— Dobrze się czujesz, Will? — spytała ostrożnie Rachel, podnosząc wzrok znad sztalugi.
Will do tej pory grzecznie siedział w fotelu na balkonie, starając się nie poruszać, by nie zepsuć przypadkiem nowego dzieła Rachel. Było to trudne, bo po pierwsze: siedział tak już od ponad godziny, a należał do dość ruchliwych ludzi, po drugie: czuł, że powinien iść się uczyć i w końcu po trzecie: zeszłej nocy mało spał i miał wrażenie, że zaraz opadnie w objęcia Morfeusza.
Jednak gdy usłyszał pytanie przyjaciółki, gwałtownie się rozbudził i spojrzał na nią z pewnym poirytowaniem w oczach.
— Tak — powiedział, siląc się na pewny siebie ton. — Wszystko jest w porządku. Dlaczego wciąż wszyscy mnie o to pytają?
— Nie wiem. Może dlatego, że masz wory pod oczami, jesteś strasznie blady i nerwowy. To do ciebie niepodobne.
Will zawstydzony spuścił wzrok.
O co chodzi? — spytała Rachel z troską w głosie. — Nie układa ci się z Valentiną? Nie zdałeś jakiegoś testu? Powiedz szczerze. Mam już dość ciągłych „po prostu się nie wyspałem".
Will przez chwilę milczał, wpatrując się we własne buty. Nie chciał, żeby się o niego martwili. Szczególnie, że tak naprawdę przecież nic takiego się nie działo. Mieli własne problemy. Po co mieliby zaprzątać głowę tymi jego?
— Nie wiem, co mam ci powiedzieć, Rachel — odparł w końcu. — Nie wysypiam się, bo siedzę do późna nad książkami. To chyba nic nowego. Może i trochę przesadzam, ale do końca roku zostało półtora miesiąca. Dam radę. Jeszcze parę tygodni i z czystym sumieniem odpocznę.
— Obiecujesz?
— Obiecuję.
— A co z Valentiną? — Skrzyżowała ręce na piersiach, wbijając wzrok w chłopaka.
— A co ma z nią być? — Zmarszczył brwi.
— Właśnie tego nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Kiedyś ciągle o niej gadałeś. I w ogóle jakoś częściej widziałam was razem. Teraz mam wrażenie, że przestała istnieć. Pokłóciliście się?
— Nie.
— To o co chodzi?
— Ja po prostu... — zawahał się. — Nie czuję do niej już tego, co kiedyś. Właściwie to nic już do niej nie czuję. Nie mam ani chęci, ani czasu, żeby się z nią spotykać.
— To z nią zerwij.
Rachel od początku twierdziła, że on i Valentina do siebie nie pasują, a ich związek nie ma żadnej przyszłości. Podobno w jednej ze swoich wizji widziała ślub Willa z jakimś drobnym, czarnowłosym mężczyzną. Nie za bardzo w to wierzył, ale rudowłosa była przekonana, że tak właśnie potoczy się jego życie i nikt nie był w stanie zmienić jej zdania.
— Nie potrafię — jęknął Will.
— Oczywiście, że potrafisz. A teraz wyprostuj się i spójrz na to drzewo. Muszę skończyć dzisiaj ten obraz.
♥ ♥ ♥
— Mitoza?
— Podział jądra komórkowego na dwie komórki potomne o tej samej liczbie chromosomów, co komórka rodzicielska — odparł bez zastanowienia Nico.
— Świetnie. A mejoza?
— Na cztery. I o mniejszej o połowę liczbie chromosomów.
— Brawo! — Will uśmiechnął się szeroko. — Idzie ci coraz lepiej.
— Dzięki. — Młodszy nieśmiało odwzajemnił uśmiech.
Rzeczywiście Nico miał poczucie, że umiał coraz więcej. Co prawda to wciąż nie była wystarczająca wiedza, ale robił postępy. Will przez te parę godzin nauczył go więcej, niż szkoła przez dziewięć lat.
— Mam jeszcze z dziesięć minut. — Blondyn zerknął na ekran swojego telefonu. — Chcesz jeszcze powtórzyć, zacząć nowe zagadnienie, czy już kończymy na dzisiaj? Mnie bez różnicy, i tak będę musiał czekać na autobus.
— To możemy zacząć coś nowego — zdecydował Nico.
Nie miał ochoty wracać do domu. Już nawet wizja uczenia się biologii była bardziej zachęcająca.
— Okej. To apoptoza. Wiesz, co to jest?
— Nie mam pojęcia. Brzmi trudno.
— Może i tak, ale to całkiem proste. — Zaśmiał się Will. — To po prostu proces obumierania komórek. Możesz się też spotkać z nazwą programowa śmierć komórek. Chodzi o to, że uszkodzone, zainfekowane albo nieprawidłowe komórki...
— Hej! — przerwał mu wysoki, żeński głos.
Nico podniósł wzrok znad notatek i jego oczom ukazała się wysoka, szczupła brunetka. Posłała mu lekki uśmiech i oparła się o stół, przy którym siedzieli.
— Chór skończył dzisiaj wcześniej próbę, więc stwierdziłam, że wpadnę i zobaczę, jak wam idzie — zwróciła się do Willa.
— Miło z twojej strony — odpowiedział blondyn, ale Nico miał wrażenie, że nie było to zupełnie szczere.
Ale może tylko mu się zdawało.
— Nico, tak? — Nico skinął głową. — Jestem Valentina. Dziewczyna Willa.
„Dziewczyna Willa". Nie wiedzieć czemu, trochę go to zabolało. Przecież to było oczywiste, że ktoś taki jak Will musiał mieć dziewczynę. A jednak przez chwilę łudził się, że może ma jakieś szanse.
Musisz przestać myśleć, że każdy chłopak, który spędza z tobą czas, jest tobą od razu zainteresowany, Nico.
Tymczasem Valentina odsunęła sobie krzesło i przysiadła się do stołu.
— Czego się teraz uczycie? — spytała.
— Apoptozy — odparł krótko Will.
— Boże, zdążyłam już zapomnieć, że coś takiego istnieje.
Nico nie potrafił określić do końca dlaczego, ale sposób bycia tej dziewczyny strasznie go irytował. Ton jej głosu, gestykulacja, mimika twarzy... to wszystko jakoś go denerwowało.
— To zaraz sobie przypomnisz. Więc jak już mówiłem, uszkodzone komórki...
— Wiecie co, ja chyba muszę już iść — wszedł mu w słowo Nico. — Dokończymy to w piątek, okej?
Nie chciał dłużej tam siedzieć. Czuł się... nie na miejscu. Jakby w czymś im przeszkadzał. Chociaż tak właściwie to przecież Valentina im przeszkodziła.
— Naprawdę? — spytał Will z jakimś żalem w głosie. — Znaczy... Nie ma problemu. Idź, jeśli musisz.
— Miło było cię poznać — wtrąciła Valentina.
— Ciebie też — skłamał i sięgnął po plecak. — Do zobaczenia w piątek.
Posłał Willowi wymuszony uśmiech i szybkim krokiem wyszedł z biblioteki.
꧁━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━꧂
goedenmiddag!
nie podoba mi się ten rozdział, ale pisałam go naprawdę długo i już nie mam siły nic poprawiać, więc wierzę, że tylko mi się wydaje taki zły
i przepraszam, że znów musieliście tak długo czekać, staram się dodawać w miarę regularnie, no ale jest też szkoła i nie zawsze mi to wychodzihowever miłego popołudnia wam życzę, trzymajcie się
CZYTASZ
ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo au
Fanfic❝ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ ᶜᵒᶰᵛᵉʳˢᵃᵗᶤᵒᶰˢ ʷᶤᵗʰ ʸᵒᵘ ᵍᵒᵗ ᵐᵉ ʰᵃᶰᵍᶤᶰᵍ ᵒᶰ ᵈᵒʷᶰ ᵗᵒ ᵉᵃʳᵗʰ ᶠʳᵒᵐ ᵃˡˡ ᵗʰᵉ ʷᵃᶤᵗᶤᶰᵍ ᵗᵃᵏᵉ ᵐᵉ ˢᵒᵐᵉʷʰᵉʳᵉ ᵇᵉʸᵒᶰᵈ❞ gdzie nico ma problemy z biologią, więc pani ceres postanawia przydzielić mu niepokojąco uroczego korepetytora czyli kolejne hi...