ᶤᵗ'ˢ ᵏᵉᵉᵖᶤᶰᵍ ᵐᵉ ˡᵒʷ ᶰᵒʷ; rozdział dwudziesty czwarty

1.1K 65 58
                                    

Święta od zawsze były dla Willa najlepszym czasem w roku. Starał się jak mógł zapomnieć wtedy o wszystkich swoich problemach i po prostu cieszyć się tą magiczną atmosferą. Kochał zapach cynamonu i pierników, światła lampek migoczących na choince, kupowanie prezentów, śnieg i świąteczne piosenki, które leciały w jego domu dwadzieścia cztery godziny na dobę.

No i w pracy płacili więcej, bo wszyscy z wyjątkiem Willa i kierowniczki wzięli urlop na święta. On nie mógł sobie na to pozwolić, jeśli chciał z czegoś żyć na studiach, ale nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. W kawiarni też czuł świąteczną atmosferę, a kierowniczka była dla niego dużo milsza niż zazwyczaj.

Dlatego, kiedy Nico oznajmił mu, że właściwie to nie za bardzo lubi święta, Will wyznaczył sobie za misję to zmienić.

Stał więc teraz przed drzwiami domu swojego chłopaka z torbą ozdób świątecznych i puszką pierników cierpliwie czekając, aż ktoś mu otworzy.

W końcu usłyszał dźwięk przekręcanego klucza i jego oczom ukazał się Hades di Angelo. Will na widok mężczyzny od razu się spiął, starał się jednak przywołać na usta przyjaznych uśmiech. Nie konfrontował się z nim od czasu tej nieszczęsnej kolacji i chociaż wiedział, że wywarł wtedy raczej dobre wrażenie, to ojciec Nico nadal go przerażał.

- Dzień dobry – przywitał się. – Nico jest w domu?

- Tak. – Hades zmierzył go wzrokiem. - Wejdź.

Will odetchnął z ulgą i przekroczył próg domu. Rzeczywiście dom państwa di Angelo nie emanował świąteczną atmosferą tak bardzo, jak jego. Co prawda przed domem wisiały jakieś białe światełka, ale korytarz wyglądał tak jak ostatnio. Białe ściany, czarne meble i minimalistyczne obrazy na ścianach.

- Nico! - zawołał Hades donośnym głosem.

- Co?! – odkrzyknął wyraźnie zirytowany Nico.

- Chodź tu!

Drzwi na końcu korytarza otworzyły się i wyszedł zza nich Nico ze słuchawkami w uszach. Gdy zobaczył Willa, od razu je zdjął, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

- Nie mówiłeś, że przyjdziesz.

- Niespodzianka?

Hades szybko ulotnił się do swojego biura. Will ściągnął ze siebie mokre od śniegu buty i zawiesił kurtkę na jednym z wolnych wieszaków. Wszedł za Nico do jego pokoju. Chłopak zamknął za nim drzwi i krótko pocałował go w usta.

- Więc co tu właściwie robisz? – spytał, siadając po turecku na łóżku.

- Nie cieszysz się, że mnie widzisz?

- Pewnie, że się cieszę. – Nico wywrócił oczami. – Ale zastanawia mnie, co skłoniło cię do przyjścia tutaj i ryzykowania spotkania z moim ojcem, zamiast ściągnięcia mnie do siebie albo do jakiegoś neutralnego miejsca.

- U mnie w domu jest teraz za duże zamieszanie, mam zakaz zapraszania ludzi, aż moi rodzice się ze wszystkim ogarną.

- Jestem pewien, że to nie dotyczy mnie.

- To dotyczy głównie ciebie. Ale to tylko jeden z powodów. To dla ciebie. – postawił przed chłopakiem torbę.

- Co to?

- Ozdoby świąteczne.

- I po co mi to?

- Och, spójrz na ten pokój. Miesiąc temu wyglądał dokładnie tak samo. Jest dwudziesty pierwszy grudnia, skarbie, zaraz święta. Nie mogę spotykać się z kimś, kto dopuszcza się takiej profanacji najlepszego czasu w roku. – Will wyszczerzył się w uśmiechu.

ᶜʰᵉʳʳʸ ᶠˡᵃᵛᵒᵘʳᵉᵈ; solangelo auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz