||1||

1.1K 47 68
                                    

Hallowen, dzień, na który wiele ludzi, w szczególności dzieci czekają cały rok, by tylko późnym wieczorem wyjść na dwór i w przebraniach lub mrocznych strojach chodzić po ulicach miast oraz wsi z pojemnikiem w dłoniach, które zazwyczaj kończy wypchane po brzegi zebranymi słodkościami. Mimo, że owo święto wcale nie jest jeszcze aż tak bardzo pochwalane w naszym kraju i nie raz można natknąć się na osoby przeganiające, czy wyzywające innych, to wiele ludzi obchodzących to święto kupuje ozdoby oraz rozstawia je lub rozwiesza w okolicach swojego domu, by następnie zatopić się w upiornym klimacie, oglądając zazwyczaj horrory.

Tak i ja miałem spędzić swoje Halloween, wraz z przyjacielem który zapewne czekał już na mnie na dole.

Ubierałem dość wolno czarne buty, siedząc na ziemi. Szczerze to nie śpieszyło mi się nigdzie o tej porze... O dziwo wolałem zostać pod kocem z jakąś ciepłą herbatką, puszczając sobie film lub serial, niż biegać na dworze, jak małe dziecko. Ale jak już obiecałem, to wypełnię tę obietnicę i dotrzymam mu towarzystwa. Gdy telefon po raz kolejny zaczął wibrować, wyciągnąłem go powolnie z kieszeni mojej ciemnej bluzy.

- Już schodzę -

Rzuciłem szybko, odbierając przychodzące połączenie od przyjaciela, zawiązując w tym samym czasie sznurówkę drugiego buta oraz w końcu podnosząc się z podłogi do pozycji stojącej. Po przekazaniu informacji rozłączyłem się, a następnie krzyknąłem mamie, że wychodzę, by później nie robiła mi wielce pretensji o to, że o niczym jej nie informuję oraz zamknęła za mną drzwi na klucz. Po drodze podniosłem swój niewielkich rozmiarów plecak, zarzuciłem go na plecy i wyszedłem na klatkę schodową, po czym schodząc z pierwszego piętra udałem się w dół.

Pamiętam czasy, gdy jako małe dziecko uwielbiałem zjeżdżać z poręczy znajdującej się przy schodach. Nie przejmowałem się tym, że jakiś sąsiad akurat wracał z zakupów do domu i patrzył na mnie, jak swoim całym ciałem wycierałem brudną, wymacaną przez dłonie innych poręcz. Ważne było to, iż dobrze się bawiłem, wyobrażając sobie, że wcale nie znajduję się w starej klatce schodowej, a na dzikiej wyspie, zjeżdżając po linie w dół w celu znajdywania cennych skarbów.

Ach, gdyby teraz takie optymistyczne i kreatywne spostrzeżenie na świat było łatwe...

Chłodny dreszcz oraz zapach świeżego powietrza przeszedł przez moje ciało, które było odziane jedynie w czarną grubą bluzę, równie ciemne spodnie oraz buty. Podobny, a niemalże taki sam strój posiadał Nick, ponieważ wcześniej wspólnie ustaliliśmy, że po założeniu maski "Krzyk" będziemy wyglądać tak samo.

- Witaj Clay, trochę kazałeś mi na siebie czekać. -

Zaśmiał się chłopak o ciemnym kolorze oczu, brązowych lekko dłuższych od tych moich włosach. Był on dość niskich rozmiarów, jednak znaliśmy się od początków podstawówki, dlatego nie przeszkadzało mi to. Założył maskę, ukrywając tym samym swoją ładną twarz, a następnie podeszł do mnie i pociągnął za mój nadgarstek. Prowadząc mnie w stronę chodnika, dodał.

- Chodźmy, zanim ludzie rozdadzą wszystkie cukierki. -

Nie protestowałem, dlatego też kiedy szliśmy obok siebie ten puścił moją dłoń, umożliwiając mi tym samym założenie swojej upiornej, białej maski. Po tej czynności zwróciłem się do niego.

- O słodycze to ty się nie martw. Mogę założyć się, że starczą nam na cały wieczór i jeszcze dłużej... -

- O ile wszystkich nie zjesz. - Zaśmiał się, na co tylko przewróciłem oczami. Wiem że jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, to właśnie on byłby winny za zniknięcie wszystkich słodkości w ciągu pierwszych kilku minut. Ale niech mu będzie. Zmieniłem temat, gdyż nie chciałem wchodzić w żadną sprzeczkę, i tak o to dalej rozmawiając, udaliśmy się do pierwszego bloku.

Bo To Gwiazdy Tworzą Historię || DNF ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz