Rozdział 13

750 101 36
                                    

Wszyscy wiedzą.

Wszyscy wiedzą.

Wszyscy wiedzą.

Jeongguk potrząsnął głową, po czym przeszedł przez ruchliwą ulicę na Gangnam. Rozglądał się przy tym nerwowo na boki, taksując wzrokiem twarz każdego mijanego przechodnia i bojąc się, że wszyscy znali go na wylot.

Kobieta z reklamówką pełną zakupów. Mężczyzna z dzieckiem na rękach. Uczniowie podstawówki, wysiadający z autobusu. Babcia na przystanku z medalikiem na szyi. Umysł prawnika podpowiadał mu uszczypliwie, że każdy z nich mógł wiedzieć o nim, tak właściwie, wszystko.

Wraz z teczką uwolnioną z szuflady, jego sekrety mogły rozlać się po całym świecie, a on nie miał nad tym kontroli. Zapewne wypełzły ze szpar w panelach, przeczołgały się pod szarą zasłoną, kropelka po kropelce przesączyły przez niezauważalne pory w uszczelkach przy oknach. Spłynęły w nieznane.

Zatrzymał się przy małej kawiarni, pochylając się w przód i oddychając ciężko. Pomimo wszystko podziwiał sam siebie za to, że atak paniki złapał go dopiero po jakimś czasie od wyjścia z domu; że zapasy „niemyślenia", którymi tak się cieszył, wystarczyły na na tyle długo, by już kompletnie nie zbłaźnić się przed Kim Seokjinem.

Teraz wystarczyło tylko znaleźć miejsce, by przeczekać emocjonalną burzę, a w momencie, gdy się uspokoi, bezpiecznie wrócić do mieszkania. Nie był to pierwszy raz, gdy Jeongguk publicznie tracił nad sobą kontrolę. Miał w tym wprawę i wiedział już, że tak długo, jak chęć zwymiotowania faktycznie go do tego nie zmuszała, potrafił sobie z tym poradzić. Znał wiele przetestowanych już w realnym życiu scenariuszy.

Przeciskał się przez tłum pracowników pobliskich wieżowców, wracających z przerwy na lunch. Nie było mu to na rękę, szczególnie gdy mijał zbitych w grupki mężczyzn, ale lepiej i tak by się nie poczuł, więc parł przed siebie, rozpychając się kościstymi łokciami. Gdy czuł już, jak żołądek podchodzi mu do gardła, w końcu zaszył się gdzieś w opustoszałym, miejskim parku niedaleko swojego kompleksu mieszkaniowego. Gdy zdecydował, że jednak da radę zachować resztki godności oraz nie zwymiotuje w krzaki, usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach, pochylając się w przód. Sztywno przycisnął stopy do udeptanej ścieżki.

W myślach powtarzał sobie, żeby oddychać. 

Wszyscy wiedzą.

Zaczął nabierać powietrza w płuca nieco za szybko, więc tym razem kazał sobie już tego nie robić.

Każdy wie, że jesteś obrzydliwy. Yoongi na pewno wszystkim powiedział. A nawet jak nie powiedział, to każdy i tak wie. To już nie tylko twój sekret. To tajemnica poliszynela. Wszyscy wiedzą. Wszyscy wiedzą.

Znowu oddychał, tym razem ignorując cokolwiek, co sam sobie dyktował. Żałował, że w ogóle wyszedł z domu, gdy jego klatka piersiowa dosłownie skakała, to w górę, to w dół, pastwiąc się nad nim. Zestresowany, podkurczył palce tak bardzo, że nieprzycinanymi od nieco zbyt długiego czasu paznokciami podrapał się po czole. Zapewne zostawił na nim przy tym czerwone ślady, ale nie miał wtedy nawet zamiaru się tym przejąć.

— Oddychaj — wycharczał. — Wolniej — dodał, gdy zachłysnął się powietrzem. — Ale głębiej — karcił się dalej, gdy ilość tlenu, jaką sobie dostarczał, nie dawała rady uspokoić zawrotów głowy.

Odzyskanie panowania nad samym sobą zajęło mu więc chwilę. Fakt, iż nie zwrócił tego, co siłą wcisnął w siebie w knajpie, napawał go swego rodzaju dumą. Uśmiechnął się, ściągając usta w cienką linię. Przez chwilę kiwał nawet z aprobatą głową. Jego żyjące samopas myśli nie pozwoliły mu jednak na zbyt dużo samochwalstwa.

PRZYSIĘGAM ZJEŚĆ SWOJE SŁOŃCE [yoonkook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz