ʷᶤˢʰ ᶤ ᶜᵒᵘˡᵈ ᵏᵉᵉᵖ ᶜᵒᶰᶜᵉᶰᵗʳᵃᵗᶤᵒᶰ; rozdział pierwszy

2K 119 214
                                    

- Nie miałbyś może ochoty wpaść do mnie po lekcjach? Percy już się wprosił. Pogramy w coś, zamówimy pizzę. Thalia wyjeżdża na weekend gdzieś ze znajomymi, więc nikt nie będzie przeszkadzał. Będzie fajnie.

- Nie dzisiaj, wybacz.

Nico widział zawód w oczach przyjaciela. Jasonowi naprawdę zależało na tym, żeby spędzał czas z ludźmi.

Nico poznał Jasona pierwszego dnia nowej szkoły. Dyrekcja liceum imienia Thomasa Jeffersona bardzo dbała o rozwijanie relacji między uczniami, więc na początku roku każdy pierwszak miał przydzielonego „opiekuna", którego zadaniem było wprowadzenie nowego ucznia w społeczność szkolną. Nico przydzielono właśnie Jasona. Starszy chłopak bardzo przyłożył się do swojego zadania i praktycznie nie odstępował bruneta ani na krok. Później okazało się, że Jason przyjaźni się z Percym Jacksonem, sąsiadem i znajomym Nico. I jakoś tak się do siebie przywiązali, że nawet gdy „opieka" się skończyła, młodszy rozmawiał z nim na przerwach i siadał przy jego stole na stołówce. Nico pierwszy raz od śmierci siostry czuł, że ma przyjaciela. Ufał Jasonowi. Chłopak był pierwszą osobą, przed którą Nico się otworzył. Pierwszą osobą, której powiedział o swojej orientacji. Pierwszą osobą, której zwierzył się z problemów z ojcem. Nico zawsze czuł się komfortowo przy Jasonie. Mógł być sobą. Jason zawsze go słuchał. Nie krytykował, nie zadawał głupich pytań. Zawsze chciał pomóc. I choć czasem był trochę zbyt nachalny, to Nico i tak to doceniał.

- Chciałbym, naprawdę. Ale muszę dzisiaj zostać po lekcjach. Jestem zagrożony z biologii i Ceres przydzieliła mi jakiegoś „korepetytora". - Nico westchnął żałośnie. - Ma mnie przygotować do testu z całości materiału, żebym zdał do następnej klasy. Wcale nie mam na to ochoty.

- Może chociaż będzie przystojny. - Jason poruszył sugestywnie brwiami.

- Nie sądzę. - Brunet wywrócił oczami. - A nawet jeśli, to niczego nie zmienia.

- Nie powinieneś z góry osądzać ludzi, Nico. Może okaże się, że to twój przyszły mąż.

- Może ty powinieneś się zamknąć - wymamrotał Nico, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu, pchającego się na jego usta.

Miło było mieć wsparcie. Nawet w postaci Jasona, rzucającego żałosnymi uwagami.

♥ ♥ ♥

Pod koniec biologii Nico stwierdził, że trochę się stresuje. Powtarzał sobie, że nie ma czym, ale czuł jakieś napięcie i nie potrafił się go pozbyć. Chciał, żeby ta lekcja już się skończyła. Liczył, że uda mu się zerwać wcześniej z tych cholernych korepetycji i może wpadnie jeszcze do Jasona. Albo przynajmniej pocieszy się spacerem po mieście z ciężką muzyką w słuchawkach. Ale najpierw musiał przebrnąć przez przynajmniej pół godziny tych zajęć, żeby nie wyglądało, że mu nie zależy. Nico w tym momencie naprawdę znienawidził biologię.

Kiedy zadzwonił dzwonek, odruchowo sięgnął po plecak, jednak szybko odstawił go na podłogę. Spojrzał z zazdrością na swoją klasę, cieszącą się początkiem weekendu i z rezygnacją uderzył czołem w podręcznik. Życie było niesprawiedliwe.

- Może usiądziesz w pierwszej ławce, Nico? - bardziej rozkazała, niż zapytała biologiczka.

Chłopak niechętnie wziął swoje rzeczy i przesiadł się do pierwszego rzędu. Nauczycielka uśmiechnęła się pocieszająco.

- Will powinien zaraz tu być. Nie martw się, na pewno dasz sobie radę.

Te zapewnienia nie bardzo go pocieszyły, jednak zmusił się do odwzajemnienia uśmiechu.

Wtedy w sali rozległo się pukanie. Pani Ceres rzuciła krótkie „proszę" i w drzwiach pojawił się najpiękniejszy chłopak, jakiego Nico kiedykolwiek widział. Był raczej wysoki (chociaż w porównaniu do Nico większość ludzi była wysoka) i szczupły. Jego głowę okalały gęste, złote loki. Twarz miał usianą piegami, a na ustach szeroki uśmiech, od którego Nico nie potrafił oderwać wzroku.

- Dzień dobry, pani Ceres - odezwał się nowoprzybyły.

Miał melodyjny, przyjemny dla ucha głos.

- Ty musisz być Nico, tak? - Brunet skinął głową. - Jestem Will. Miło mi cię poznać.

Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i usiadł koło niego. Nico stwierdził, że Will pachniał wanilią, kawą i kokosem. I bardzo podobał mu się ten zapach.

- Świetnie. To wy się tu uczcie, a ja posprawdzam kartkówki. Dzisiaj posiedzę tu z wami, żeby zobaczyć, jak sobie radzicie, ale potem myślę, że będziecie się spotykali sami.

- Oczywiście - przytaknął Will.

Nico wciąż nie potrafił oderwać od niego wzroku. Powtarzał sobie, że takie gapienie się jest nie na miejscu i powinien natychmiast przestać, ale jego ciało nie chciało współpracować. Blondyn roztaczał wokół siebie jakąś dziwną aurę. Był taki... radosny. Kojarzył się Nico ze słońcem. To chyba przez te włosy. I uśmiech. I piegi. I...

- Mogę zobaczyć twój podręcznik? - przerwał jego rozmyślania Will.

Nico otrząsnął się z zachwytu i podał mu podręcznik. Nie ważne jak przystojny, Will wciąż był tu tylko po to, żeby go czegoś nauczyć. Nie po to, żeby Nico wpatrywał się w niego jak w dzieło sztuki.

- Więc tak, mamy tu trochę chemii, sporo o komórkach i metabolizm... Z czym masz największy problem?

- Ze wszystkim - to były pierwsze słowa, które Nico wydobył z siebie, odkąd Will pojawił się w sali.

- Zabrzmiało to bardzo desperacko - blondyn roześmiał się - ale nie martw się. Poradzimy sobie z tym. Dzisiaj możemy zacząć od składu chemicznego organizmów, potem woda i węglowodany. To raczej proste tematy, a my nie mamy za dużo czasu, więc nie będziemy się w to za bardzo zagłębiać. Okej?

Nico przytaknął.

- Świetnie. Jak pewnie pamiętasz, związki chemiczne dzielimy na organiczne i nieorganiczne...

I Will zaczął tłumaczyć. A Nico ku własnemu zdziwieniu słuchał go z zainteresowaniem. I rozumiał o czym chłopak do niego mówił. Chociaż na początku ciężko było mu się skoncentrować (rozpraszała go aparycja Willa), to jednak starszy posiadał chyba wrodzony dar i Nico naprawdę z przyjemnością się tego uczył.

Był więc mocno zaskoczony, gdy w sali rozległ się dźwięk dzwonka. Podniósł wzrok z notatek na zegar i rzeczywiście pokazywał on piętnastą czterdzieści pięć.

- Świetnie wam idzie, chłopcy - oznajmiła Pani Ceres z uśmiechem na ustach.

- Nico jest zdolny - odparł Will, a brunet poczuł ciepło na policzkach. - Myślę, że po prostu potrzebował trochę motywacji.

Starszy zebrał swoje rzeczy i podniósł się z krzesła.

- Dziękuję - wymamrotał Nico - że poświęciłeś na mnie swój czas... i w ogóle.

- Nie ma za co. - Will posłał mu ciepły uśmiech. - Ale została nam jeszcze masa rzeczy do przerobienia. Czekaj chwilę...

Chłopak wziął kartkę z notatkami Nico i nabazgrał na niej ciąg cyfr.

- Masz tutaj mój numer. Napisz, to się jakoś umówimy. Teraz muszę lecieć na autobus, bo jak nie zdążę to następny mam za godzinę. Do widzenia, Pani. Do zobaczenia, Nico.

Uśmiechnął się do niego ostatni raz i wybiegł z sali. A Nico poczuł, że już za nim tęskni.

꧁━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━꧂

good evening!

1025 słów moi kochani
jak wam się podoba?

proszę o oklaski dla kaktus_drzewny za wspaniałą korektę, należą się jej

no i chciałbym wam życzyć wesołych mikołajek, możecie się pochwalić, jak dostaliście coś fajnego

trzymajcie się ciepło! ♡༅

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz