🎀 trzynaście 🎀

243 37 56
                                    


Nic tak nie radowało Toinette jak posiadanie wanny. Była to jedna z najwspanialszych wersalskich rozkoszy, jakie można było dać królowi i królowej. Tylko oni w Wersalu mieli do niej dostęp.

Wprawdzie nie służyła ona do czyszczenia ciała - wciąż obmywała jedynie koniuszki palców, a brzydki odór unosił się po jej bladym ciele szczególnie wtedy, kiedy je obnażała, jednak kąpiele dawały jej przyjemność. Kiedy leżała w gorącej wodzie nie myślała o prawdziwym świecie – o Wersalu i plotkujących, wścibskich ludziach, którzy rozpowiadali o niej okropne rzeczy, o tym, że sprawiała zawód swojej familii i nie dorastała do pięt matce oraz siostrze. O Ludwiku, bracie jej męża i jego żonie, Józefinie, którzy gestami i spojrzeniami dawali jej znać, że nie była dla nich osobą godną szacunku oraz uwagi i od których zaciętych twarzy biła wielka pogarda. O tym, że mimo skonsumowania małżeństwa z Ludwikiem, wciąż nie była brzemienna.

Dotknęła dłonią swojego brzucha, idealnie wklęsłego w leżącej pozycji. Ile dałaby, aby mogło pojawić się w nim dziecko. Nawet jeżeli nie pragnęła szczególnie zostać matką. Francji był potrzebny następca tronu. A ona miała już dziewiętnaście wiosen, siedziała w Wersalu pięć i powinna wreszcie wydać go na świat. Poza tym, ambasador rzekł jej, że gdyby udało jej się go urodzić, ludzie ograniczyliby rozpowiadanie tych wszystkich plotek; matka następcy tronu i matka sama w sobie zawsze budzi pewien szacunek.

Powstała i skuliła się zawstydzona przed swoją dwórką, a ona uśmiechnęła się i podała jej ręcznik, by zakryła swoje ciało.

– Madame, to już dzisiaj. – księżna de Lamballe oznajmiła radosnym tonem.

***

Ludwik August, od paru dni król Ludwik XVI, postanowił zapoczątkować swoje rządy porządkami w Wersalu. Jego dwór z pewnością będzie wyglądał inaczej od dworu świętej pamięci dziadka. Nie będzie żadnego ogrodu z kochankami, żadnych żon kupców czy prostytutek sprowadzanych do niego przez dworzan. Nie będzie ani jednej metresy. Będzie miał jedynie Antoninę.

Ostatnimi czasy dostrzegł zalety szczerej, prostej rozmowy, od której często uciekał jak głupiec. Bo był durnym tchórzem. Tyle lat był daleko od swojej małżonki. Gdyby ze sobą pomówili, dawno mogliby trwać razem. On i śliczna Toinette. Może niezbyt inteligentna czy oczytana, ale szczera i kochana, pełna ciepła niewiasta. Tak bardzo ją kochał! Codziennie rano wstawał i czekał do wieczora, by gładzić ją po jej rumianym policzku. Niekoniecznie namiętnie się z nią kochać, wszak oboje tego nie potrzebowali i nie lubili. Choć nie raz, kiedy ubrała się wyjątkowo ładnie lub kiedy chodziła po sypialni w nocnej halce i rozpuszczonych włosach, czuł ogrom pożądania, sam stosunek sprawiał mu duży ból i dyskomfort, podobnie jak Antoninie.

Nie mógł pozwolić, by coś jeszcze ich poróżniło. Dlatego pierwszym jego ruchem było zaproszenie swoich ciotek na wizytę do siebie.

Wizytę, która miała na celu wygnać je z pałacu.

– Wasza Królewska Mość...jakiś ty podobny do ojca!

Były szczerze zdziwione. Ich bratanek, syn zmarłego kolejnego Ludwika z tej dynastii – również pulchnego, inteligentnego i tkwiącego w dobrej relacji z małżonką – rzadko z nimi rozmawiał. Podobnie jak z innymi. Nowy władca nie przepadał za towarzystwem, czas najlepiej spędzał w pustym pokoju z książką.

– Czy to komplement? – chłopak rozmyślał chwilę, czy chcą mu znów dokuczyć o jego tuszę. – Moje kochane ciotki...nie uniżając wam, macie już swoje lata. Uważam, że to pora byście odpoczęły od dworskiego hałasu i wyjechały odpocząć na francuską wieś.

Pomarszczone, suche twarze niewiast rozchyliły się w oburzeniu.

– Ależ Lu...to znaczy, Wasza Wysokość! Sprawujemy pieczę nad Madame Elżbietą! Chyba nie zabierzesz młodej księżniczce...

– Oczywiście, że nie. Madame Elżbieta zaczyna dorastać. – zarumienił się, myśląc o tym, że jego siostra niedawno dostała pierwszego comiesięcznego krwawienia. – Musi przygotować się do wyjścia za mąż i życia jako przyszła królowa, obyczajów na dworze. Dlatego zostanie ze mną i moją małżonką, Antoniną. Ona nauczy ją tego i owego.

– Ludwiku! – jedna z nich zapomniała o świętej etykiecie i wrzasnęła w twarz swego krewnego, jakby z racji wieku miała nad nim władzę.

– Nie, Ludwiku, a Wasza Królewska Mość. – odparł grzecznie, acz stanowczo. – Idźcie się pakować. Podstawię wam wóz, moje panie.

Fuknęły i ruszyły do drzwi, w celu opuszczenia komnaty. Ich dobry Ludwik zrobiłby coś takiego? Na pewno nie! To ta podła dziwka Antonina nastawia go przeciw nim! To ona zabrała im Madame Elżbietę by zepsuć ją na swoim rozpustnym dworze!

***

Na co trudzić się z koronowaniem marnej żony króla? Przecież to tylko niewiasta do rodzenia mu dzieci, następcy tronu, nic więcej. Nie miała wpływów, nie miała siły, nie miała władzy. Nie czyniła nic ważnego ani szczególnego. Nikt więc nie włożył Toinette korony na jej głowę. Uczyniono to jedynie dla Ludwika.

– Boże, chroń króla! – wiwatowała szlachta i tłum, zadowoleni. Ten młody, gruby król wyglądał na sympatycznego i dobrego, a jego drobniutka, delikatna żona była śliczna i urocza.

– Długo się to nie utrzyma, mój kochany. – Józefina trzymała swego małżonka za ramię i spoglądała mu w oczy. – Patrz na jego zbłąkaną minę. Nie nadaje się na króla. Kiedy się zacznie gubić, powinieneś wkroczyć do akcji...

Trudno było utrzymać równowagę z tym kawałem złota na głowie, jednak nowemu królowi jakoś się to udało. Był taki głodny. Chciał udać się na bal koronacyjny. Słudzy znosili mu potajemnie potrawy, gdy szykował się na ucztę, choć Antonina odradziła mu jedzenia z obawy, że ubrudzi piękne, białe, pozłacane szaty. Nie jadł już od dwóch godzin! To nie zmagania dla takich jak on!

Wziął swą żonę pod ramię i szczęśliwy udał się do sali, gdzie miała odbyć się zabawa.

– Wyglądasz wspaniale. Dobrze, że choć jedno z nas jest urodziwe. – powiedział do nowej królowej Francji, a ona zawstydziła się i podziękowała. – Zaraz będzie tort. Lubisz torty, prawda?

Dziewczyna, bo mimo wielkiego tytułu wciąż była młodą dziewczyną, uśmiechnęła się.

– Uwielbiam! Każdego dnia rano każę je sobie przynosić.

Speszyła się widząc tłum ludzi patrzący na rozmawiającą czule parę. Jaka jednak była w tym czułość? Czułość romantyczna ze strony Ludwika i czułość przyjacielska ze strony Antoniny. Lubiła go, owszem, lubiła go bardzo i chciała dla niego jak najlepiej, uważała go za dobrego i opiekuńczego człowieka, jednak nie było to to, co sobie myślała, kiedy tańczyła z księciem Karolem czy tym amerykańskim żołnierzem. Może jeszcze do tego dojdzie? Może to była prawdziwa miłość, miłość męża i żony?

– Toinette... – król ramieniem jakby ochronił ją przed uporczywie wpatrującymi się ludźmi i wypowiedział szeptem: – Wiem, że nie jestem księciem z żadnej opowiastki. Nie jestem też wielkim, niepowtarzalnym królem Słońce, nawet jego godnym następcą. Jednak ty jesteś moją księżniczką z wieży i moim słońcem. Nigdy mnie nie opuszczaj.

– Ty też nigdy tego nie czyń, Wasza Królewska Mość. – odparła mu. Nie było to kłamstwem. Przecież to chyba niedziwne, że nie chciała, by zabrakło jej troskliwego, dobrego przyjaciela.

Po tym czule pocałował ją, a ludzie uraczeni takimi teatralnymi gestami, zaczęli bić brawo.

🎀 Madame Drame 🎀 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz