka była.

- Teraz nie będzie można powstrzymać tych zdjęć. Nie jestem tylko cudzołożnicą... Jestem w ciąży z dzieckiem innego mężczyzny. Ezmirelda zrobi wszystko, co w jej mocy, by mnie zniszczyć.

Jego miękki oddech musnął jej policzek, gdy wyszeptał:

- Ciii, zwierzaku. Wszystko będzie dobrze. Ważne jest, że zaopiekujemy się tobą i naszym dzieckiem. Jestem pewien, że mamy trochę czasu, zanim Ezmirelda zrobi coś pochopnego. - Pocieszająca nuta jego głosu zniknęła całkowicie, kiedy dodał definitywnie. - Ale niezależnie od tego, nie możesz teraz mieszkać z Theo. Zamieszkasz ze mną. Pobierzemy się, gdy tylko twój dostaniesz rozwód.

Hermiona wybuchnęła niewesołym śmiechem.

- Draco, nie wprowadzam się do ciebie i na pewno nie wyjdę za mąż od razu! Jeszcze się nawet nie rozwiodłam.

- Tak, ale nosisz Malfoya w tym swoim rozkosznym brzuchu, kochanie. Będzie legalny, będzie nosił imię Malfoyów i czerpał korzyści, które są z tym związane. Jesteśmy mu to winni, nie uważasz? Będzie dla niego jeśli urodzi się w pełnej rodzinie, która go kocha i zapewnia wszystko, czego będzie potrzebował do szczęśliwego i dostatniego życia? - Zaśmiał się lekko. – Poza tym Janky będzie szalony z podekscytowania tym obrotem wydarzeń. Już cię ubóstwia – służył ci kiedy byłaś moją kochanką, a teraz nosisz najnowszego dziedzica Malfoyów? Merlinie, dopomóż nam wszystkim.

Hermiona nie mogła zrozumieć tej logiki, nie była przekonana, że ​​akt małżeństwa uczyniłby ich lepszymi rodzicami. Decydując się odpuścić, zerknęła przez ramię i zapytała:

- Myślisz, że mogę już stąd wyjść? Chcę zabrać kota i wrócić do domu.

Trzydzieści minut później Hermiona i Draco weszli do mieszkania Theo. Powietrze było nieruchome i ciche, a Hermiona westchnęła, wierząc, że są sami. Machnięcie różdżką i wiele rozrzuconych rzeczy zebrało się na stoliku do kawy. Patrzyła, jak książki, płyty CD, nieotwarta poczta, zdjęcia i ubrania z szafy w korytarzu wychodzą na zatłoczoną powierzchnię.

Idąc do sypialni z Draco depczącym jej po piętach, natychmiast zamarła w miejscu, zauważając Theo, który leżał na ich łóżku. Był po swojej stronie, odwrócony twarzą do drzwi. Nie poruszył się od ich przybycia. Przez chwilę nikt się nie odezwał, a Hermiona zdała sobie sprawę, że ona i Theo wciąż mają wiele do powiedzenia. Zerkając przez ramię, znalazła stalowoszare oczy, które z zatroskaniem zerkały z nieruchomej postaci na łóżku na nią. Odwróciła się do niego, kiedy cicho powiedziała:

- Draco, idź. Wyślę ci sowę, kiedy dotrę do mojego mieszkania. Muszę z nim porozmawiać.

Nie chcąc wychodzić, ale szanując jej wybór, Draco pocałował ją lekko w czoło i zatrzymał się tylko na sekundę przed wyjściem.

Theo nic nie powiedział i wciąż był po swojej stronie, odwrócony do niej tyłem. Hermiona podeszła do miejsca, które było jej stroną łóżka i usiadła na krawędzi, odwracając się twarzą do niego.

Patrzył prosto przed siebie, jego twarz była pozbawiona wyrazu, pusta...

Przegrana.

– Theo – szepnęła. - Przepraszam. Przepraszam, że wszystko jest takie... och. Po prostu nie wiem, co powiedzieć. - Obserwowała go przez chwilę. - Wydaje mi się, że jest mi po prostu smutno, że to koniec między nami i nienawidzę tego, że cierpisz. Mimo wszystko chcę, żebyś był szczęśliwy, Theo. Kocham cię, wiesz o tym, prawda? - Teraz, kiedy tu byli – w tej chwili; na samym końcu wszystkiego, co dzielili – Hermionie zrobiło się niedobrze z bólu serca.

RomansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz