Rozdział 9

805 107 55
                                    

Gdy tamtego feralnego dnia, zaraz po wybiciu godziny zero, wyszedł rozjuszony z mieszkania Gguka, pałętał się dłuższą chwilę po obcym sobie osiedlu. Yoongi zawracał się kilkukrotnie, chcąc skonfrontować się z Jeonggukiem, ale nie wiedział, co miałby powiedzieć. Wysokie, bogate kompleksy mieszkaniowe dodatkowo go przytłaczały, więc schował się gdzieś pod wiatą losowego przystanku autobusowego, chcąc uchronić się od ich wielkich, betonowych konstrukcji.

Ochłonąwszy nieco i gorzko stwierdziwszy, że sobie odpuszcza, postanowił wrócić do Taehyunga, z którym początkowo miał przecież spędzić cały dzień.

Yoongi próbował do niego zadzwonić, ale ten nie odbierał. Na własną rękę przemierzył więc dosyć pokaźną część centrum stolicy, licząc na to, że znajdzie przyjaciela tam, gdzie to sobie założył.

Gdy w końcu dotarł do oddalonego o spory kawałek drogi studia tatuażu, Tae leżał jeszcze na kozetce, purpurowy z bólu. Nic dziwnego więc, że nie przejął się telefonami od Yoongiego. Na jego twarzy malował się wyraz sugerujący, że w tamtym momencie prędzej cisnąłby smartfonem o ścianę, aniżeli prowadził za jego pomocą jakąkolwiek rozmowę.

Yoongi zbliżył się do kozetki i zerknął ponad ramieniem artysty, zawieszając wzrok na prawie skończonym już wzorze, dumnie prezentującym się na zaczerwienionej i nieco spuchniętej skórze. Z łatwością ignorował piorunujące spojrzenie jej właściciela, który odgrażał mu się pod nosem do chwili, w której igły hałaśliwej maszynki na nowo nie zatopiły się w jego ciele.

Taehyung, co za niespodzianka, jednak zmienił zdanie. Kawałek brzucha, zarezerwowany na tatuaż przedstawiający sztylet, zajął jednak wykonany w tradycyjnym stylu motyl, nieco kłócący się z czerwonym, umiejscowionym tuż ponad nim skorpionem. Yoongi odpuścił sobie jakikolwiek komentarz - sam miał podobnego motyla na plecach. Obserwował więc w pokornym milczeniu, jak tatuażysta kończył pracę, po czym oblał swoje dzieło płynem chłodzącym, na co Tae syknął z ulgą. Głębia czarnego tuszu wybiła się na wierzch pod wpływem wilgoci, przyjemnie dla oka uwydatniając profesjonalnie wykonane cienie oraz detale.

— Gdzie byłeś? — warknął Taehyung zaraz po tym, jak zapłacił tatuażyście i założył na siebie koszulkę, wyginając się przy tym w męczarniach tak, jakby przed chwilą ktoś przeciął go na wskroś maczetą. Wyolbrzymianie każdej, nawet najmniej nieprzyjemnej sytuacji, było stałym elementem jego codziennego repertuaru. — Myślałem, że zobaczymy się dopiero na stacji.

— Przepraszam — westchnął w odpowiedzi Yoon zaraz przed tym, jak opuścili studio. — To skomplikowane.

— Nie prosiłem, żebyś mi wyjaśniał. — Taehyung wzruszył ramionami.

— Racja — potwierdził, po czym przystanął na moment, gdy jego przyjaciel zrobił sobie mały postój przy ławce tuż obok salonu tatuażu.

Rzucił na nią swoją torbę.

— Dobra, nie ukrywam, że chciałbym wiedzieć, dlaczego wyglądasz jak zbity pies — mruknął, poddając się pod ciężarem ciekawości.

— Zbity pies? — zapytał Yoongi, a Taehyung kiwnął twierdząco głową.

Włosy opadły mu pod kątem na czoło, gdy przekrzywił się chwilę potem, obdarzając Mina dosyć dosadnym spojrzeniem.

— Nie mów, że szybki seks był zbyt szybki? — zapytał, przeczesując kosmyki z twarzy palcami.

— Przecież już ci mówiłem, że nie chodziło o seks. — Yoongi wyrzucił ręce w powietrze na znak zrezygnowania.

— Możesz być ze mną szczery. Nie obrażę się. — Taehyung usiadł na ławce, a Yoon zrobił to samo, czując mieszankę poczucia winy oraz żalu, która osaczyła go ze wszystkich stron.

PRZYSIĘGAM ZJEŚĆ SWOJE SŁOŃCE [yoonkook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz