||29||

80 8 1
                                    

- Dream, nie jedziemy za szybko? -

Spytałem czując jak ten zaczyna odczuwać coraz to większą swobode przy otrzymanym prezencie. Mnie natomiast, ogarnął delikatny niepokój. W końcu nie ukrywajmy, impreza która nadal gdzieś tam trwała nie była pozbawiona alkoholu. I ja, i chłopak doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że my sami z niego korzystaliśmy. Nie były to jakieś ogromne dawki, w końcu normalnie kontaktowaliśmy a ja miałem nadzieję, że zapamiętam z tego dnia jak najwięcej. Nie chciałem więc zrzucać winy wyłącznie na trunek dla pełnoletnich. Targały nami mocne emocje, tym bardziej nim, gdyż dzisiaj zaczynał, a nawet stwierdziłbym, że my, zaczynaliśmy nowy etap życia.

- Spokojnie, wszystko pod kontrolą! Ufasz mi, prawda!? -

Na ostatnie słowa lekko mi ulżyło. Miał rację, ufałem mu bezgranicznie i potrafiłem powierzyć mu wszystko, nie bojąc się, że na tym ucierpię. Odżyło więc we mnie trochę pewności siebie. Pokiwałem mu twierdząco głową, czego niestety i tak nie mógł zobaczyć. Dodałem więc krótkie, lecz zapewniające słowo. Następnie przytuliłem się do mojego chłopaka, dokładniej to pleców blondyna. Byłem pewny, że Clay w tym momencie uśmiechnął się, nawet, jeżeli nie widziałem jego twarzy, po prostu za dobrze go znałem. Ten widocznie cieszył sie również tą całą przejażdżką jak i chwilą spędzoną ze mną. Ja również czerpałem z tego jak najwięcej radości, dlatego nie chcąc narzekać uśmiechnąłem się, miałem zamiar włożyć swój nos w jego koszulkę lecz kask nieumożliwiał mi to. Jedynie nachyliłem się bardziej, wąchając te piękne perfumy. Czułem się cudownie. Blisko osoby którą kocham, szczęśliwie spędzając z nią czas na realizacji marzeń, na dodatek wiatr szumiący w uszach oraz ogarniający nas chłód sprawiał, że czułem się wolny. Trzymając go kurczowo swoimi drobnymi dłońmi obróciłem głowę w bok. Obraz rozmazywał mi się z powodu prędkości jaką utrzymywał motor, ponadto, ciemność nie pomagała, jeszcze bardziej ogarniczała naszą wizję. W pewnym momencie mój wzrok spoczą w górę, na niebo pełne gwiazd. Świeciły one dzisiaj wyjątkowo mocno.

Albo bynajmniej takie miałem wrażenie, gdy te migneły przedemną w ostatnich sekundach. Mocne turbulenje spowodowały, że obróciłem swoją głowę spowrotem przed siebie, chcąc pytać lekko zaniepokojony kierowcę o to, co się dzieje. Wszystko jednak stało się za szybko. Wystarczył moment, by z pięknej chwili, wręcz nawet romantycznej, pojawiła się przedemną pustka. Ciemność zapała w moich oczach, nie z powodu nocy, a z odruchu zamknięcia ich. Strach obleciał moje ciało, mocne chwycenie koszulki wraz z ciałem blondyna nic nie dało. Czułem jego obecność tylko przez krótki moment. Było to za szybkie, zanim zdążyłem pozostać sam. Za dużo jednak nie pamiętałem. Charakterystyczny w pamięci został mi jedynie dźwięk pisku opon. Mocny, drażniący w uczy i tak cholernie nie przyjemny. Poza tym, nawet nie przypominam sobie żadnego krzyku. Jedynie szok który zmyty wraz ze wszystkim innym zaginął w tyle mojej głowy.

Straciłem przytomność.

Tak jak gdyby nagle urwano najpiękniejszy film.

Dopiero wyk głośnych syren dochodzący gdzieś zza szumu mojej głowy przywracał mnie do odsknięcia. Było jednak już za późno. Miękka trawa ktorą zacząłem dotykać mówiła mi, że leżałem na ziemi. Nie siedziałem już na pięknym, z tego co słyszałem czerwonym motorze, przez chwile musiałem przeanalizować co się stało, lecz natłok emocji utrudniał mi to zadanie. Chciałem się podnieść, lecz przy gwałtownych ruchach wszystko zaczynało mnie boleć. Złapszywszy się za głowę, zauważyłem, że wciąż mam na sobie kask. Czyli to nie był sen, naprawdę jechałem wraz z Clayem... Clay, gdzie on jest!? Przemyślałem to szybko w głowie zaczynając chyba dochodząc do rzeczywistości. Myśl, że mogłoby mu się coś stać rozbudziła mnie, a serce zabiło mocniej. Rozbiliśmy się. Mówił mi o tym leżący nieopodal zarysowany pojazd. Nigdzie jednak nie widziałem blondyna. Zapewne przez rozmazany obraz. Lekko kręciło mi się w głowie, a mimo tego podniosłem swoje ciało do siadu. Obolałymi rękoma rozpiąłem ochraniacz na głowę szybko ściągając go, oraz kładąc na moment na swoich nogach. Nie czułem bólu, przytłumiły i wygnały go uczucia niepokoju. Rozglądając się tak, wreszcie zobaczyłem zwinięte, wręcz wyrzucone w dal ciało chłopca. To był on, wzrok mimo swego rozmazania nie mylił mnie. Poznałbym go wszędzie, nie ważne w jakich warunkach. Nie zainteresowany wlasnym stanem podniosłem się stając na chwiejnych nogach. Kolana wręcz uginały się podemną, lecz ja dzielnie stawiałem pierwsze kroki. Takim tępem szybko udało mi się przemieścić do blondyna.

Bo To Gwiazdy Tworzą Historię || DNF ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz