ᶤ'ᵛᵉ ᵇᵉᵉᶰ ᵍᵉᵗᵗᶤᶰ' ʰᶤᵍʰ; rozdział drugi

1.6K 110 52
                                    

Nico nie był nawet w połowie schodów, a już zaczął przeklinać Jasona za to, że musiał mieszkać na ósmym piętrze. Oczywiście mógł pojechać windą. Gdyby tylko nie była wiecznie zepsuta.

Jason mieszkał razem z siostrą w malutkim mieszkanku w jednym z blokowisk na obrzeżach Nowego Jorku. Ich babcia zostawiła je Thalii w spadku. Gdy tylko dziewczyna się o tym dowiedziała, chciała się tam wprowadzić. I udało się jej to, mimo sprzeciwom ich matki. Na początku zarabiała, grając na gitarze na ulicach, jednak szybko przekonała się, jak ciężko było za to przeżyć. Zaczęła więc szukać lepszej pracy. Los się do niej uśmiechnął i została zatrudniona w sklepie muzycznym. To była idealna praca dla niej. I nie najgorzej płatna.

Wkrótce wprowadził się do niej Jason. Sytuacja w ich rodzinnym domu nigdy nie była dobra. Gdy Jason skończył dziesięć lat, ich ojciec przestał interesować się nimi i ich matką. Nie wracał nocami do domu. Wciąż wyjeżdżał na „delegacje". Ich rodzicielka zdawała sobie sprawę, że ją zdradza. Dlatego zaczęła pić. Była wiecznie nieobecna. Czasem nawet agresywna. Wszystkim, o czym marzyli Thalia i Jason, była ucieczka z tego piekła.

Im się udało. Nico jeszcze nie.

Gdy w końcu wspiął się na to ostatnie piętro, nie czuł nóg. Chyba powinien popracować nad kondycją.

Nacisnął dzwonek i chwilę później w drzwiach pojawił się Jason.

– Nico! – Rozpromienił się starszy. – Myślałem, że nie przyjdziesz.

– Ja też tak myślałem, gdy zobaczyłem, że twoja cholerna winda znowu nie działa.

– Och. No tak, wybacz. Ale cieszę się, że jesteś.

– Nie musisz...

– Nicooo? – przerwał mu dobiegający z kuchni głos i chwilę później jego oczom ukazał się Percy Jackson. – Myślałem, że to pizza.

– Przykro mi, że zawiodłem twoje oczekiwania.

– Powiedziałbym, że nic się nie stało i że jesteś lepszy niż pizza, ale jestem głodny, wybacz.

Nico wywrócił oczami.

Percy Jackson odegrał ważną rolę w jego życiu. Gdy po śmierci siostry przeprowadził się z ojcem do Ameryki, Nico czuł się zagubiony. Wciąż nie pogodził się ze stratą. Nic nie potrafiło go rozweselić. Nie podobał mu się nowy dom. W dodatku właściwie nie potrafił mówić po angielsku.

Wtedy poznał Percy'ego.

To było ciepłe, sierpniowe popołudnie. Dziewięcioletni Nico siedział na murku, przed domem i ze znudzeniem wpatrywał się w pustą, nagrzaną ulicę. Nagle ciszę przerwał dźwięk dzwonka i chłopięcy śmiech. Chwilę później zatrzymał się przed nim rower, a na nim niewiele starszy od Nico, ciemnowłosy chłopiec.

– Cześć! Jestem Percy – oznajmił i wyciągnął w jego stronę rękę. – A ty?

– Nico – przedstawił się i delikatnie uścisnął mu rękę.

– Jesteś tu nowy, nie? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem, a mama mówiła, że ktoś się wprowadził. Skąd jesteś? Jak ci się tu podoba? ­– Chłopak mówił bardzo szybko i Nico był w stanie zrozumieć tylko niektóre słowa, które razem nie miały za dużo sensu.

– Możesz wolniej? – poprosił. – Nie znam dobrze angielskiego...

– Och. Tak, jasne. Wybacz. Pytałem, skąd jesteś. ­

Tym razem Nico zrozumiał.

– Z Włoch – odpowiedział z nutą tęsknoty w głosie.

– Wow. To daleko.

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz