Księżna de Polignac i jej dziatki dostały apartamenty w Wersalu na noc. Rano jadły z królową drugie śniadanie. Właściwie nie rano, a za dwadzieścia piętnasta.
– Zaraz będziemy musieli wyruszać, Madame – oznajmiła brunetka – Musimy dotrzeć do domu przed zmierzchem, nie zamierzam tułać się po lasach w mroku.
– Ty wstrętny bachorze, wypchaj się! – wrzasnął jeden z synków Yolande, kiedy drugi zabrał z talerza ostatnią babeczkę – Wypchaj się i zwróć to! Jesteś gruby jak ten król Anglii, który miał sześć żon!
Toinette zdziwiła się. Był jeszcze bardziej rozpustny od świętej pamięci dziadka Ludwika?
– A ty śmierdzisz jak on!
– Dzieci, przestańcie! Siedzicie przed królową, w Wersalu! Czy wiecie, że moglibyście trafić do Bastylii za obrazę majestatu?
Miała na myśli więzienie, które stało się symbolem absolutnej władzy Burbonów. Znajdowało się ono w Paryżu. W tej podłużnej wieży mógł wylądować każdy więzień polityczny, który z jakiegoś powodu nie pasował królowi. Król nie musiał udowadniać mu jego winy w sądzie, wyczekiwać na opinię sędziów i wyrok. Mógł po prostu zamknąć go tam i kazać mu tam przesiadywać do końca życia.
– Do Bastylii? Ich? Takie małe dziatki? Nigdy w życiu. Choć przyznam, ja byłam milsza i grzeczniejsza dla swej siostry, tej, z którą było mi dane dojrzewać...
– Słyszycie? Powinnyście brać przykład z waszej królowej. Biedactwa. Mój małżonek nuży się w naszym biednym domu, nie ma żadnego zajęcia...wciąż czyta księgi, które zostały nam w domu zamiast je sprzedać i opowiada dzieciom te dyrdymały z nich! – spojrzała w oczy monarchini znacząco.
Gdyby chociaż opłaciła edukację jej synów, tak cenioną w tych czasach, zapewniła im wychowanie na dworze...
– ...mój małżonek przecież nie może iść pracować, to dobrze urodzony mężczyzna, francuski książę. Jedyne stanowisko, jakie mógłby objąć, to praca na rzecz króla...na dworze... Moglibyśmy wtedy zarobić także nieco pieniędzy. Inaczej, mimo, że uwielbiam twoje towarzystwo, Madame, nie będę mogła pozostać dłużej...
– Och, nie możecie odjechać! – Antonina krzyknęła. – Dajcie mi pomówić z Jego Królewską Mością! Na pewno pozwoli obsadzić twojego męża gdzieś w Wersalu...
***
Toinette była zdziwiona, kiedy usłyszała, że jakiś Austriak podróżujący po Europie złożył wizytę w Wersalu i prosi ją o audiencję. Przerwała zatem popołudniową herbatkę oraz czytanie romansów z przyjaciółkami i wyszła mu na przywitanie.
Zawsze to miła odmiana od rzeczywistości – od kilku lat każdy dzień mijał jej tak samo. Wstawała późno, siedziała do nocy, nie potrzebowała wiele snu, bo nie była zmęczona. Poznała już niemal wszystkie dworskie rozrywki, jakie mogła poznać! Nie miała co robić!
Chwilę zastanawiała się, kim jest blondwłosy, bardzo wysoki mężczyzna. Lustrowała dokładnie jego regularne, majestatyczne rysy, niebieskie oczy, nieco podobne do jej oczu i wtedy właśnie go poznała.
– Józefie!
– Antonino, to ty? – cesarz był nieco zdziwiony. Kiedy jego siostra opuszczała Austrię była dziewczynką, dzieciakiem mającym czternaście lat. Obecnie stała przed nim młoda, lecz dorosła niewiasta. Niby z podobnymi rysami, lecz wyglądająca zupełnie inaczej.
Nie powinien tak myśleć o siostrze, lecz musiał przyznać, że była to naprawdę atrakcyjna niewiasta. O uroczej twarzy, z tym czymś, typem urody pasującym do obecnych czasów. Naprawdę nie pojmował, dlaczego ten Ludwik nadal nie spłodził z nią dziecka.
– Józefie, dobry Boże! Ile lat minęło, odkąd się widzieliśmy! – Choć nie znała za bardzo swojego brata, poczuła dziwną tęsknotę za nim. Podeszła do niego i wtuliła się w jego ciało. Co dziwne, sięgała mu co najwyżej do pasa. Uśmiechnęła się. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
– A wydawałoby się, że to było wczoraj...pamiętam wielki bal wydany z okazji twojego zamążpójścia. Byłaś takim brzdącem.
Wyglądała na uprzejmą i słodką, raczej nie uwodzicielską, namiętną kochankę. Pozory jednak mogły mylić. Czy te wszystkie plotki, jakie opowiadano o niej wpierw na francuskich salonach, później na ulicach, a następnie na europejskich dworach to prawda? Nie wiedział. Przecież wcale jej nie znał.
– Dlaczego nie powiadomiłeś nas o przyjeździe? Nie uszykowaliśmy się odpowiednio, by przyjąć cesarza...
– Bo nie chciałem rozgłaszać swego przyjazdu, nie zależy mi na tym. Nasza pani matka kazała mi was odwiedzić, żeby wam pomóc. Widzę, że we Francji nie układa się najlepiej. Chciałbym poznać twego małżonka, Jego Królewską Mość.
Toinette zasmuciła się na chwilę. Źle się dzieje we Francji! Znów zawiodła swoją matkę...
– To może zjesz z nami kolację? Ludwik z pewnością ucieszy się z twej wizyty. Choć musisz wiedzieć, że jest trochę nieśmiały...
– Król? Nieśmiały? – cesarz zdziwił się szczególnie: mowa o królach Francji. Mimo, że na tronach czasem zasiadali ludzie o słabym, delikatnym charakterze, nie przypominał sobie takiego kogoś z tego państwa. Przynajmniej z najnowszej historii.
– Tak. Łatwo go zawstydzić. A szczególnie niepokoją go niewiasty...
***
Ludwik Szesnasty chyba nie był idiotą. Jego szare oczy zdawały się emanować inteligencją. Rzeczywiście, był raczej spokojny i skryty – podczas jedzenia i rozmowy głównie spoglądał w talerz. Antonina wciąż prawiła, dzieliła się z bratem wszelakimi historiami, z fascynacją mówiąc nawet o najnowszym zestawie filiżanek. Uśmiechał się czasem, widząc jej radość i energię, od czasu do czasu spoglądał dyskretnie na jej dekolt. Wyglądało to tak, jak gdyby mu się podobała. O co więc chodzi? Czyżby ona była mu niechętna? Nie zawsze rozumiał zachwyt pań nad niektórymi mężczyznami, lecz wydawało mu się, że król Francji raczej nie należał do atrakcyjnych mężczyzn.
Będzie musiał z nią poważnie porozmawiać. Przecież nie pożądanie, uroda liczą się w małżeństwie! Powinna wykorzystać fakt, że go zauroczyła i zapraszać go często do łoża, by móc urodzić dziecko. Oby tylko nie uznała, że skoro Ludwik jest niezbyt przystojny, weźmie sobie piękniejszego mężczyznę i nie sprowadzała kochanków...
Póki co siedzieli w Operze, którą jego siostra miała uwielbiać. I chyba tak było. Siedziała zafascynowana i patrzyła na to, co rozgrywało się na scenie. Jej małżonek lekko przysypiał, a Józef oglądał i rozmyślał. Występ był całkiem zacny, jednak francuska opera nie dorównywała tej austriackiej.
- Pamiętasz, jak poszliśmy by obejrzeć występ Mozarta? – Cesarz zagaił na ucho do siostry. – Jak poprosił naszą matkę o twoją rękę?
Co przykre, było to jedne z niewielu jego wspomnień z Antoniną, a biedny, ośmioletni geniusz muzyczny nie mógł liczyć na mariaż z austriacką księżniczką. Nawet jeśli posiadał talent, jakiego nie miał żaden najbogatszy, najpotężniejszy władca.
– Och, troszeczkę. – odparła, choć tak naprawdę to rozmazało jej się w pamięci jak mgła i znała ten incydent jedynie z opowieści.
Wtem występ dobiegł końca. Toinette była zachwycona. Uwielbiała operę. Kolejna urzekła ją niesłychanie. Wstała i zaczęła klaskać.
Część ludzi również powstała i zaczęła klaskać za nią. Właśnie, część. To zmartwiło królową. Kiedy pierwszy raz pojechała z Ludwikiem do opery, wszyscy wiwatowali z nią na koniec.
– Dlaczego oni nie cieszą się ze mną? – spytała cicho, kiedy już usiadła.
– Nie wiem, żono, może dlatego, że założyłaś na siebie za mało naszyjników.
Musiał przyznać, że nie znosił tych wszystkich ozdóbek, którymi obwieszała się Toinette. A także makijażu: wielkich, czerwonych plam, które robiła sobie na policzkach, równie wściekle czerwonych ust, nienaturalnie długich rzęs. Wysokich peruk z dodatkami na głowie, ogromnej biżuterii, która zdawała się przeciążać jej drobniutką sylwetkę.
Cesarz Józef zaśmiał się do niego. Również nie podobał mu się strój siostry. A złośliwość króla Francji mogła świadczyć o jego inteligencji.
CZYTASZ
🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]
Ficción históricaToinette ma zaledwie czternaście wiosen, kiedy przybywa do Francji, by poślubić przyszłego króla. I właściwie nie posiada nic prócz uroczej twarzyczki, wąskiej talii i najznakomitszego, cesarskiego rodowodu. Matka, wielka władczyni pochłonięta włada...