Rozdział zawiera scenę przemocy fizycznej
Ani królewscy strażnicy ani kat, który został wyznaczony do ukarania Joanny de La Motte, nie mieli specjalnej ochoty, aby ją karać. Widok płaczącej spazmatycznie niewiasty, który sobą reprezentowała w czasie prowadzenia jej na publiczną chłostę, nie był dla nich nazbyt rozkoszny. A sami już nie wiedzieli, jakie mieć mniemanie na temat tej całej sprawy z naszyjnikiem; nie wierzyli, by królowa naprawdę nie prosiła nikogo o tę biżuterię i była zupełnie niewinna. Coś im w tym wszystkim nie pasowało!
- Dlaczego znieważacie moje dobre imię!? Dlaczego wy, proste śmieci, jesteście na tyle odważni, by tak wzgardzac krwią Walezjuszów?! Pożałujecie tego, skurwysyny! Pożałujecie! I ta dziwka, Maria Antonina, też!
Joanna wiła się, ryczała i kopała. Dwaj królewscy strażnicy chwycili ją jak najsubtelniej jak się dało pod jej delikatnymi pachami, unieśli i zaczęli nieść na środek placu, na którym już czekał kat z odpowiednimi narzędziami.
- Ludzie, ratujcie mnie, ludzie! - płakała i krzyczała do Paryżan, którzy przyszli na widowisko. - Pozwalacie, by tak traktowano potomkinię waszych królów!?
Położyli ją pod nogami kata. Nie chciał znęcać się nad tą niewiastą. To było coś innego niż złodzieje czy gwałciciele, których dostawał, by wymierzyć im sprawiedliwość.
- Proszę ją zostawić! - wrzasnęła jedna z mieszczanek. - Proszę ją zostawić! To ofiara królowej! Królowej, jej pieprzonego dworu i jej intryg!
- Właśnie, ona chciała dobrze! - upierał się kolejny z gapiów. - Chciała tylko pomóc jej zakupić tę biżuterię, a ta dziwka ją oszukała!
- Co wy gadacie, one wszystkie w Wersalu to takie same kurwy! Wychłostajcie ją, należy jej się!
Kat obawiał się też nieco rozwścieczonego tłumu; wśród ludu istniało wielu zwolenników Joanny, którzy uważali ją za niewinną ofiarę królowej. Dlatego wymierzono jej karę późnym wieczorem, by na plac przyszło jak najmniej ludzi.
- Proszę zdjąć suknię, Madame, bym mógł okaleczyć ci plecy.
Nie dość, że miał ją pobić, to miał też za zadanie wypalić jej na plecach literę V - w języku francuskim pierwszą literę słowa kłamczucha.
- Mam się obnażyć? Chcecie zabrać mi wszystko!? Nawet godność!?
- Madame, jeśli tego nie zrobisz, będę zmuszony...
- Nie pozwolę się obnażyć! - zaryczała Joanna.
- Pani, czy na pewno...? - dopytał, a wtedy do niewiasty podeszli strażnicy i zaczęli najzwyczajniej w świecie rozdzierać tył od jej sukni.
- Nie, nie!
Lud wrzeszczał z podniecenia, a jeden z mężczyzn zachwycił się głośno jej nagimi udami.
- Madame, przysięgam, zaraz będzie po wszystkim... - obiecywał ten, który miał wykonać na niej wyrok.
Potem niestety musiał przystąpić do pracy. Starał się nie uderzać specjalnie mocno, jednak dosadnie na tyle, by nie narazić się zwolennikom króla i królowej. Joanna wciąż krzyczała i płakała z bólu, jednak nie to miało być najgorszym. Najgorsze dopiero nadchodziło, kiedy nachylił się do ognia i rozgrzewał narzędzie do czerwoności.
A później przyłożył je do skóry Joanny, by namalować na nim V.
Zaczerwienione gałki niewiasty wyszły z oczodołów. Comiesięczne bóle, skurcze porodowe, skórzany pas jej ojca były niczym w porównaniu z tym, czego obecnie doznawała.
CZYTASZ
🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]
Historical FictionToinette ma zaledwie czternaście wiosen, kiedy przybywa do Francji, by poślubić przyszłego króla. I właściwie nie posiada nic prócz uroczej twarzyczki, wąskiej talii i najznakomitszego, cesarskiego rodowodu. Matka, wielka władczyni pochłonięta włada...