||22||

151 10 0
                                    

Spojrzałem na zegarek w telefonie. Wskazywał on równą godzinę piętnastą, przez co moje zniecierpliwienie wzrastało. Przytupując niespokojnie nogą, wziąłem kolejną łyżkę zupy, którą przygotowała na obiad moja mama. Byłem już spóźniony, ponieważ zamiast siedzieć w domu i zajadać się przygotowanym posiłkiem, powinienem przytulać George'a, który zapewne szedł w stronę mojego domu, a może nawet i czekał na dole. Chociaż gdyby czekał, raczej zadzwoniłby.

Akurat w tym momencie po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Czyżby to był właśnie on? Wszystko bynajmniej na to wskazywało, gdyż godzina była odpowiednią na nasze spotkanie. Z drugiej jednak strony, ktoś inny, aka Nick ze swoim idealnym wyczuciem czasu, mógł zawitać w odwiedziny, co miało mniejsze prawdopodobieństwo, lecz nie wykluczałbym tej opcji. Nie było mi dane jednak samemu dowiedzieć się, kto zawitał do naszego mieszkania, ponieważ Brian, krzycząc, że to on otworzy, podbiegł do drzwi. Stwierdziłbym, że takie zachowanie jest nieodpowiedzialne, ale to tylko dziecko więc wątpię, by o czymś takim pomyślał.

- Mamo! Jakiś pan przyszedł! -

Usłyszałem i zobaczyłem, jak ta wstaje ze swojego miejsca. Od razu poszedłem w jej ślady, ponieważ byłem niemal pewien, że to ktoś do mnie. Szybciej niż ona odsunąłem krzesło oraz przeszedłem szybszym krokiem w stronę drzwi wejściowych. Hah, śmiesznie jeżeli w drzwiach ujrzę George'a, który dostał miano "jakiegoś pana". Uśmiechnięty na samą myśl o starszym brunecie, stanąłem przed drzwiami, a moje zadowolenie tak szybko jak tylko powstało, zniknęło z mojej twarzy. Zatrzymałem się kilka metrów od stojącej tam osoby, a moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To faktycznie był "pan", tylko nie "jakiś". Bynajmniej dla mnie. Cieszyłem się, że młody go nie rozpoznał, a jedynie odszedł, nie zwracając uwagi na zaczepki mężczyzny, który widząc mnie, przekierował swoją całą uwagę w moim kierunku. Gdy patrzył na mnie, przypominały mi się znowu te wszystkie momenty. Wzrok przepełniony pogardą, nienawiścią i grozą. Teraz był on znacznie łagodniejszy, chociaż wydaje mi się, że to tylko powód mojego znacznie wyższego wzrostu, jak i dojrzałości. Nie wspominałem tego dobrze, sam widok go w tym domu wręcz wywoływał we mnie przerażenie. Stałem więc w ciszy, podobnie jak on.

- Co ty tu robisz? -

Usłyszałem za sobą zdenerwowany głos matki, która widząc tego człowieka, zapewne włączyła w sobie swój odruch obronny, stawiając się za mną. Zawsze starała się to robić, tylko dawniej nie miała, aż takiej odwagi. Dość dobrze zbudowany mężczyzna, z równo podciętą, o dziwo zadbaną brodą, brązowymi włosami, które z powodu starości były znacznie krótsze i rzadsze, niż pamiętałem, spojrzał na nas tymi swoimi zielonymi oczami, których kolor i kształt po nim odziedziczyłem. Czasem brzydził mnie ten fakt, lecz genów się nie wybiera.

- Przyszedłem was za wszystko przeprosić i spróbować porozmawiać, bynajmniej ze swoim synem -

Moje serce zamarło, słysząc te słowa. Co on sobie, przepraszam bardzo, wyobrażał!? Że zniszczy moje dzieciństwo, robiąc z niego jedną wielką traumę, a w moich oczach samego siebie wcielić w rolę demona, sprawi, że ten dom dla nas stanie się za swoich czasów piekłem, w którym moja mama musiała bać się całymi dniami i chodzić według jego durnych zasad. Ja, i moje rodzeństwo oczywiście, nie lepiej, a o będącym w drodze dziecku już nie wspomnę. Dobrze nam się bez niego żyło, przez tyle lat ile minęło od jego wyprowadzki, zdążyliśmy ułożyć sobie wszystko na nowo, a teraz nagle przychodzi, kiedy już każdy o nim zapomniał. Nawet mleka palant nie przyniósł, ale śmie on prosić o jakiekolwiek wybaczenie lub rozmowę. Żałosne. Może jeszcze myślał, że się zgodzę? Jedyne co mi się chciało w tym momencie to śmiać z tego co w ogóle próbował osiągnąć. Trzeba było myśleć wcześniej, a nie teraz przychodzić po latach. Obserwując go, jak stał na tej klatce w otwartych drzwiach, zauważyłem stojącego niedaleko za nim Georga, który tak jak się spodziewałem, miał być tym, który zadzwonił dzwonkiem. Szczerze, znacznie bardziej podobała mi się ta wizja niż to, co działo się właśnie teraz. Musiałem coś z tym zrobić, by nie przeciągać tej chwili w nieskończoność. Wydawała się ona dość niezręczna, tym bardziej dla czekającego na mnie bruneta. Jako pierwsze, postarałem się opanować panujące we mnie intensywne emocje. Kolejna była pewność siebie, o którą musiałem chwile powalczyć, by wreszcie odsuwając się do matki zrobić krok do przodu, w stronę wyjścia. Czułem, jak moje serce głośno łomocze. Nadal stojąc tuż przy nim, ogarniał mnie strach. Musiałem to jakoś przezwyciężyć, byłem przecież już duży, a nie tak jak wtedy, bezbronny.

Bo To Gwiazdy Tworzą Historię || DNF ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz