Przymknąwszy oko na dominujące uczucie zdezorientowania, Taehyung był na Yoongiego przede wszystkim zły. Generalnie nie znosił, gdy coś się przed nim ukrywało, a milczenie Mina, którego uważał za jedną z bliższych sobie osób, odbierał dodatkowo jako nieuzasadniony brak zaufania. Był on, zdaniem Tae, szczególnie karygodny i niedopuszczalny, biorąc pod uwagę wieloletni staż ich przyjaźni.
Z drugiej jednak strony, Taehyung nie potrafiłby wyrzucić przyjaciela za próg, czy odmówić mu kubka herbaty. Ciężko przyszłoby mu też zignorowanie opłakanego stanu Yoongiego i nieprzeczesywanie jego splątanych, długich włosów, gdy ten, przytulony do jego ud, w kompletnej histerii rozpadał się na kawałki.
We wtorek, po powrocie z Seulu, Yoongi kilka godzin leżał na kanapie w mieszkaniu Taehyunga. Płakał, łzami mocząc kraciaste spodnie od jego piżamy. Mamrotał też coś pod nosem, dodatkowo jeszcze je śliniąc. Taehyung absolutnie nie miał pojęcia, co mogło doprowadzić Yoona do takiego stanu. Nie zmuszał go jednak do mówienia. Pozwolił mu przenocować u siebie.
Gdy w środę rano Yoongi przebudził się na kanapie w mieszkaniu Tae i dowiedział się, że spał do późnego popołudnia, zaczął panikować. Szybko jednak zmienił front, gdy jego przyjaciel, siedząc bez koszulki na krześle przy stole i smarując tłustym kremem swój nowy, gojący się jeszcze tatuaż, oznajmił mu beznamiętnie, iż z samego rana przejął inicjatywę i zadzwonił do Yanga. Powiadomił go, że Yoongi jest chory i nie pojawi się w pracy.
Sam zainteresowany, co nie dziwne, wcale nie był zadowolony. Właściciel kwiaciarni, świadomy dziwnego zachowania i rozstrojenia swojego pracownika, w ogóle nie miał jednak nic przeciwko. Ba, poprosił nawet Taehyunga, by ten namówił Yoongiego na dłuższy urlop. Przynajmniej do piątku. Na, jak to powiedział, pełne naładowanie baterii.
Yoon, po dłuższym namyśle, dał się przekonać. Z początku kategorycznie nie chciał przystać na nic podobnego, ale wiedział, że kłótnie z Yangiem nie miały sensu. Zresztą, florysta napisał mu esemesa, że jeżeli spróbuje pojawić się w pracy z jakimś choróbskiem i narazi jego prawie sześćdziesięcioletnie płuca na zakażenie oraz zapaść, to go zwolni. Definitywnie.
W piątek, na kilka dni po swoistej, emocjonalnej lawinie, Taehyung postanowił wykorzystać swój dzień wolny w pracy i bez zapowiedzi odwiedzić Yoongiego, jako iż ten niezbyt wylewnie odpisywał na jego wiadomości i ignorował wszystkie telefony. Min, ku zdziwieniu przyjaciela, otworzył mu drzwi do swojego lokum z najnormalniejszym z uśmiechów na ustach. Wyglądał tak, jakby jego atak płaczu z wtorkowego wieczoru poszedł w kompletną niepamięć; jakby był jedynie krótką, nieco kakofoniczną operą, wystawianą tylko raz i nigdy więcej. Tae uznał to za nieprawdopodobne, przez co, wchodząc do domu Yoona, uzbroił się w pokłady godnej detektywa cierpliwości.
Coś ciągle mu bowiem nie grało.
Faktycznie, Yoongi nie spodziewał się, że Taehyung zapuka do jego drzwi. Szybko zrobił jednak dobrą minę do złej gry i założył na twarz rozpromienioną, niemalże nieznośną w swoim wyrazie maskę. Nie mógł dać po sobie poznać, że wewnętrznie cierpiał, pokiereszowany, niczym opadłe na ziemię, brzydkie, zapomniane przez sadowników jabłko. Nie był przekonany co do tego, że wymuszony na nim podstępem czas wolny od pracy w ogóle mu pomógł. Nie narzekał jednak, bo i tak wcale nie nastawiał się na spektakularne efekty.
Nie kwapił się też ku temu, żeby cokolwiek Taehyungowi wyjaśniać. Faktycznie, desperacko potrzebował powiernika i kogoś, kto by go wysłuchał, ale przecież nie mógłby wyjawić cudzego sekretu, ani nawet pośrednio nadwyrężyć zaufania, które Jeongguk i tak położył w nim czystym przypadkiem. Zresztą, co takiego miałby Tae powiedzieć? Jak ubrać to w słowa? I co takie wyznanie dałoby, gdy przyjaciel Yoongiego był równie bezsilny, co on sam? Zamiast nadmiernie się wysilać, szukając pocieszenia, Yoongi sam kopał pod sobą dół. Był tego świadom, ale nie potrafił przestać.
CZYTASZ
PRZYSIĘGAM ZJEŚĆ SWOJE SŁOŃCE [yoonkook]
FanfictionJeon Jeongguk, zmuszony przez swoich ortodoksyjnie wierzących rodziców, przechodzi przez terapię konwersyjną jeszcze jako nastolatek. Uczy się postrzegać siebie samego i innych mężczyzn z obrzydzeniem, a w życiu kieruje się chłodną kalkulacją oraz w...