Ludwik zbudził się o piątej nad ranem. Zawsze wstawał bardzo wcześnie, więc nie było to dla niego czymś specjalnie odmiennym, rzeczą specjalną dla dnia egzekucji.
Ludzie, którzy przygotowywali go na szafot przynieśli mu wodę do obmycia twarzy i śniadanie. Zjadł go, jak zwykle całkiem dużo, w końcu to ostatni posiłek w jego życiu i spojrzał w lustro.
Nie mógł poprawić swojej urody, ale mógłby się ogolić. Nigdy nie nosił długiej brody, chodził z gładziutką szczęką i bez wąsów pod nosem, lecz od czasów przebywania w więzieniu odmawiano mu podania brzytwy. Rewolucjoniści uznali, że mógłby sobie uczynić nią krzywdę. Burbon nie planował tego, wszak byłoby to obrazą Boga, lecz zachowywali się tak, jakby była jakaś różnica: on sam siebie czy oni jego? Czy to takie ważne, kto go zabije? Parsknął ironicznie pod nosem, a pilnujący go ludzie spojrzeli po sobie zdziwieni.
Oby tylko nie zaczął tracić zmysłów; wielu ludzi przed egzekucjami zaczynało wariować i mówić od rzeczy. Angielska królowa Anna Boleyn, żona Henryka Ósmego przed tym, jak król postanowił pozbawić ją głowy, opowiadała, że kiedy to się stanie, w Anglii już nigdy nie będzie padał deszcz. Jego inna żona, Katarzyna Howard, również skazana na ścięcie miała jakiś epizod z próbą skoku przez okno.
- Przepraszam, czy mógłbym dostać brzytwę? - zapytał dawny król. Chyba nie zwariował. W jego oczach widać było powagę, przytomność i mądrość.
Mężczyźni spojrzeli po sobie. Nie wiedzieli, czy lepiej słuchać rozkazów czy ostatniej woli umierającego człowieka.
- Niestety, Wasza Wysokość...może my cię ogolimy?
- Tak, z chęcią to uczynimy.
Ludwik pokręcił głową. Nie chciał, by ktoś wyręczał go w takiej czynności. Poza tym co, gdyby któryś z nich poderżnął mu gardło? Miał zamiar pójść na szafot i umrzeć z godnością, na oczach innych ludzi.
Gdyby wiedział, że oni się obawiali, że to on zniszczy sobie tętnicę...
- Dobrze, nieważne. Pójdę w brodzie - zadecydował po kilkudziesięciu sekundach milczenia i spoglądania na siebie.
- Czy mamy już wpuścić do ciebie familię?
Ludwik zapomniał o tym, że jeszcze godzinę przed wyjazdem na egzekucję planowano, by zobaczył się ostatni raz z rodziną. Nie planował tego robić już od wczoraj. Choć sam chętnie jeszcze raz wtuliłby się w każdego z nich i zaczerpnął nieco otuchy, wiedział, że wcale by tak nie było. One wszystkie, może nawet ten mały Karolek, który nie rozumiał, cóż się dzieje, popłakałyby się i wpadły w histerię. Nie mogliby się od siebie odkleić. Może nawet strażnicy musieliby czynić to siłą?
- Myślę, że nie powinni tu przybywać. To zbędne. Pożegnałem ich wczoraj...chcę im oszczędzić bólu, szczególnie mojej kochanej córeczce.
Straż znowu zdziwiła się zachowaniem więźnia, lecz pokiwała grzecznie głową.
- W takim razie, sire, jedziemy. Na plac trzeba jechać powozem całą godzinę.
Ludwik zatrząsł się.
To zaraz! To niedługo! Już niedługo umrę!
***
Ludwik, mimo tego, że nie czynił nic w trakcie podróży, czuł, że czas minął mu szalenie prędko. Każda chwila żywota przeciekała mu przez palce. A on się tym przejmował, jakby już go nie zmarnował.
Zatrząsł się, gdy powóz stanął.
- To tutaj. - Woźnica oznajmił.
- Proszę wyjść. - oznajmili strażnicy siedzący po jego prawym i lewym boku, którzy pilnowali go tak, jak gdyby ze swoimi wymiarami i ociężałością miał szansę na ucieczkę z jadącego powozu.
Skuli go w kajdany i wyprowadzili do tłumu ludzi, którzy zaczęli krzyczeć na jego widok:
- Śmierć zdrajcy!
- Zdychaj, skurwysynie!
- Obywatel Kapet! - krzyknął ktoś bardziej oczytany i inteligentny; było to ironiczne odniesienie do dynastii Kapetyngów; rodu, z którym Burbonowie byli spokrewnieni. Jej założycielem był Hugo Kapet, wybitny władca, do którego Ludwik z pewnością nie był podobny.
- Proszę mnie nie wiązać ani nie ścinać mi włosów - poprosił, gdy doprowadzono go do ludzi, którzy mieli go przygotować do wykonania wyroku. - Przysięgam, nie będę się wyrywać ani nic utrudniać.
Mężczyźni popatrzyli po sobie; rzeczywiście, ten człowiek był niewyobrażalnie spokojny. Zdawał się pogodzić już ze swoją śmiercią, nie chcieć próbować jej unikać. Ludzie na szafocie zachowywali się jednak różnie; czasem zaczynali zmierzać do niego z całą swoją odwagą i godnością i nagle wpadali w histerię, próbowali się wyrywać, w jakiś sposób uniknąć tego, co miało się wydarzyć. Choć stało się to ponad dwa stulecia wcześniej, wszyscy kaci znali historię Małgorzaty Pole, angielskiej arystokratki, która uciekała od kata z do połowy odciętą szyją...
- Wybacz panie, ale jednak dokonamy tego - Uznali mężczyźni, a później podszedł do nich kolejny strażnik i zaczął prowadzić byłego króla w stronę szafotu.
Jeszcze wczoraj w nocy czytał o ścinanym, angielskim królu Karolu I i myślał, że ma większe szczęście od niego. Jego śmierć zapowiadała się na mniej bolesną dzięki gilotynie, nowemu wynalazkowi, skonstruowanego przez pewnego lekarza, który chciał umniejszyć ból pacjentów, którym należało amputować kończyny. Rewolucjoniści uznali jednak, że byłby to dobry przyrząd do prędszego i mniej bolesnego ucinania głów.
- Śmierć Ludwikowi! Śmierć Ludwikowi!
To było dziwne, lecz nie czuł się nad wyraz roztrzęsiony czy zrozpaczony. Tylko nieco obawiał się bólu i tego, czy zostanie przyjęty przez Najwyższego na swoje łono. Nie, z pewnością nie. Nie zasłużył sobie na niebo. Oby tylko Pan Bóg zechciał przyjąć go do czyśca. Jego siostra obiecała mu, że będzie się o to modliła.
Stanął na szafocie i otworzył usta. Obawiał się nieco, że wściekły i podburzony przez władze lud nie dopuści go do słowa i zacznie go przekrzykiwać.
- Umieram niewinnie, przebaczam mym wrogom. - Na szczęście nic takiego nie wydarzyło się. - I mam nadzieję, że moja śmierć oczyści Francję, a jej obywatele staną się szczęśliwszymi.
Jego słowa były prawdą. Żałował, że tak zawiódł swój lud i uważał, że skoro wyznaczyli mu taką karę, miał obowiązek się jej poddać. Strażnicy pchnęli go na ziemię i położyli na gilotynie. Niestety, był ułożony w ten sposób, że nie mógł spojrzeć na ostrze, które miało zostać upuszczone na jego szyję i szybkim ruchem odciąć mu głowę od reszty ciała.
Wiedział, że powinien uklęknąć i złożyć ręce, by zacząć rozmowę z Bogiem, jednak nie miał takiej możliwości. Protestanci sądzili jednak, że Stwórca był wszędzie i zawsze można było z nim pomówić, więc związany, ułożony na brzuchu król zaczął w myślach odmawiać modlitwę.
I nagle poczuł dziwny uścisk. Potem jego głowa obijała się chwilę o szafot. Następnie kat uniósł ją i pokazał tłumowi Francuzów, który zaczął ryczeć z radości.
Wiele osób byłoby zdziwionych, jednak ten mężczyzna, doświadczony już nieco w pozbawianiu ludzi głów, jedynie stęknął, gdy ujrzał, że usta byłego króla nadal się ruszały, a oczy jeszcze chwilę nie były pozbawione emocji i wyrazu. Chwilę później jego twarz zastygła.
Ten moment stał się początkiem czegoś nowego w historii Francji, jakimś zwieńczeniem epoki oświecenia. Niezadowolony lud ukarał śmiercią króla, który nie potrafił zadbać o swoich poddanych, który nie rozwijał państwa i nie zapewnił im dóbr, które powinien otrzymać każdy człowiek.
CZYTASZ
🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]
Ficción históricaToinette ma zaledwie czternaście wiosen, kiedy przybywa do Francji, by poślubić przyszłego króla. I właściwie nie posiada nic prócz uroczej twarzyczki, wąskiej talii i najznakomitszego, cesarskiego rodowodu. Matka, wielka władczyni pochłonięta włada...