ᶤ'ᵛᵉ ᵇᵉᵉᶰ ᵍᵉᵗᵗᶤᶰ' ʰᶤᵍʰ; rozdział piętnasty

1.4K 99 42
                                    

Nico nie miał ochoty dłużej siedzieć na tej imprezie, więc Will zaproponował, że odprowadzi go do domu. Nico chętnie się na to zgodził, bo:

a) bardzo nie chciał jeszcze się z nim rozstawać,

b) mimo wszystko trochę bał się wracać sam po ciemku.

- Mogłeś wcześniej powiedzieć mi, że nie jesteś hetero – stwierdził Will. - Nie wahałbym się wtedy tak długo.

- Przepraszam – Nico wzruszył ramionami. – Po prostu... bałem się.

- Mnie? – Will wydawał się mocno zdziwiony.

- Nie wiem. Trochę tak. Ale większym problemem jestem chyba ja sam. Jesteś dopiero trzecią osobą, która wie, że jestem... gejem. Widzisz, nawet teraz mam problem z powiedzeniem tego na głos. Mój ojciec ma... dość homofobiczne poglądy. Zawsze miałem wrażenie, że coś jest ze mną nie tak.

- Przykro mi...

- Och, przestań. Nie chcę, żeby było ci mnie żal. Po prostu chcę, żebyś rozumiał, dlaczego to dla mnie trudne. Zresztą ty też na pewno nie zawsze miałeś łatwo.

- Jasne, że nie. Ale mam tyle szczęścia, że rodzice w pełni mnie akceptują i wspierają.

Nico strasznie zazdrościł tego Willowi. Tak bardzo chciał mieć normalną rodzinę, która chociaż próbowałaby go zrozumieć. A zamiast tego miał ojca, który prawie w ogóle z nim nie rozmawiał i macochę, która chyba nie za bardzo za nim przepadała.

Nie chciał dłużej o tym myśleć, więc zmienił temat.

- Wiesz, ja nawet nigdy wcześniej się nie całowałem.

- Naprawdę?

Nico pokiwał głową, delikatnie się rumieniąc.

- W takim razie cieszę się, że byłem pierwszym, który dostąpił tego zaszczytu.

- To zabrzmiało źle.

Will roześmiał się głośno, a na ustach Nico pojawił się łagodny uśmiech. Nie potrafił się nie uśmiechać, gdy słyszał śmiech Willa.

Wkrótce dotarli pod dom chłopaka. Nico westchnął ciężko. Naprawdę nie chciał tam wracać, ale było już późno, a noc robiła się coraz chłodniejsza. Obrócił się tak, żeby stać twarzą w stronę Willa i spojrzał mu w oczy.

- Dzięki za odprowadzenie i... za wszystko inne też.

- Nie ma za co – odparł Will, wciąż się uśmiechając, po czym pochylił się i delikatnie go pocałował.

Nico miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Wciąż nie do końca docierało do niego, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nigdy nie pomyślałby, że kiedykolwiek będzie czerpał taką radość z dotyku innej osoby.

- Odwiedzisz mnie jutro w pracy? – spytał Will, gdy się od siebie odsunęli.

- Jasne.

- Super – Chłopak uśmiechnął się szeroko. - To do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Nico niechętnie ruszył w stronę wejścia do domu. Wydobył z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Jak najciszej potrafił, wszedł do środka i skierował się do swojego pokoju. Było dopiero wpół do pierwszej, więc nikt chyba nie powinien robić mu problemów, ale i tak nie miał ochoty na konfrontacje z ojcem. Nie teraz, gdy był w tak dobrym nastroju.

Zamknął drzwi swojego pokoju, opadł na łóżko i odetchnął z ulgą. Przez chwilę wierzył, że udało mu się nikogo nie obudzić, ale zaraz usłyszał pukanie. Przeklął pod nosem i otworzył drzwi. Ku jego uldze, była to tylko Hazel.

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz