ᶤ ᵏᶰᵒʷ ᶤ ᵍᵒᵗᵗᵃ ᵗᵃᵏᵉ ᶜᵒᶰᵗʳᵒˡ ᶰᵒʷ; rozdział dwudziesty siódmy

762 57 53
                                    

Ostatnie tygodnie były trudne. Nico wiedział, że prawdopodobnie tak będzie, ale mimo to czuł się okropnie.

Znowu prawie nie rozmawiali o wyjeździe Willa. Może i tak było łatwiej, ale Nico nie chciał, żeby tak to wyglądało. Bo chociaż nie lubił nawet o tym myśleć, to wiedział, że jeśli chcą, żeby związek na odległość miał jakiekolwiek szanse, to muszą rozmawiać. A w ogóle miał ostatnio wrażenie, że Will zaczął jakby go unikać. Cały czas był zajęty, brał dodatkowe godziny w pracy, a potem uczył się do późnej nocy. I Nico nie miałby z tym problemu, gdyby tak jak kiedyś poświęcał mu chociaż jeden dzień w tygodniu. Ale Willowi nawet to nie wychodziło.

Nico czuł się przez to strasznie samotny. Nie chciał żalić się Jasonowi ani Percy'emu, bo po pierwsze bał się, że źle go zrozumieją, a po drugie obaj byli zbyt podekscytowani swoimi studiami, a on nie zamierzał psuć im humoru. Miał jeszcze Hazel, ale czułby się źle, obarczając ją swoimi problemami. Miała w końcu dopiero dwanaście lat.

Wiedział, że tak naprawdę powinien porozmawiać z Willem, ale bał się tego, do czego to może doprowadzić. W ogóle lęk stał się ostatnią czymś, co towarzyszyło mu dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bał się wyjazdu Willa, zbliżających się egzaminów końcowych i tej przytłaczającej go coraz bardziej samotności. Najchętniej zatrzymałby czas te parę tygodni temu, kiedy wszystko było tak dużo prostsze.

Bo prawda była taka, że chociaż nie zamierzał mówić tego na głos, wcale nie chciał, żeby Will wyjeżdżał. Nie było w tym chyba nic zaskakującego. Bał się tylu rzeczy z tym związanych; że Will się zmieni, że pozna kogoś lepszego niż on, że stworzy się między nimi przepaść, której nie będą w stanie przejść, że nie będą mieli o czym rozmawiać i w końcu po prostu zerwą. Tak bardzo chciałby zatrzymać Willa przy sobie w Nowym Yorku, żeby wszystko było tak, jak na początku.

Ale chciał też, żeby Will był szczęśliwy. Wiedział, że Harvard był wszystkim, o czym chłopak marzył. I obiecał sobie, że nie ważne co, nie będzie tym, który mu to marzenie odbierze.

To wszystko strasznie go przytłaczało. Ostatni raz, tak źle czuł się na długo przed tym, jak poznał Willa. Wiedział, że powinien to jakoś naprawić. Albo chociaż wyrzucić z siebie te emocje. Dlatego stał teraz przed drzwiami kawiarni, w której pracował chłopak i próbował przemóc się, żeby je otworzyć.

Musisz to w końcu zrobić, upomniał się w myślach i w końcu wszedł do lokalu.

Will pracował na ostatniej zmianie i zaraz miał zamykać, w środku nie było więc już żadnych ludzi. Chłopak znosił właśnie brudne naczynia z jednego ze stolików.

- O, hej - powiedział, unikając jednak kontaktu wzrokowego z Nico.

- Musimy porozmawiać - oznajmił Nico, opierając się o ladę. - Możesz już zamknąć?

Will spojrzał na niego z lękiem w oczach, ale skinął głową, zakluczył drzwi i przewiesił szyld na napis zamknięte.

Dlaczego on się mnie boi?

- Unikasz mnie - oznajmił Nico, bo stwierdził, że nie ma siły na owijanie tego w bawełnę.

- Wcale nie. - Will wreszcie zmusił się, żeby na niego spojrzeć.

- To przypomnij mi, kiedy ostatnio rozmawialiśmy dłużej niż pół godziny na przerwie?

- Przecież piszemy ze sobą cały czas.

- To nie to samo.

- Za parę miesięcy przecież w ogóle nie będziemy mogli rozmawiać na żywo - powiedział Will rozgoryczonym głosem, zaraz jednak wyglądał, jakby pożałował tych słów.

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz