ᶤ ᶠᵉᵉˡ ˡᶤᵏᵉ ᵃ ᵍʰᵒˢᵗ ᶰᵒʷ; rozdział dwudziesty dziewiąty

842 54 64
                                    

- Przypominamy, że tegoroczny bal maturalny odbędzie się dwudziestego ósmego maja, od godziny osiemnastej. Koszt biletów to osiemdziesiąt dolarów od osoby, rozprowadzać je będzie samorząd do końca przyszłego tygodnia, w godzinach lunchu, w sali numer 110B. Regulamin oraz wszystkie szczegółowe informacje znajdują się w szkolnych gablotach. Dziękuję za uwagę – rozległ się przez szkoły radiowęzeł głos Drew Tanaki, na chwilę przerywając panujący w stołówce hałas.

- Zaprosiłeś już Nico? – zapytała Lavinia z ustami pełnymi kanapki, przez co Will z trudem w ogóle ją zrozumiał.

Mimowolnie zerknął w stronę stolika, przy którym siedział jego chłopak z Jasonem i Percym. Już dawno temu doszli do wniosku, że siedzenie razem na stołówce nie jest czymś niezbędnym dla ich związku, szczególnie że parę razy próbowali i wychodziło to raczej niezręcznie. Will jakoś nie potrafił czuć się zupełnie komfortowo, cały czas odnosząc wrażenie, że Jason przygląda się mu oceniającym wzrokiem. A poza tym potrzebował też tych samotnych lunchowych rozmów z Lavinią, nieważne jak bezsensowne były. Zwłaszcza że rzadko kiedy mieli czas spotykać się po szkole.

W ogóle przerażała go wizja chodzenia do szkoły bez niej. Lavinia była pierwszą osobą, która do niego zagadała, kiedy pierwszego dnia przyszedł zagubiony i przytłoczony do tej wielkiej szkoły, w której większość ludzi znała się od gimnazjum, a nawet dłużej. Była taka miła, zabawna i charyzmatyczna, że praktycznie od razu się z nią zaprzyjaźnił. I tak już zostało przez następne cztery lata. Zawsze wiedział, że może w pełni być przy niej sobą i mówić o wszystkim, że będą śmiali się ze swoich żartów, nieważne jak głupich i że mogą na siebie liczyć na dobre i na złe. Lavinia była taką osobą, która zawsze roztaczała wokół siebie pozytywną energię i mimo że często bywała trochę irytująca, to Will kochał ją jak siostrę. Wiedział, że collage bez niej, to nie będzie to samo. Ale Lavinia od zawsze marzyła o Akademii Tańca i kalifornijskich plażach. I już w zeszłym roku dostała się na jeden z najlepszych kursów w Los Angeles. Will od dawna wiedział, że nawet gdyby nie przyjęli go na Harvard, to ich drogi i tak by się rozeszły, ale bynajmniej nie sprawiło to, że ból był mniejszy.

- Nie. Nie wiem, czy w ogóle go zapraszać.

- Nie żartuj sobie nawet, Willy. Dlaczego nie miałbyś?

- Nie wydaje mi się, żeby pójście na bal maturalny było czymś, na co miałby ochotę.

- Skąd wiesz?

- Bo go znam?

- No to najwyżej się nie zgodzi.

- Właśnie boję się, że zgodzi się, żeby nie było mi przykro, a potem będzie się męczył.

- A może jednak chce i będzie mu przykro, jeśli nawet nie spróbujesz go zaprosić?

Will schował twarz w dłoniach. Okropnie stresował go ten cały bal i czasem zastanawiał się, czy on sam w ogóle chce tam iść. Potem jednak przypominał sobie, że to jego jedyna okazja na takie doświadczenie (a przynajmniej w roli rzeczywistego maturzysty, bo gdyby Nico zaprosił go za rok, to oczywiście też by poszedł). Nie miał właściwie żadnych oczekiwań, chciał tylko poczuć się wreszcie tak dojrzale, jakby jakiś etap w jego życiu naprawdę się kończył.

I chciał, żeby Nico tam z nim był. Chociaż wiedział, że takie imprezy zupełnie nie są w stylu chłopaka, więc nie zamierzał też doprowadzić do sytuacji, w której ten robiłby coś wbrew sobie.

- Dobra, wiem, tak tylko dzielę się z tobą swoimi ponurymi myślami. I tak pewnie w końcu go zaproszę.

- No i świetnie. Zresztą, nawet jeśli trochę się pomęczy, to czego nie robi się dla miłości?

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz