- Ha! Znowu wygrałem! – wykrzyknął radośnie Austin.
Nico siedział u Willa już czwartą godzinę, z czego dwie ostatnie spędził na graniu z Austinem. Chociaż październik dopiero co się zaczął, pogoda była zdecydowanie bardziej listopadowa; na dworze było już zupełnie ciemno, wiał silny wiatr i lał deszcz, ale Nico absolutnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie; traktował te warunki jako świetny pretekst, żeby nie wracać jeszcze do domu.
- Rewanż – oznajmił Nico, wywracając oczami.
- To będzie już siódmy – wtrącił się Will.
- I co z tego?
- Myślałem, że przyszedłeś do mnie, a nie do Austina – odparł chłopak rozbawionym głosem.
- Och, przestań. Powinieneś mnie wspierać.
- Ależ wspieram cię całym sercem, słońce.
Nagle rozległ się grzmot, na którego dźwięk Nico niemal podskoczył.
- Boisz się burzy? – spytał Will.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczył Nico gwałtownie, chociaż nie była to do końca prawda.
- Ja się boję – oznajmił Austin i wyłączył telewizor. – Idę do mamy.
- A rewanż? – jęknął Nico. – Nie możemy tak tego zostawić...
- I tak byś przegrał – stwierdził chłopiec i pobiegł szukać mamy.
- Twój brat jest bezczelny – westchnął Nico, opierając głowę o ramię Willa.
- Cóż, miał trochę racji...
- I ty twierdzisz, że mnie wspierasz?
Błysnęło i chwilę później znowu rozległ się dźwięk grzmotu, tym razem głośniejszy.
- Chyba powinienem się zbierać – powiedział Nico, spoglądając na okno. - Już po dwudziestej.
- Nie wiem, czy wychodzenie z domu w taką pogodę jest bezpieczne.
- Poradzę sobie. Przecież nie mam innego wyjścia.
- Mógłbyś zostać na noc... – zaproponował trochę niepewnie Will.
- Naprawdę? – spytał Nico, czując, że jego policzki nabierają czerwonej barwy.
- Znaczy, muszę jeszcze spytać rodziców, ale raczej nie powinni mieć nic przeciwko.
- Ojciec się wkurzy, jeśli zorientuje się, że nie wróciłem... - zawahał się Nico.
Był rozdarty. Z jednej strony bardzo chciał zostać u Willa, nawet jeśli miałoby to być nieco niezręczne. Z drugiej jednak bał się reakcji ojca i Persefony. Próbował sobie wmówić, że może w ogóle nie zauważą, że go nie ma. Szczerze, to nie zdziwiłoby go to za bardzo. Po co miałby tam wracać, skoro tu było mu lepiej...?
- Mogę też odwieźć cię do domu – dodał Will, widząc wahanie chłopaka.
- Ale to przecież niebezpieczne – powiedział Nico z lekka ironią w głosie.
- Bardzo niebezpieczne – Will posłał mu szeroki uśmiech.
- Chyba nie powinniśmy tak ryzykować.
- Zdecydowanie nie.
- To idź porozmawiać z rodzicami.
Will radośnie poderwał się z kanapy i ruszył w stronę kuchni. Tak jak się spodziewał, zastał tam obojga rodziców. Naomi siedziała przy stole, czytając jakąś książkę, a Lester pochłonięty był przygotowywaniem kolacji.
CZYTASZ
ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo au
Fanfiction❝ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ ᶜᵒᶰᵛᵉʳˢᵃᵗᶤᵒᶰˢ ʷᶤᵗʰ ʸᵒᵘ ᵍᵒᵗ ᵐᵉ ʰᵃᶰᵍᶤᶰᵍ ᵒᶰ ᵈᵒʷᶰ ᵗᵒ ᵉᵃʳᵗʰ ᶠʳᵒᵐ ᵃˡˡ ᵗʰᵉ ʷᵃᶤᵗᶤᶰᵍ ᵗᵃᵏᵉ ᵐᵉ ˢᵒᵐᵉʷʰᵉʳᵉ ᵇᵉʸᵒᶰᵈ❞ gdzie nico ma problemy z biologią, więc pani ceres postanawia przydzielić mu niepokojąco uroczego korepetytora czyli kolejne hi...