- Nienawidzę Święta Dziękczynienia - oznajmiał Will, gdy minęli kolejny sklep udekorowany uśmiechającym się indykiem, kolorowymi liśćmi i zapowiedzią promocji na czarny piątek.
Nico aż się zatrzymał.
- Naprawdę? - spytał, nie kryjąc zaskoczenia w głosie. - Jesteś ostatnią osobą, którą bym o to posądzał.
- Dlaczego? - odparł lekko rozbawiony Will.
- Nie wiem. Po prostu... to strasznie pozytywne święto i dziękowanie wszystkim za wszystko to coś, co robisz nawet bez okazji. Czuję się oszukany.
Było późne listopadowe popołudnie. Chociaż był poniedziałek i obaj powinni raczej skupić się na nauce na następny dzień, to Will uparł się, że muszą celebrować swoją trzymiesięcznicę (Nico wyśmiał ten proces słowotwórczy, ale Will postanowił to zignorować). Dlatego od pół godziny krążyli po mieście, szukając miejsca, w którym mogliby zjeść, niebędącego pizzerią ani McDonaldem, bo Will stwierdził, że to za mało romantyczne.
- Samo święto nie jest problemem - powiedział Will. - Moja rodzina ustaliła zasady, że Boże Narodzenie spędzamy z rodziną taty, a Dziękczynienie z tą od strony mamy. A oni... cóż są dość konserwatywni. Może wejdziemy tutaj?
Will wskazał na lokal po drugiej stronie ulicy, oferujący kuchnię tajską. Nico spojrzał na niego, wyglądając na nieco zawiedzionego tak szybkim ucięciem tematu, ale zgodnie z procesem, który wykonali już chyba z dziesięć razy, otworzył mapy Google i wyszukał restaurację.
- Mają cztery i pół gwiazdek. Czytać opinię?
- Nie musisz. Wejdźmy gdzieś w końcu, bo zaraz zamarznę.
- Trzeba było nie oddawać mi swojego szalika - mruknął Nico.
- A to moja wina, że nie potrafisz ubierać się adekwatnie do pogody?
- Robię tak od siedemnastu lat i jeszcze jakoś żyję, Solace.
- Ale ja jestem starszy i mądrzejszy. Idziemy.
Wziął chłopaka za rękę i pociągnął w stronę lokalu. Był dosyć mały i prawie pełen, ale znalazł się dla nich jeden dwuosobowy stolik.
- Więc możesz kontynuować - oznajmił Nico, gdy zamówili jedzenie.
- Kontynuować co?
- Twoją opowieść o powodach, dla których nienawidzisz Dziękczynienia.
- Obawiam się, że jest już skończona.
Nico zamilkł na chwilę, po czym ostrożnie położył swoją dłoń na dłoni swojego chłopaka. Will uśmiechnął się delikatnie, bo wiedział, że nawet tak subtelne okazywanie sobie uczuć w miejscach publicznych, wciąż było dla niego trudne. Jednak czuł też, że chłopak nie zrobił tego bez przyczyny, więc spojrzał mu w oczy pytającym wzrokiem.
- Wiesz... - zaczął w końcu Nico. - Czasem mam wrażenie, że strasznie mało o tobie wiem. To znaczy, znam twoje ulubione filmy, muzykę czy jedzenie, marzenia i tak dalej, ale rzadko mówisz mi cokolwiek o swojej przeszłości. I... może to głupie, ale boję się, że jakby... nie ufasz mi.
- Oczywiście, że ci ufam, Nico - zaprzeczył mu gwałtownie Will.
- To powiedz mi coś więcej o twojej rodzinie. Może mogę ci jakoś pomóc.
- To nie jest nic takiego... - powiedział Will o chwili, ale widząc po raz kolejny zawód w oczach chłopaka, westchnął i kontynuował. - Po prostu... gdy miałem czternaście lat i jak zawsze przyjechali do nas na święto, moja ciotka, jak zwykle zaczęła nadawać, że jestem w takim wieku, że chyba czas znaleźć sobie dziewczynę (miałem czternaście lat, więc nie rozumiem, dlaczego tak, to ją obchodziło), więc odparłem je grzecznie, że nie potrzebuję dziewczyny, bo właściwie to mam chłopaka. Jej mina wtedy to coś, czego nigdy chyba nie zapomnę. Najpierw poprosiła mnie, żebym powtórzył, a gdy to zrobiłem, myślałem, że zaraz czymś we mnie rzuci. Kazała swojemu mężowi wziąć ich dzieci do innego pokoju, po czym zaczęła krzyczeć na moich rodziców, czy o tym w ogóle wiedzą, dlaczego mi na to pozwalają, że Bóg ani mi, ani im tego nie wybaczy i że to na pewno przez te „wstrętną lewacką propagandę". Kiedy wtrąciłem się i powiedziałem, że dziewczyny też lubię, po prostu wstała od stołu i wyszła. To wszystko było dla mnie całkiem zabawne, ale moja mama rozpłakała się i poszła do innego pokoju. Nigdy w życiu nie miałem chyba takiego poczucia winy. Teraz ją rozumiem, bo wiem, jak toksyczne są relacje w jej rodzinie i ile dałaby za aprobatę starszej siostry, ale wtedy czułem się jednocześnie zły na siebie, ale też jakby... opuszczony. Szczególnie że... - tu głos mu się załamał i zamilkł na chwilę, po czym stwierdził, że ominie tę część. - Nieważne. W każdym razie w następnym roku nie przyjechali w ogóle. Dwa lata później niestety tak. Wtedy spotykałem się z dziewczyną, więc mama poprosiła, żebym udawał, że już mi przeszło i jestem hetero. Wciąż tak przy nich robię. Nie lubię tego, bo ja nigdy nie uważałem mojej orientacji za coś, czego powinienem się wstydzić, ale nie chcę sprawiać mamie więcej przykrości i niszczyć jej relacji z rodziną. Ale wciąż mam odruch wymiotny, gdy tylko ich widzę.
CZYTASZ
ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo au
Fanfiction❝ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ ᶜᵒᶰᵛᵉʳˢᵃᵗᶤᵒᶰˢ ʷᶤᵗʰ ʸᵒᵘ ᵍᵒᵗ ᵐᵉ ʰᵃᶰᵍᶤᶰᵍ ᵒᶰ ᵈᵒʷᶰ ᵗᵒ ᵉᵃʳᵗʰ ᶠʳᵒᵐ ᵃˡˡ ᵗʰᵉ ʷᵃᶤᵗᶤᶰᵍ ᵗᵃᵏᵉ ᵐᵉ ˢᵒᵐᵉʷʰᵉʳᵉ ᵇᵉʸᵒᶰᵈ❞ gdzie nico ma problemy z biologią, więc pani ceres postanawia przydzielić mu niepokojąco uroczego korepetytora czyli kolejne hi...