ᵗᵃᵏᵉ ᵐᵉ ˢᵒᵐᵉʷʰᵉʳᵉ ᵇᵉʸᵒᶰᵈ; rozdział czternasty

1.5K 115 122
                                    

Wakacje mijały szybko. Zdecydowanie za szybko. Nim Will zdążył się obejrzeć były już za połową.

Właściwie każdy jego dzień wyglądał tak samo; pobudka o szóstej, śniadanie, spacer z psem starszej sąsiadki, która złamała ostatnio nogę (Will nie potrafił odmówić jej pomocy), potem osiem godzin pracy, powrót do domu, obiad i wieczór nad książkami o medycynie. Wspaniałe wakacje.

Jedynym oderwaniem od tej rutyny był Nico. Chłopak odwiedzał go w pracy prawie codziennie. Co prawda twierdził, że przychodzi tam tylko dla kawy, ale Will miał nadzieję, że jednak nie była to do końca prawda.

Nigdy nie rozmawiali o tamtym wyjściu do kina. Po skończeniu filmu tylko dzielili się swoimi wrażeniami, a następnego dnia jakoś żaden z nich nie wrócił do tego tematu.

Bolało go to, bo naprawdę się starał. I choć z jednej strony bardzo chciał zaprosić go gdzieś jeszcze, to jednak nie był pewien, czy powinien. Jeśli chodziło o Nico, to tak naprawdę niczego nie był pewien.

Ale była jedna rzecz, którą wiedział na pewno. Nico mu się podobał. I to bardzo.

Czuł się z tym źle. W końcu obiecał sobie przerwę od związków, a tymczasem dwa miesiące po tym, jak zerwał z Valentiną, już chciał angażować się w coś nowego. Nienawidził siebie za to, że tak łatwo przywiązywał się do ludzi, ale nie mógł nic na to poradzić.

Uważał, że Nico zasługuje na kogoś lepszego niż on. Cztery nieudane związki uświadomiły mu już, jak beznadziejnym chłopakiem był. Jednak bardzo chciał spróbować. Bo Nico był inny, niż ktokolwiek kogo Will poznał. Było w nim coś nieodkrytego, co niesamowicie go intrygowało. Pociągała go ta tajemniczość.

I miał wrażenie, że z każdym dniem zakochiwał się w nim coraz bardziej.

♡♡♡

- Organizujemy imprezę, Will – dźwięk głosu Rachel wyrwał go z zamyślenia.

- Co?

-Słuchałeś nas w ogóle? – spytała retorycznie Lavinia.

- Słuchałem. Po prostu... Nieważne. Przepraszam was.

Rachel pokręciła zrezygnowana głową.

Było niedzielne popołudnie. Poprzedniego dnia Rachel wróciła z trzytygodniowego kursu malarskiego w Kalifornii i właściwie pierwszy raz w ciągu tych wakacji mieli okazję spotkać się całą trójką. Zorganizowali piknik na plaży nad małym jeziorem w pobliskim lesie. Pogoda była niemalże idealna, przynajmniej zdaniem Willa. Było przyjemnie ciepło, na niebie nie dało się dostrzec żadnej chmury, a lekki wiatr sprawiał, że nie było duszno ani gorąco.

To wszystko trochę usypiało Willa.

- Chcę, żebyś pomógł mi zrobić imprezę – powtórzyła Rachel.

- Ale po co? – spytał skonfundowany.

- Żebym mogła zaprosić na nią Toksykodendrę – oznajmiła Lavinia.

- Nie możesz zaprosić jej gdzie indziej? Albo sama czegoś urządzić?

- Nie – odparła stanowczo. - Moje mieszkanie się do tego nie nadaje. Poza tym możesz zaprosić na nią Nico i wszyscy dobrze na tym wyjdziemy.

- Nico w życiu nie pójdzie na żadną imprezę.

- Och, jestem pewna, że z tobą pójdzie wszędzie.

Will zarumienił się lekko.

- Dlaczego w ogóle sądzisz, że chciałbym go tam zabrać?

- A czemu miałbyś nie chcieć? Przecież kochasz się w nim.

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz