||17||

221 14 6
                                    

- Co to za kwiatek? -

Chyba pierwsze pytanie, jakie zadała mi moja mama. Bynajmniej to właśnie je usłyszałem zaraz po powrocie z bardzo udanego wieczoru spędzonego na dworze w naszej miejscówce wraz z Clayem. Takie spotkania głęboko budowały mnie duchowo. Uwielbiałem je tak samo, jak cudownego chłopca, od którego dostałem ten piękny kwiat. Sam gest, jaki wykonał, dając mi go, uznałem za bardzo szarmancki, przez co nadal potrafiłem odtworzyć sobie w głowie tę magiczną scenę, w której wręcza mi czerwoną różę. Drugim elementem, jaki zapadł mi w pamięć, był ten, który powinienem wymienić zdecydowanie jako pierwszy. Wyznanie miłości z jego strony. Bynajmniej tak to odebrałem. Jak już wspominałem, słowa "kocham cię" mają dla mnie niesamowicie dużą wartość, dlatego też, gdy je wypowiedział, miałem nadzieję, że zrobił to szczerze i z głębi serca. Kolejne kwestie, takie jak pocałunek, wspólne rozmowy, trzymanie za ręce, również wywołały u mnie wielki napływ emocji, a same te gesty budziły ogromne szczęście. Potrafiłbym opowiadać o nich nawet godzinami, wspominać te delikatne usta położone na moich, znacznie większa dłoń opatulająca moją, mniejszą. Jego głos, poczucie humoru, sam sposób bycia przyprawiał mnie o motyle w brzuchu. Zakochałem się w nim, lecz nikt o tym nie wiedział. Tak naprawdę, mimo czułych gestów wciąż nie powiedziałem tego czym zostałem sam obdarowany jakiś czas temu. Mimo rosnącej pewności co do uczucia wciąż nie umiałem tego ogłosić, czekałem na jakiś ważny lub wyjątkowy moment... Lecz teraz powinienem myśleć o czymś innym, właśnie stałem w przedpokoju, ściągając buty, gdy moja mama bodajże bez żadnego przywitania jako pierwsze wysłała do mnie pytanie.

- Emm... Jakiś pan rozdawał -

- Tak za darmo? -

- Tak, bo było coś organizowane w takiej kawiarence i się załapaliśmy -

Poczułem, jak cały robię się czerwony. Zawsze przy kłamaniu się stresowałem, a moja natura reagowała na to jednoznacznie. Próbowałem ukryć pokryte ciepłą barwą rumieńce poprzez kurtę, co miałem nadzieję, że wyszło. Mama wiedziała, iż nie jestem dobrym kłamcą, wystarczyła chwila, by podejrzała moje nawyki i już wiedziała, czy mówiłem prawdę, czy oszukiwałem. Miałem więc nadzieję, że nie ujrzy tego teraz, a ja w spokoju udam się do pokoju, zostawiając ją ze świadomością, iż trzymana w mojej dłoni roślina wcale nie jest podarunkiem od przystojnego chłopaka. Szczerze, nawet nie chciałbym znać jej reakcji, gdyby dowiedziała się, do jakich czynów posuwa się jej jedyny syn. Podobnie jak ojciec, nie należała do najbardziej tolerancyjnych osób. Była typową kobietą patrzącą na to "co powiedzą ludzie", "jak ty się tak pokażesz przed rodziną" lub "masz robić dobre wrażenie na innych". Czasem już miałem dość tych jej reguł, ale za dużo nie mogłem poradzić. Rozmową ciężko zmienić jej poglądy, a kłótnie nic nie dają. Jedynie psują relacje, o co na pewno się nie śpieszyłem. Mimo wszystko miałem z rodzicielką dobre stosunki. Tak samo jak z ojcem, jednak jego opinii naprawdę nawet nie miałem ochoty poznawać. On w porównaniu do i tak nietolerancyjnej matki, był znacznie gorszy. Ile to już razy dał nam o tym znać... Oczywiście nie był to powód, dla którego miałem go nienawidzić, lecz bałem się, że to właśnie on może zmienić swoje zdanie o mnie, dowiadując się, z którą płcią kręcę.

Rodzicielka zmarszczyła brwi, kiwając twierdząco głową. Widocznie albo uwierzyła, albo nie miała ochoty drążyć tematu, wiedząc, iż nie da to żadnych korzyści.

Prędko przechodząc przez salon, kryłem za swoim ciałem naturalną roślinę. Oczywiście wszystko po to, by uniknąć podobnego pytania od ojca, czego widocznie nie byłem w stanie ominąć.

- Za darmo takie ładne różyczki? -

Spytał podejrzliwie, widocznie nie mogąc przyjąć do swojej świadomości, że ktoś faktycznie mógłby dać komuś coś takiego bez żadnego wynagrodzenia pieniężnego. Sytuacja byłaby inna gdyby było dzisiaj jakieś święto, jednak żadnego nie było, co jedynie utrudniało moje kłamanie, które i tak nie brzmiało wiarygodnie. Nie ważne jak bym się starał, bez problemu można wyczuć ode mnie kiedy coś jest nie tak, dlatego nawet widniejący uśmiech na mojej twarzy mógł być słabą przykrywką.

Bo To Gwiazdy Tworzą Historię || DNF ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz