Przez całą drogę do hostelu, Jeongguk zarzekał się, że wcale nie był aż tak pijany. Nogi jednak odmawiały mu posłuszeństwa, a język powoli przysychał do podniebienia. Słaniał się pomimo wsparcia Yoongiego, który nie mógł go tak przecież zostawić, zwłaszcza że zaraz po wyjściu z knajpy, Namjoon postanowił się ulotnić, nieskory do opieki nad półżywym Ggukiem.
— Gdzie masz klucz do pokoju? — zapytał Yoongi, gdy weszli do hostelu, a kobieta przy recepcji, ubrana w szary, zmechacony sweter, zmierzyła ich ganiącym spojrzeniem.
Budynek nie należał do najnowocześniejszych. Pachniał tanim, lawendowym odświeżaczem do szaf, a w niewielkim holu cicho grała monotonna, jazzowa playlista. Na podłodze prezentowała się brzydka, gdzieniegdzie poplamiona wykładzina w kolorze błota, a w każdym kącie stały potężne donice z palmami o plastikowych liściach. Jednak, z braku laku, Jeongguk nie miał lepszego wyboru na nocleg poza owym urokliwym przytułkiem.
— W kue... kueszyy... kueszeyni... — wybełkotał, wciskając dłoń w tylną kieszeń swoich spodni.
Yoongi chciał mu pomóc, ale ich dwójka i tak musiała wyglądać dla recepcjonistki co najmniej podejrzanie. Wolał nie dotykać go po pośladkach, nawet jeżeli w dobrej wierze.
Nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi, pociągnął Gguka w kierunku windy. Ten podskoczył i poczłapał za nim, chwiejąc się na boki niczym bezwładna, szmaciana lalka.
— Które piętro? — zapytał go Yoongi, gdy wcisnął przycisk ze skierowaną ku górze strzałką, a drzwi windy otworzyły się. — Kluczem zajmiemy się potem.
Jeongguk zachichotał i pokazał trójkę na palcach lewej dłoni, a Yoongi przewrócił oczami, dosłownie siłą wpychając go do środka windy tak, by oparł się pośladkami na metalowej barierce i przypadkiem nie wywrócił. Nacisnął w międzyczasie przyblokowany drobinkami zbitego kurzu guzik trzeciego piętra, a drzwi zasunęły się przed nimi, tym razem niemiłosiernie skrzypiąc.
Gdy dźwig mozolnie ruszył na wskazane piętro, Gguk w końcu wydostał swoje klucze z kieszeni. Wszystkie wnętrzności podskoczyły mu wtedy do gardła i jakby na moment odzyskał świadomość.
Jego były chłopak stał bardzo blisko niego. Stanowczo za blisko. Jakby tego było mało, znajdowali się w zamkniętym pomieszczeniu, bez możliwości ucieczki. Jeongguk czuł, jak włosy na karku stają mu dęba. Myślał o ich mieszających się ze sobą oddechach oraz o tym, że wystarczyło wyciągnięcie ręki, by płasko położyć dłoń na klatce piersiowej Yoongiego. To nie tak, że chciał to zrobić, ale przecież mógł, jeżeli poddałby się swoim obrzydliwym pobudkom. Wprawdzie nauczył się je wypierać, ale licho nigdy nie śpi.
— Tylko m...mnie nie dotykaj, o...okej? — wyrzucił z siebie z trudem, a Yoon zmarszczył czoło.
Zanim zdążył odpowiedzieć, winda zatrzymała się na trzecim piętrze, a drzwi rozsunęły się przy akompaniamencie kakofonii piskliwych dźwięków, do której wcześniej się zamknęły.
— Nawet jakbym chciał, to nie miałbym powodu ani czasu. Nie czyham na pijanych w trzy dupy mężczyzn. Jeszcze nie upadłem tak nisko, bez problemu potrafię znaleźć sobie trzeźwego — prychnął, stając jedną stopą w windzie, a drugą na butelkowozielonej wykładzinie korytarza, by w ten sposób powstrzymać automatyczne drzwi przed zamknięciem się. — No już, wyłaź.
Machał na Gguka dłonią, aby go pospieszyć, a ten zdążył dwa razy upuścić klucze na wyłożoną linoleum podłogę metalowej klitki, zanim wygramolił się z niej, zgięty wpół niczym sparaliżowany. Ściskając żółty brelok z dwudziestką dwójką namalowaną na nim obdrapaną już gdzieniegdzie farbą, ruszył w kierunku prawego krańca holu, wyciągając jedną z rąk w przód. Zachowywał się jak poszukiwacz przygód przecierający nowy szlak. Yoongi trzymał się kilka kroków za nim, sunąc po wykładzinie bezszelestnie, przypominając cień, a nie człowieka.
CZYTASZ
PRZYSIĘGAM ZJEŚĆ SWOJE SŁOŃCE [yoonkook]
FanfictionJeon Jeongguk, zmuszony przez swoich ortodoksyjnie wierzących rodziców, przechodzi przez terapię konwersyjną jeszcze jako nastolatek. Uczy się postrzegać siebie samego i innych mężczyzn z obrzydzeniem, a w życiu kieruje się chłodną kalkulacją oraz w...