🎀 dziewięć 🎀

294 35 59
                                    


Antonina przeżywała odtrącenie ciotek Ludwika. Nie była głupia i zaczynała dostrzegać, że wiele osób jej nie znosi. A teraz do tego grona dołączyły kolejne osoby!

Józefina, nowa żona jej szwagra, również pałała do niej jakimś wstrętem. Niby kiwała jej głową, gdy ją widziała, jednak kiedy próbowała rozpocząć z nią rozmowę czy zaprosić na jakieś spotkanie, wciąż mówiła o braku czasu i odchodziła. Czasem patrzyła na Toinette tak, jak gdyby była głupia. Prychała z politowaniem, gdy coś mówiła i wzdychała ciężko lub spoglądała z dziwnym uśmiechem na swojego małżonka. Nie inaczej było z resztą dworu. Trudno byłoby nie usłyszeć w końcu plotek, jakie o niej rozpuszczano.

Uważali, że miała bardzo dużo kochanków! Że dzieliła łoże z każdym, tylko nie delfinem. To nie było prawdą! Ona tylko tańczyła z innymi mężczyznami na balach, ale przecież robiła tak nawet w Austrii, więc to chyba żaden grzech? Nigdy nie zdradziłaby swojego małżonka. Nie wolno było rozwiązywać tego, co było przypieczętowane przez Pana Boga..Mówili o niej, że jest podła i wredna. No dobrze, może czasem krzyczała na swoje damy dworu i denerwowała się, ale...ale przecież miała jakieś dobre cechy. Umiała być też miła i pomagać innym...poza tym, skąd oni mogli to wiedzieć, kiedy nawet z nią nie rozmawiali? Powiadali, że źle traktuje delfina, że wyzywa go i bije. A przecież nawet nie odzywali się zbytnio do siebie.

– Kiedy oni przestaną? – zamartwiała się głośno na przejażdżce konnej. Galopowała obok księżnej de Lamballe i małżonki księcia Karola, Teresy, która niedawno odkryła, że jest przy nadziei. Wyruszyła ze swymi towarzyszkami w tajemnicy. Mimo, że Karol nie interesował się nią specjalnie, kiedy dowiedział się o jej błogosławionym stanie, kazał jej na siebie uważać i często dopytywał o jej to, jak się czuje. Zabronił jej stanowczo konnej jazdy.

Może w późniejszych miesiącach będzie miała mniej chęci na wspólne spędzanie czasu? Teresa, choć miła i szczera, okazała się być bardzo marudną niewiastą. Choć Toinette także zwierzała się księżnej de Lamballe i rozumiała, że komuś na tym dworze może być trudno, więc była gotowa przyjąć czyjeś problemy, miała dość swej szwagierki. Każde spotkanie, zabawa rozmowa, temat, sprowadzały się do jednej sprawy. Jej braku urody. Czegokolwiek by nie czyniły i o czym by nie mówiły, żona księcia Karola zawsze prawiła o tym, że jest chuda, sucha i nie wiedzieć cóż jeszcze.

Może faktycznie mogłaby ważyć nieco więcej, lecz przecież ten fakt nie był to jakąś tragedią. A nawet o wielkich tragediach nie prawi się do znudzenia i jeszcze dalej. Może los w całokształcie poskąpił jej urody, lecz od narzekania ta wcale się nie mogła się poprawić.

– Może teraz uda mi się przytyć... – Znów zaczęła i jak każda kobieta w ciąży dotknęła swojego brzucha. – Bo na razie czuję pod gorsetem jedynie kości!

– Weź ją, bo zaraz ja jej coś powiem. – Antonina warknęła cicho do swojej przyjaciółki, a tamta przewróciła oczami. Obie coraz bardziej odnosiły wrażenie, że dziewczyna była zadowolona ze swojej urody i szukała osoby, która zapewni ją o niej. Dlaczego ona poświęcała swej urodzie całe swoje życie?

– A tobie, pani de Lamballe, chyba się przytyło. – powiedziała ciężarna, po czym dodała do Toinette: – A wiesz, Wasza Wysokość, że nauczyciel delfina powiada, że jesteś bezpłodna?

***

Niby to baby wciąż rzeczą plotki i interesują się życiem innych ludzi, lecz dworzanie Ludwika Augusta, sami mężczyźni, już naprawdę nie wytrzymywali! Tyle lat obserwowali tego młodego mężczyznę. Ani razu nie szli z nim do żadnej alkowy, do żadnego burdelu, na żadną schadzkę, do żadnej pięknej pani. Ani też do pana! Czy on naprawdę nie czuł chęci by się z kimś zabawić? W końcu to dziewiętnastolatek! Musieli sprawdzić, czy naprawdę nie reaguje żwawo na żadną niewiastę!

Jeden z nich, Jean, na szczęście miał znajomości w pobliskim mieście, Paryżu. Tam poznał żonę jednego z kupców. O tej kobiecie powiadało całe miasto. Nie było piękniejszej kobieciny. Podobała się po prostu każdemu! A i kupiec, obdarzony odpowiednią ilością monet, był w stanie oddać ją na kilka godzin. Kiedy usłyszał, że jego piękna małżonka ma przekonać delfina do płci pięknej, kupił jej nawet nowy strój i zgodził się bez wahania. [2]

– Gdzie mam iść? – Piękność ta stała znudzona tym oddawaniem się zamożnym panom. Z początku bolało ją zachowanie jej małżonka, krępowały jej czyny i wciąż czuła się jak ladacznica, teraz jednak przestała o tym rozmyślać, byleby nie zwariować.

Szurała butami i przymknęła wielkie, brązowe oczy.

–To tutaj – odparł jej szlachetny młodzieniec, kiedy wprowadził ją do wersalskiego ogrodu. – Po prostu stój tutaj.

Chciała, by już tu przyszedł, zrobił swoje i dał jej odejść, żeby było już po wszystkim. Nawet jeśli był samym następcą francuskiego tronu.

Ludwik August przechadzał się i podziwiał uroki czerwcowego dnia, gdy ujrzał bardzo ładną, nieznajomą kobietę.

– Któż to? - spytał dworzan, którzy ją otaczali. Czy to żona nowego dyplomaty? Żona jakiegoś pana sprowadzona zza granicy? – Skąd jesteś, Madame?

– ...to żona pewnego francuskiego kupca, Wasza Wysokość. Jean zamawia u niego materiały na swoje fraki...

Delfin niemal od razu pobladł. Już wiedział, o co im chodzi. Dlaczego zabrali temu mężczyźnie małżonkę!? Dlaczego wszyscy z nią grzeszyli? Przecież jasnym było, że nie sprowadzili jej tutaj, by opowiedzieć jej o historii pałacu czy po to, by posmakowała dworskich rarytasów.

- Skoro to żona kupca, to chyba powinna pilnować lady, a nie stać tutaj z wami.

***

Tego dnia na dwór zawitali żołnierze walczący o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki. Francuzi, pragnący czynić na złość znienawidzonej od wieki wieków Wielkiej Brytanii zaprosili ich i ugościli kolejną, zacną zabawą.

- Chciałabym założyć dekolt. Ale nie mogę, bo nie mam biustu... – jęczała żona Karola głośno. To chyba niedziwne, że książę nie umiał z nią wytrzymać i aż wyjechał za granicę, by uciec od tej marudnej niewiasty?

Antonina jadła ciasto, kiedy ujrzała bardzo wysokie, postawne ciało odziane w ciemne barwy. Uniosła głowę i podążyła za nim wzrokiem.

Jego właściciel miał miedziane, kręcone włosy i chyba nie był dużo starszy od niej. Odwrócił głowę. Miał przystojne i dość regularne rysy twarzy. Był naprawdę urzekający. Naprawdę, naprawdę urzekający.

– Potrzymaj to. – zwróciła się do rudowłosej przyjaciółki, wepchnęła jej talerz w dłonie, po czym podbiegła do niego, byleby jej nie uciekł.

– Mój panie! – krzyknęła. – Mój panie, stój! – krzyknęła, wszak stawiał duże kroki swoimi długimi, potężnymi nogami.

– Och, Wasza Wysokość?

Jegomość wyraźnie zdziwił się.

– Wasza Wysokość, czy mogę w czymś pomóc?

Nie miała przypadkiem setki lokajów i służących od tego?

– Mój panie... – Jasnowłosa kobieta otworzyła usta, przez chwilę milczała, zastanawiając się, co mogła mu powiedzieć. Dlaczego właściwie chciała go zatrzymać?

– ...Do twarzy ci w tym mundurze.

Hrabia Fersen był święcie przekonany, że nie widział bardziej uroczego uśmiechu na świecie.

– Dziękuję, Wasza Wysokość. Czy chciałaś mnie zapytać o coś jeszcze? – spytał, bo nadal stała i tylko na niego spoglądała. Jakby odjęło jej mowę.

Wtedy właśnie sam francuski delfin podszedł do nich i chwycił ją za jej drobne ramię.

– Madame, chodź, sprowadziliśmy na przyjęcie słonia do naszego pałacu!

Toinette zdziwiła się. Przecież delfin nigdy się do niej nie odzywał i nigdy nie spędzał z nią czasu.

– Wasza Wysokość, ja widziałam już słonia...

– To zobaczysz jeszcze raz.

– A...Ale...

Była totalnie zdezorientowana. Może dlatego dała mu się zaciągnąć w inne miejsce, choć nie szarpał jej mocno.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz