27.

67 11 1
                                    

Momo

- Pięć dni do festynu! - oznajmił dumnie Vlad King. - Czy to nie cudowne?

- Tak, tak - Kyoka pokiwała głową. - Ale co tu robimy? Ostatnia próba miała być godzinę przed występem.

- Wiem, przepraszam - Vlad King uśmiechnął się przepraszająco. - Ale mamy problem z światłami... Macie zaśpiewać tylko raz, żebyśmy mogli dopasować światła. To nie problem, mam nadzieję?

Pokręciłam głową. I tak nie miałam planów na dzisiaj.

Kyoka westchnęła.

- Jeśli masz jakieś plany, możemy to przełożyć na jutro - zaproponował od razu Vlad King.

- Nie, nie trzeba, to nie takie pilne - stwierdziła Kyoka. - Zróbmy to szybko i idźmy do domów.

- Jak tylko skończysz śpiewać, możesz iść - obiecał mężczyzna. - Zaśpiewaj pierwsza, jeśli się spieszysz.

Kyoka uśmiechnęła się do niego i weszła na scenę. Chwyciła mikrofon.

Vlad King puścił muzykę, a Jiro zaczęła śpiewać.

Siedzący przed sceną chłopak, którego znałam z widzenia, zaczął robić coś na komputerze.

- Nagrywa całość, żeby przygotować światła - wyjaśnił mi szeptem Vlad King. - Jest bardzo uzdolniony w tym zakresie, może go kojarzysz... Taichi Sato, jest w trzeciej klasie na profilu wsparcia...

Pokiwałam głową.

Kyoka skończyła śpiewać i zeszła ze sceny.

- To wszystko? - zapytała.

Vlad King spojrzał na chłopaka.

- Taichi, to wszystko?

- Tak, proszę pana - odkrzyknął Sato. - Zapisałem. Ona może iść. Teraz ta druga, poproszę.

- Idź - polecił Vlad King.

Weszłam na scenę, czekając aż nauczyciel włączy muzykę. 

- Już? - zawołał do Sato.

Chłopak kliknął parę przycisków na klawiaturze swojego laptopa i skinął głową.

Vlad King włączył muzykę.

Zaśpiewałam.

- Mam to! - zawołał Taichi Sato, gdy tylko piosenka się skończyła. - Ona też jest wolna. Dopracuję wszystko na pojutrze i panu przyniosę, dobrze?

- Oczywiście, Taichi, oczywiście - Vlad King pokiwał głową. - No dobra, to będziemy się już zbierać...

Ruszył w kierunku szatnii.

Ja też tam poszłam, szybkim krokiem, z nadzieją że uda mi się jeszcze dogonić Kyokę.

Udało mi się.

Stała pod szkołą i rozmawiała z kimś przez telefon.

Pomachała mi, dając znak żebym teraz jej nie przeszkadzała.

Poczekałam aż się rozłączy i do niej podeszłam.

- Czy ty się przypadkiem nie spieszyłaś? - zapytałam.

- Tak, tak, spieszyłam - Kyoka pokiwała głową. - Ale z nim pogadałam i przyjdzie tu, zamiast żebyśmy oboje musieli gdzieś iść.

- On? - powtórzyłam. - Kim jest on?

- Nieważne - Kyoka zrobiła się czerwona. - Nieważne.

Zachichotałam, podejrzewając że świetnie wiem kim ów tajemniczy "on" jest.

- Za ile przyjdzie? - porzuciłam temat tożsamości "jego".

- Pięć, dziesięć minut.

- Poczekam z tobą, okej?

Kyoka skinęła głową, tak bardzo skupiona na spotkaniu że nie zauważyła oczywistej pułapki. Jeśli poczekam aż do przyjścia "jego", to go zobaczę... I będę wiedziała czy moje podejrzenia się sprawdzają.

Stałyśmy przed szkołą w milczeniu i czekałyśmy na "jego", z którym umówiła się Kyoka.

Jedna minuta.

Dwie minuty.

Trzy minuty.

Cztery minuty.

Pięć minut.

Sześć minut.

Siedem minut.

Osiem minut.

Dziesięć minut.

Jedenaście minut.

Dwanaście minut.

Trzynaście minut.

- Powinien już być - zauważyła Kyoka.

Postanowiłam zaryzkować i sprawdzić czy mam rację, czy się mylę.

- Kaminari często się spóźnia - stwierdziłam.

- Wiem, wiem.

- Ha! - wrzasnęłąm. - Kaminari!

Kyoka zdała sobie sprawę z tego że potwierdzenie było jednoznaczne z przyznaniem że czeka na Kaminariego.

- Co? Kaminari? O czym ty mówisz? - prychnęła, robiąc się czerwona. - Jaki Kaminari? Ja się nie umawiałam z żadnym Kaminarim... Pff, co to za głupie pomysły, kim w ogóle jest Kaminari? Ja się umówiłam z kimś zupełnie innym...

- Z kim? - uśmiechnęłam się lekko.

- Z... Z... Z... - Kyoka próbowała coś wymyślić. - Z Kodą! Co mnie obchodzi Kaminari? Naprawdę, Momo, jak mogłaś tak pomyśleć? Kaminari to idiota...

- Bardzo mi miło, że tak myślisz.

Obie niemal podskoczyłyśmy i odwróciłyśmy się.

Za nami stał Kaminari.

- Naprawdę, bardzo mi miło - powtórzył i odbiegł.

Kyoka zbladła.

- Jak źle jest? - zapytałam.

Przełknęła ślinę.

- Bardzo źle.

-------------------------------------------------------------------------------------

Udało mi się jednak jakoś napisać ten dwudziesty siódmy rozdział. Gigantyczny sukces.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, to naprawdę jest niesamowite, gdy patrzę na swoją książkę i wyświetla mi się '293 gwiazdki'.

Do jutra (mam nadzieję że wstawię wtedy kolejny rozdział, jak nie, to do pojutrza).

Zimowa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz